Można mieć wszystko… i
zapragnąć jeszcze więcej…
Georgie i Peter, kochające się małżeństwo, obdarzone trójką rozbrykanych
synków, przenosi się ze spokojnej amerykańskiej prowincji do Londynu. To tutaj,
w wielkim mieście, Georgie zaczyna na nowo cieszyć się życiem,
choć mogłoby się zdawać, że niczego wcześniej jej do szczęścia nie brakowało.
Po raz pierwszy od kilku lat ponownie staje na deskach teatru, wcielając się w
postać słynnej osiemnastowiecznej aktorki Dory Jordan. Rola staje się niemalże
jej obsesją, skupia się na grze i poznawaniu szczegółów życia Pani Jordan,
oddalając się przy tym od rodziny. Nieustannie porównuje własne życie do
burzliwych losów granej przez siebie kobiety. Jej zafascynowanie postacią
przenosi się na autora sztuki, Piersa, który od pierwszego spotkania wydaje się
być jednoznacznie zainteresowany nową aktorką. W końcu nawiązują romans, który
na zawsze burzy życie szczęśliwej dotąd rodziny i niesie za sobą dużo
poważniejsze konsekwencje niż rozpad związku.
Główną zaletą powieści jest postać narratora. Historię
poznajemy bowiem z punktu widzenia Petera, zdradzonego męża, co samo w sobie
jest oryginalnym i interesującym zabiegiem. Początkowo zdaje się on pełnić rolę
obojętnego, wszechwiedzącego narratora, których jedynie relacjonuje znane mu
fakty. Jednak w kulminacyjnym momencie opowieści, następuje swoiste załamanie
tego stylu. Peter daje upust swoim emocjom i uczuciom. Czujemy jego
niedowierzanie, żal, wściekłość, poczucie odrzucenia. Jednocześnie jednak mamy
do czynienia z ojcem trzech małych chłopców, których matka kierując się jedynie
namiętnością, zniszczyła rodzinę.
Gdyby chodziło o Georgie i o mnie, wszystko byłoby takie proste. Odszedłbym. Zacząłbym pić za dużo, sypiać gdzie popadnie, przez kilka miesięcy postępowałbym trochę okrutnie, trochę głupio. Powoli, boleśnie, ale bym się z niej wyleczył. Mógłbym się zachować jak mężczyzna. Ale byłem ojcem, a ojcostwo – jak zdążyłem się zorientować – sprawia, że człowiek jest mniej mężczyzną. Sprawia, że nie można zrobić tego, co naprawdę chce się zrobić, bo ma się dzieci, bo się je kocha, bo się ich potrzebuje, tak jak one potrzebują nas.
Choć historia opowiedziana jest głosem mężczyzny, stanowi
dobre studium kobiety poszukującej szczęścia i spełnienia z odwrotnym jednak
skutkiem. Widzimy więc młodą Georgie, dla której
domem jest tętniący życiem Nowy Jork. Gdy poznaje Petera, rezygnuje ze
wszystkiego co do tej pory kochała, by poświęcić się wychowaniu trójki dzieci. Przeprowadzka do małego miasteczka, śmierć ojca i
nieustanne zmagania z trzema urwisami wywołują u niej frustrację i
zniechęcenie. Jednocześnie, czuje wyrzuty sumienia, gdy musi zostawić dzieci
pod opieką niani lub nauczycielki, gdy idzie do pracy. Z jednej strony
chciałaby nieustannie być przy nich, z drugiej zaś dusi się we własnym domu.
Dopiero, gdy romans wychodzi na jaw, zdaje sobie sprawę, co jest dla niej
najważniejsze.
To zdarzyło się poza sferą życia rodzinnego, a zatem prawie się nie wydarzyło.Nie wydarzyło.Lecz ona nie zbliżyła się tak po prostu do granicy, lecz ją przekroczyła i dopiero wtedy zorientowała się, że najbardziej na świecie pragnie stać w swojej ciasnej kuchni i pomagać chłopcom w czytaniu. Po prostu być tam i podawać im kolejne kawałki panierowanego kurczaka.Będzie dobrą żoną. Będzie dobrą matką.
Fascynującą postacią jest również Dora Jordan, której losy
przeplatają się z historią opowiadaną przez Petera. Jak twierdzi sama autorka, opisując
jej historię starała się jak najwierniej trzymać się znanych nam współcześnie
faktów o tej niezwykłej kobiecie. Była ona jedną z najwybitniejszych aktorek
komediowych przełomu osiemnastego i dziewiętnastego wieku, a jednocześnie matką
trzynaściorga nieślubnych dzieci, związaną z następcą tronu. Warto sięgnąć po Romans mojej żony nawet dla samej Pani
Jordan.
Powieść została napisana prostym, ale naładowanym emocjami
językiem. Dzięki temu łatwo jest wczuć się w bohaterów, zrozumieć ich odczucia
i emocje. Nie jest to żadne ckliwe romansidło, ale historia zwykłej kobiety,
która pogubiła się w życiu oraz jej rodziny, która musi ponieść tego
konsekwencje. Najbardziej poruszyło mnie jednak zakończenie, które przyznaję,
bardzo mnie wzruszyło.
Nie ukrywam, że wydanie czytanej przeze mnie książki ma duży
wpływ na jej odbiór. W tym przypadku wydawnictwo Nasza Księgarnia spisało się
na medal. Dużym plusem jest twarda oprawa i dobry druk, ale to zdjęcie na
okładce przykuło moją uwagę. Pochylona kobieta w eleganckiej szkarłatnej sukni
na czarnym tle ma w sobie coś, co sprawia, że po prostu ma się ochotę sięgnąć
po tę książkę. Serdecznie polecam.
Dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji
dobrze oceniam tą ksiązkę choć czasami musiałam dość bacznie śledzić ją
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie tą książką.Dodam ją do "chcę przeczytać"
OdpowiedzUsuń