Tytuł Świat bez granic Autor Tomasz Kopecki Wydawnictwo Zysk i S-ka Data wydania 2012-01 Stron 576 |
Świat potężnych żaglowców.
Świat, w którym militarne potęgi toczą walkę o kontrolę nad nielicznymi wyspami.
Niezwykły świat tak podobny do naszego, lecz u podstaw zupełnie inny…*
Z niecierpliwością czekałam na ukazanie się najnowszej książki Tomasza Kopeckiego Świat bez granic. Wydaje się, że autor, prywatnie profesor nadzwyczajny Politechniki Rzeszowskiej, nadal szuka gatunku, w którym będzie czuł się najswobodniej. Debiutował, z całkiem sporym sukcesem, powieścią przygodowo-wojenną Psy i rycerze, której akcja rozgrywa się w czasie I wojny światowej. Następnie zdecydował się na powieść, którą można zakwalifikować jako sensacyjne SF. Niestety, Mediapolis szumnie przyrównywane do Roku 1984, okazało się książką raczej przeciętną. Tym razem Kopecki postawił na powieść przygodowo-awanturniczą z elementami fantasy, której fabuła zapowiada się nader obiecująco.
Akcja Świata bez granic dzieje się w świecie, który początkowo do złudzenia przypomina Europę z XVI-XVII wieku. To czas kaperskich flot, które niepodważalnie panują na morzach otaczających Anglię, Danię, Francję, Hiszpanię i Holandię. Zaraz, zaraz, powiecie, coś tu się nie zgadza, a autor chyba nie uważał na lekcjach geografii. Otóż nic bardziej mylnego, kolejne rozdziały ukazują zupełnie nowy świat stworzony przez Kopeckiego. Składa się on z wysp porozrzucanych po oceanie, który otaczają skały graniczne, za którymi jest tylko nicość. Władza jest podzielona między pięć królestw oraz Korpus Czarnej Wiary, który ma za zadanie pilnować porządku wszechrzeczy. Wszelkie przejawy innowacyjności i twórczości są brutalnie tłumione przez mrocznych czarnowierców, którzy niosą za sobą jedynie śmierć.
Tak skrzętnie pilnowana przez agentów Czarnej Wiary harmonia na świecie zostaje zakłócona przez Roedeforda, byłego czarnowiercę, który wykrada Z Czarnej Wyspy jeden z najważniejszych i najgroźniejszych artefaktów. Przedmiot ten, przypominający zwykły oficerski tornister, splata losy głównych bohaterów. I tak poznajemy: łowców nagród Hardta i Vanessy, duńskiego egzekutora Knudsena, byłego rządcy jednej z wysp Roda Williamsa oraz Hammera, czarnowiercy wysłanego tropem zaginionego artefaktu. Wszyscy poszukują tajemniczego tornistra, a na jego znalezienie mają coraz mniej czasu.
Jedno jest pewne, przy takim tempie i zwrotach akcji nie sposób się nudzić. Świat bez granic jest pełen widowiskowych bitew morskich, abordaży, pościgów, walki wręcz, czasem trafi się również burda w tawernie. Jednym słowem, wypisz – wymaluj jest to świetna opowieść piracka. Zdecydowana większość akcji ma miejsce na morzu, więc od razu uprzedzam, że należy przygotować się na bogate marynarskie słownictwo i liczne fachowe terminy. Na szczęście, objaśnienia w przypisach ułatwiają zrozumienie, czym jest np. gaszenie żagla czy mocowanie końcówki fału do knagi. Wbrew pozorom nie tylko nie nudzą one czytelnika, a raczej uwiarygodniają powieść.
Początkowo może się wydawać, że to zwykła książka przygodowa. Elementy fantastyczne pojawiają się w niej bowiem stopniowo – poczynając od subtelnych napomknień, poprzez przedstawienie kilku niezwykłych gatunków zwierząt, jak aurony i płetwony, aż po… tego zdradzać nie będę, by nie psuć Wam niespodzianki.
Dużą zaletą powieści są interesujący i oryginalni bohaterowie. Każdy z nich ma swoją własną, zwykle smutną lub tragiczną historię, która zaważa na jego dalszym życiu. Postaci stworzone przez Kopeckiego są bardzo realistyczne. Targają nimi ludzkie emocje – miłość, nienawiść, żądza władzy, chciwość, chęć zemsty. Poza głównymi bohaterami, wymienionymi powyżej, na uwagę zasługują także kapitan Hood, dowódca okrętu więziennego oraz Patriarcha Czarnej Wiary. Szkoda, że autor nie rozwinął ich wątków, zapowiadały się bowiem bardzo interesująco.
Styl pisania Kopeckiego jest lekki i przyjemny. Autor w plastyczny i obrazowy sposób nakreślił stworzony przez siebie świat, dzięki czemu czytelnikowi łatwo jest wyobrazić sobie wszystkie występujące w powieści miejsca i postaci. Dialogi są błyskotliwe i świetnie skonstruowane, nie ma w nich miejsca na sztuczność czy niepotrzebne wtrącenia. Cieszy mnie również, że rozmowy piratów nie ociekają w każdym zdaniu niecenzuralnym słownictwem, czego można by się obawiać, choć naturalnie bohaterom zdarza się czasem rzucić „mięsem”.
Rozczarowało mnie zakończenie powieści, które pozostawiło pewien niedosyt. Teoretycznie wszystkie wątki zostały zakończone, a jednak można odnieść wrażenie, że niektóre z nich zostały nieco spłycone. Zauważyłam również niepokojącą zmianę zachodzącą w prawie wszystkich postaciach pojawiających się na kartach powieści. Początkowo większość z nich nie była jednoznacznie czarno-biała, jednak wraz z biegiem wydarzeń coraz widoczniejszy stał się podział na tych krystalicznie wręcz dobrych oraz niemożliwie wręcz złych.
Książka została wydana w nieco większym niż zwykle formacie. Okładka jest przyjemna i współgra z treścią powieści. Niestety od lektury często w irytujący sposób odrywały mnie liczne literówki i błędy interpunkcyjne.
Reasumując, Kopecki stworzył wciągającą powieść o oryginalnej fabule, która z pewnością zafascynuje wszystkich miłośników książek przygodowych, a zwłaszcza tych opowiadających o korsarzach. Obawiam się, że czytelnicy, których nie porywają widowiskowe abordaże ani manewry na morzu, mogą poczuć się nieco zagubieni w trakcie lektury. Ja nadal jestem pod dużym wrażeniem kunsztu autora i czekam na kolejne powieści spod znaku pirackiej bandery.
Moja ocena: 5/6
* opis wydawcy
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka oraz portalowi Secretum.
Recenzja ukazała się również na:
Hmmm... Czuję się skuszona ;)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam zaproponować Ci coś interesującego :D
UsuńZnaczy, rozumiem, że tym razem to powieść dla dorosłych?... Brzmi ciekawie, choć ten "niedosycony koniec" trochę odstręcza.
OdpowiedzUsuńTak, tym razem to dal dorosłych, ewentualnie starszej młodzieży. Myślę, że warto przeczytać, mimo lekkiego niedosytu na końcu. Zwłaszcza, że tematyka jest dosyć oryginalna, nie przypominam sobie wielu "korsarskich" powieści fantastycznych w ostatnich latach.
UsuńDobrze się składa, bo mnie akurat "porywają widowiskowe abordaże i manewry na morzu", brać piracka i żaglowce! Ach, te żaglowce! :-)
OdpowiedzUsuńAniu, czyli nie pozostaje Ci nic innego, jak tylko zabrać się do jej przeczytania ;)
UsuńNie tylko jej, ja już robię sobie listę z książkami zrecenzowanymi przez Ciebie, które mam zamiar przeczytać :-)
UsuńBrzmi naprawdę interesująco:) A okładka śliczna;D
OdpowiedzUsuńCo do rozczarowujących końcówek, to często mnie spotykają, więc po części jestem do nich przyzwyczajona, chociaż za każdym razem mnie irytują:D
Pozdrawiam!
Przyznaję, że mnie okładka również oczarowała :)
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Książka niestety nie dla mnie :( Mimo ciekawej recenzji, nie skuszę się
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja ale nie dam się skusić.Niestety szkoda mi czasu na czytanie książek dla młodzieży.
OdpowiedzUsuń