- Mam dopiero
dwanaście lat!
- Ależ to najlepszy
wiek, żeby porywać się z motyką na słońce.
Łukasz Borowik wiedzie żywot zwykłego dwunastolatka, który
właśnie rozpoczął zasłużone i długo wyczekiwane wakacje. Czas mija mu na
oglądaniu telewizji, przechodzeniu kolejnych misji w grach komputerowych i
odliczaniu dni do rodzinnego wyjazdu do Chorwacji.
Niestety, ten błogostan zostaje przerwany służbowym wyjazdem ojca oraz chorobą matki, które powodują zmianę wakacyjnych planów. Zamiast na ciepłą plażę, Łukasz trafia do małego podgórskiego miasteczka, by spędzić kilka tygodni ze starą ciotką Wandą. Jest to żwawa staruszka, która mimo osiemdziesiątki na karku, codziennie spędza kilka godzin maszerując po górach. Ma również specyficzne podejście do nowoczesności – w jej mieszkaniu brakuje nie tylko telefonu czy komputera, ale w ogóle nie dochodzi tu ani prąd, ani gaz, a kąpać trzeba się w drewnianej balii. Dla chłopca przyzwyczajonego do wygodnego życia, jest to wizja rodem z horroru. Ponadto okazuje się, że ciotka skrywa pewien sekret związany z dziwnym kosturem, miotłą i czarnym kotem o imieniu Alchemik.
Niestety, ten błogostan zostaje przerwany służbowym wyjazdem ojca oraz chorobą matki, które powodują zmianę wakacyjnych planów. Zamiast na ciepłą plażę, Łukasz trafia do małego podgórskiego miasteczka, by spędzić kilka tygodni ze starą ciotką Wandą. Jest to żwawa staruszka, która mimo osiemdziesiątki na karku, codziennie spędza kilka godzin maszerując po górach. Ma również specyficzne podejście do nowoczesności – w jej mieszkaniu brakuje nie tylko telefonu czy komputera, ale w ogóle nie dochodzi tu ani prąd, ani gaz, a kąpać trzeba się w drewnianej balii. Dla chłopca przyzwyczajonego do wygodnego życia, jest to wizja rodem z horroru. Ponadto okazuje się, że ciotka skrywa pewien sekret związany z dziwnym kosturem, miotłą i czarnym kotem o imieniu Alchemik.
W trakcie tych wakacji Łukasz przechodzi prawdziwą szkołę
życia. Poznaje prawdziwą przyjaźń i to tam, gdzie najmniej tego oczekiwał. Uczy
się nie oceniać innych po pozorach, bowiem często bywają one bardzo mylące. Przekonuje
się, że w każdym drzemie dobro, choć czasem jest one głęboko ukryte. Doświadcza
szczęścia, dumy i zachwytu, ale też troski, bólu i cierpienia. Przechodzi także
niejedną próbę własnych sił i odwagi, dzięki którym odnajduje w sobie nieznaną
dotąd siłę i zdobywa szacunek innych.
Pomogłam ci tylko lepiej poznać samego siebie. Takiej wiedzy nie można znaleźć w Internecie, trzeba ją zdobywać w znoju, a czasem i w przerażeniu. Ale ten wysiłek zawsze się opłaca, wierz mi.
Łukasz i kostur
czarownicy to pełna ciepła, wzruszająca, ale i zabawna opowieść o tym, że
magię można znaleźć nawet w starej odrapanej kamienicy w małym miasteczku, a
starszej pani drepczącej z zakupami lepiej nie wchodzi w drogę. To współczesna
baśń, w której odwaga i dobro pozwalają zwyciężyć wszelkie zło, z drobną pomocą
skrzata i magicznego kostura oczywiście. Jednocześnie jest to historia mocno
osadzona w dzisiejszych, dość nieciekawych realiach, gdzie banda wyrostków
napada na samotnego chłopca w bramie, a szczęśliwa rodzina zostaje rozbita
przez alkohol.
Jestem mile zaskoczona powieścią Piotra Patykiewicza, którego
do tej pory znałam jako pisarza fantasy skierowanego do starszych czytelników.
Jego poprzednie książki wywołały we mnie mieszane uczucia, byłam zachwycona
debiutanckim Złym brzegiem, jednak kolejne powieści nie wzbudziły już
takiego entuzjazmu. Po przeczytaniu Łukasza
i kostura czarownicy mogę śmiało stwierdzić, że Patykiewicz jest dużo
lepszym pisarzem książek dla dzieci niż dorosłych, i niech przy tym lepiej
pozostanie.
Powieść napisana jest prostym, przystępnym językiem, a
interesująca fabuła sprawia, że trudno jest się od niej oderwać. Jest to
ciekawa polska alternatywa dla wielu pozycji dla dzieci autorstwa zagranicznych
autorów, jak choćby Baśniobór czy Juniper Berry i tajemnicze drzewo. Całość okraszona
jest sporą dawką humoru, dzięki czemu czytanie jest jeszcze przyjemniejsze.
Do przedziału wtłoczyło się czterech wesołych młodzieńców, wszyscy w identycznych koszulkach piłkarskich; każdy miał na szyi szal w jedynie słusznych barwach i otwartą puszkę piwa w dłoni. Bardzo głośno śpiewali o tym, kogo nienawidzą, a kogo kochają, potem jeszcze o tym, co zamierzają zrobić policji.
Serdecznie polecam Łukasza
i kostur czarownicy nie tylko młodszym czytelnikom, do których powieść jest
skierowana, ale również tym po trzydziestce. Przekonajcie się, co kryje się na
poddaszach starych kamienic, co znajduje się na dnie sztucznego jeziora i czemu
skrzaty nie znoszą kobiet.
To akurat coś dla moich łobuzów. Gdyby tylko chcieli czytać po polsku!...
OdpowiedzUsuńMoże jeśli zainteresuje ich historia, przeczytają bez oporów ;)
UsuńTylko jak ich tą historią zainteresować, skoro przecież czekają na nich powieści o młodocianych hackerach albo bojowych kotach, i to w dodatku po niemiecku! Po co się wysilać, jak można się nie wysilać?... :-)
UsuńCo nie znaczy, że nie podejmuję rozlicznych prób zwabienia sposobem, szantażem tudzież negocjacją do czytania po polsku. Z różnym skutkiem.
Hm, faktycznie wygląda to na trudne zadanie, ale trzymam kciuki, że się jednak przekonają do czytania po polsku :)
UsuńBędę musiał założyć specjalną półkę dla dzieci i kolekcjonować na niej książki (na razie tylko tytuły: ))
OdpowiedzUsuńNo ja się przyznaję, że książki dla dzieci uwielbiam :)
UsuńCzarny koteczek na okładce - to musi być dobra książka! :-)
OdpowiedzUsuńRobi wrażenie, prawda? ;) Zwłaszcza, że i historia Alchemika nie jest taka zwyczajna :)
UsuńKiedyś słyszałam coś o tej książce, a po twojej recenzji mam na jej przeczytanie wielką ochotę ;D
OdpowiedzUsuń