Tytuł Anioły śnieguAutor James Thompson Wydawnictwo Amber Data wydania 2012-05-08 Stron 336 |
Panująca od kilku lat moda na skandynawskie kryminały
sprawiła, że za ich pisanie zabrali się nie tylko Norwegowie i Szwedzi, ale
także Amerykanie. Do księgarń trafiła właśnie debiutancka książka Jamesa
Thompsona, „Anioły Śniegu", pierwszy tom cyklu, którego głównym bohaterem
jest fiński inspektor, Kari Vaara.
Akcja powieści rozgrywa się w północnej Finlandii, w małej
miejscowości za kręgiem polarnym, tuż przed Świętami Bożego Narodzenia. Trwa
właśnie kaamos, najzimniejsza i najbardziej ponura pora roku w tej części
świata, dwa tygodnie całkowitej ciemności, gdy słońce nie pojawia się nawet na
chwilę. Jedyną atrakcją miasteczka jest dosyć ekskluzywny kurort narciarski,
którym zarządza amerykańska żona inspektora, Kate. Często pojawia się tu
śmietanka towarzyska i celebryci, m.in. aktorka filmów klasy B, imigrantka z
Somalii, Sufia Elmi. Wkrótce jej bestialsko okaleczone zwłoki zostają
znalezione w pobliżu farmy reniferów, a rany na ciele sugerują morderstwo na
tle seksualnym i rasowym. Prowadzenie śledztwa przypada w udziale Vaarze, który
dosyć szybko typuje podejrzanych. Wśród nich są: jego była żona i jej partner,
dla którego go porzuciła oraz syn znanego bogacza, notowany przestępca
seksualny. Inspektor miota się między kolejnymi teoriami, a wkrótce dochodzi do
kolejnej zbrodni...
Niewątpliwie największym plusem książki jest atmosfera, jaką
udało się stworzyć autorowi. Bardzo łatwo można wczuć się w mroźny, ponury
klimat tego miejsca, a poczucie beznadziei i osamotnienia, towarzyszące jego
mieszkańcom udziela się także czytelnikowi. „Anioły Śniegu" to pierwsza powieść,
jaką przeczytałam, której akcja dzieje się w Finlandii i z dużą przyjemnością
chłonęłam liczne informacje na temat kultury i codziennego życia jej
mieszkańców. Choć autor jest Amerykaninem, od dwunastu lat mieszka w Helsinkach
wraz ze swoją żoną Finką, co z pewnością pozwoliło mu poznać Finlandię niemalże
od podszewki. Thompson przedstawił Finów tak, jak sam widzi ich na co dzień –
jako ludzi dobrych i uczciwych, ale jednocześnie niezwykle skrytych i
zamkniętych w sobie, wykazujących dużą tendencję do wpadania w depresję. Ukazał
ich skryty rasizm oraz dwa problemy, z którymi od lat boryka się całe fińskie
społeczeństwo – najwyższy w Europie (o ile nie na świecie) wskaźnik samobójstw,
zwłaszcza wśród młodych ludzi oraz powszechny alkoholizm. Niezbyt to
optymistyczna wizja i mam szczerą nadzieję, że nieco przerysowana.
Główny bohater to tradycyjnie już policjant po przejściach i
problemami emocjonalnymi, choć z tych ostatnich powoli wychodzi dzięki wsparciu
drugiej żony. Kari Vaara wzbudza sympatię, naprawdę zależy mu na wymierzeniu
sprawiedliwości i jest zaangażowany w prowadzenie śledztwa. Problem w tym, że
chyba nie do końca wie, jak to zrobić. Dwukrotnie aresztuje tego samego
podejrzanego, w międzyczasie wypuszczając go i pijąc z nim wódkę; wyciąga błędne
wnioski i snuje teorie w zasadzie nie poparte faktami, co ostatecznie skutkuje
śmiercią niewinnej osoby; a wynik śledztwa zaskakuje go o tyle, że nie wpada na
niego sam, bo morderca osobiście się ujawnia... Może autorowi zależało na tym,
by pokazać, że Vaara jest jedynie człowiekiem, a nie supermanem, który w dwie
godziny samodzielnie rozwikła każdą sprawę i jeszcze wsadzi winnego za kratki?
Nie do końca mnie to jednak przekonuje, choć nie zmienia to faktu, że całość
wciąga i czyta się szybko i przyjemnie.
Po przeczytaniu pierwszych rozdziałów książki nasunęło mi
się także pytanie, czy Thompson miał kiedykolwiek bliższy kontakt z kobietą w
ciąży. Zdaję sobie sprawę, że w zasadzie co kraj, to nieco inne lekarskie
zalecenia i wytyczne w sprawie tego, co w tym stanie można robić, a czego
unikać. A jednak ciężko jest mi sobie wyobrazić ciężarną, która bardzo stara
się o siebie dbać, ale jednocześnie pije alkohol (bo dopiero pod koniec ciąży
trzeba z niego zrezygnować) i jeździ na nartach, mimo że w biodro ma wstawioną
metalową śrubę po wcześniejszym wypadku. Możliwe, że się czepiam, ale cóż...
Powieść napisana jest z perspektywy głównego bohatera, który
jednocześnie jest także narratorem. Pozwala to na lepsze zrozumienie jego
intencji i silnych emocji, jakie nim targają. Autor używa krótkich, prostych
zdań, w które wplata fińskie słowa, co stanowi ciekawe urozmaicenie. Wydanie
książki jest całkiem przyzwoite – dosyć solidna okładka (miękka, ale ze
skrzydełkami) i jedynie nieliczne literówki. Na końcu powieści znajduje się pierwszy
rozdział drugiego tomu z cyklu o Karim Vaarze zatytułowany „Łzy Lucyfera",
który ukaże się już we wrześniu bieżącego roku. Nie przepadam za tego rodzaju
promocją nowej książki, wolę przeczytać interesujący opis, choć domyślam się,
że niektórych taki fragment zachęca do sięgnięcia po daną lekturę.
Na okładce możemy przeczytać entuzjastyczną reklamę, że
„taki kryminał napisałby Simon Beckett, gdyby mieszkał za kręgiem
polarnym". Drażnią mnie takie porównania, gdyż niezwykle rzadko jest w
nich choćby kropla prawdy. Jedyny element, jaki łączy tych dwóch pisarzy, to
szczegółowe opisy sekcji zwłok i na tym koniec. Thompson to zdecydowanie nie
drugi Beckett, choć z pewnością obiecujący autor kryminałów i powinno się
pozwolić mu pracować samodzielnie na swoje nazwisko.
„Anioły śniegu" może nie powalają na kolana, ale z
pewnością zapewnią rozrywkę wielbicielom kryminałów, zwłaszcza skandynawskich.
Nie polecam jedynie młodym czytelnikom ze względu na sporą dawkę brutalnego
opisu okaleczonych zwłok oraz bardzo wyraźnie podkreślony motyw seksualny
opisywanego morderstwa.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Amber oraz portalowi Secretum.pl
Tekst stanowi oficjalną recenzję dla Secretum.pl
Akcja mnie zachęca do przeczytania, choć wydaje mi się że bohatera nie polubie
OdpowiedzUsuńNie jest taki zły ten Kari :)
UsuńZdecydowanie w moim guście!
OdpowiedzUsuńNa początku przyszłego tygodnia rusza na moim blogu konkurs, w którym nagrodą będą właśnie "Anioły śniegu". Zapraszam do udziału :)
UsuńRaczej nie dla mnie więc tym razem sobie odpuszczę.
OdpowiedzUsuńNie, nie to nie dla mnie, więc odpuszczę sobie.
OdpowiedzUsuńPotrzeba przeczytania tej książki awansowała na miano potrzeby fizjologicznej!
OdpowiedzUsuńA ja, jak na złość, muszę mieć nos w podręczniku prawa administracyjnego! :<
Nie zazdroszczę... Jakbym była nieco wredna, to bym mogła powiedzieć, że z kolei przede mną leży stosik całkiem przyjemnych lektur... Ale nie powiem ;)
UsuńZamieńmy się! ;)
UsuńNieufna jestem wobec tych wszystkich powieści wypływających na fali pewnych "mód", a już do szału mnie doprowadzają "zachęty" wydawców, porównujące każdego gryzipiórka do wielkich sław... Tym niemniej "Anioły" chwaliła również i Jane Doe, teraz nie zmiażdżyłaś recenzją i Ty, więc pewnie coś jest na rzeczy i książkę można przeczytać:-)
OdpowiedzUsuńTakie porównania przyprawiają mnie o gęsią skórkę :/ Ale książka, chociaż nie powala na kolana, jest całkiem przyzwoita i można spokojnie się za nią zabrać :)
Usuńsądzę, że dam szansę tej książce :) kryminały lubię, więc chętnie :)
OdpowiedzUsuńA więc miłej lektury :) Jak już wspomniałam, za kilka dni ogłoszę konkurs, w którym nagrodą będzie jej egzemplarz :)
UsuńDrugim Beckettem to ten pisarz na pewno nie jest, bo jako fanka Becketta będę bronić jego oryginalności do upadłego :P Mnie też niesamowicie drażnią takie porównania. Możliwe, że dam tej książce szansę, bo nie czytałam jeszcze żadnej powieści z akcją umiejscowioną w Finlandii. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPóki co czytałam tylko jedną książkę Becketta, ale od razu widać, że Ci panowie wiele wspólnego ze sobą nie mają ;)
UsuńLubię kryminały, więc z chęcią przeczytam :)
OdpowiedzUsuńA ja powiem zdecydowane nie.
OdpowiedzUsuńBrzmi nieźle;)
OdpowiedzUsuńM.
Nie jestem zbyt mocno zafascynowana tą skandynawską modą. Wolę klasyczne kryminały. Jednak być może kiedyś sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takowe książki, dlatego z przyjemnością książkę przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńWlasnie chcialem siegac po te ksiazke, ale jednak chyba najpierw przeczytam cos innego, a te odloze na pozniej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!