Fantasy w klimatach słowiańskich to zdecydowanie coś, co od razu przykuwa moją uwagę. Dlatego też z dużym zainteresowaniem i wielkimi nadziejami sięgnęłam po „Władcę wilków”, pierwszy tom trylogii „Czarnoksiężnik”, autorstwa słowackiego pisarza Juraja Červenáka.
Wydany po raz pierwszy prawie dekadę temu cykl zdobył w Czechach i na Słowacji dużą popularność i przyniósł autorowi Nagrodę Akademii Science Fiction, Fantasy i Horroru w kategorii „Najlepsza czeska i słowacka książka roku”. W maju bieżącego roku nakładem Instytutu Wydawniczego Erica ukazało się polskie wydanie poprawionego przez Červenáka tomu pierwszego.
Książka rozpoczyna się zwięzłą, ale interesującą, notą od autora, w której wyjaśnia, co zainspirowało go do napisania tej powieści (niemały okazał się tu wpływ twórczości Andrzeja Sapkowskiego). Pisarz ze sporą dawką humoru i autoironii przedstawił także krótką historię ewolucji głównych bohaterów oraz zmiany, jakie wprowadził do wersji, która ukazała się w Polsce w porównaniu z pierwszym wydaniem.
Akcja powieści toczy się na przełomie VIII i IX wieku w północnej części królestwa stworzonego przez wojowniczych i okrutnych Awarów, czyli mniej więcej na terenie współczesnych Czech i Słowacji. Głównym bohaterem jest chodząca legenda, Czarny Rogan, którego imię wzbudza szacunek wśród „swoich” i strach wśród wrogów. W swoim trzydziestokilkuletnim życiu zdążył już walczyć dla wielu słowiańskich książąt, Karola Wielkiego, a nawet bułgarskiego chana, a sława niezrównanego łucznika wyprzedza go, gdziekolwiek by się nie udał. Jednak nie w głowie mu zaszczyty czy łupy z kolejnych bitew, jedyne co nadaje jego życiu sens to zemsta na Awarach, którzy kilkanaście lat wcześniej brutalnie zamordowali jego żonę, a małego synka porwali, by złożyć go w ofierze swemu krwiożerczemu bogowi, Kelgarowi. Rogan z zawziętością tropi przede wszystkich drużynę Krwawych Psów, najokrutniejszych, wyzbytych z resztek człowieczeństwa zbirów. Podążając ich śladem spotyka wiedźmę Mirenę, zwaną Osą, wojownika Wielimira, wilka z zaświatów mówiącego ludzkim głosem, Gorywałda, a nawet samą panią zaświatów, Morenę.
Jak autor podkreślił we wstępie, fabuła jest dosyć mocno osadzona w realiach wczesnego średniowiecza (zainteresowani mogą sięgnąć także do noty historycznej umieszczonej na końcu książki), choć na pierwszy plan wysuwają się liczne wątki fantastyczne. Červenák z upodobaniem czerpie z mitologii i wierzeń słowiańskich – zarówno jeśli chodzi o bóstwa, jak i pomniejsze stworzenia. Powieści fantasy w zdecydowanej większości zapełnione są krasnoludami, elfami i wampirami, z przyjemnością więc czyta się o swojskich gnomach, ożywieńcach i Babie Jadze. Zwłaszcza dużą sympatię poczułam do pewnego mgłowca, stworzenia, o którym wcześniej nawet nie słyszałam. Sami bogowie i zaświaty nie zostały niestety przedstawione w równie interesujący sposób i pozostawiły pewne wrażenie niedosytu. Mam nadzieję, że zmieni się to po lekturze kolejnych tomów serii.
Dużym atutem powieści są jej główni bohaterowie. Sam Rogan jest interesującą postacią, zwłaszcza, że dopiero zaczyna pokazywać, na co naprawdę go stać, jednak znacznie bardziej spodobali mi się jego towarzysze. Przedsiębiorcza, niezależna i niebezpieczna wiedźma Mirena, obdarzona dużą mocą i ciesząca się łaską bogini Księżyca Chors, jest bardziej wyzwolona niż niejedna współczesna kobieta. Bardzo polubiłam wspomnianego już mgłowca, zwłaszcza podczas jego prób znalezienia sobie odpowiedniego imienia, żałuję tylko, że jego wątek dosyć szybko się kończy. Duży potencjał ma także w sobie wilk Grywałd, podchodzący do wszystkiego z ironicznym spokojem. Pojawia się on jednak dopiero w ostatnich rozdziałach, więc nie miałam szansy bliżej przyjrzeć się jego postaci.
„Władca wilków” to mieszanka fantastycznych elementów i krwawych potyczek, gdzie trup ściele się gęsto i niekoniecznie estetycznie. Próżno dorabiać do niej jakąś ukrytą ideologię, czy drugie dno; w zasadzie jest to powieść prosta i mało skomplikowana, którą połyka się błyskawicznie bez większego zastanawiania się. W zależności od oczekiwań czytelnika można to potraktować zarówno jako wadę, jak i zaletę książki. Jeśli sięga się po nią dla zwykłej rozrywki, powinna bez problemu spełnić swoje zadanie. Sam autor porównał we wstępie Rogana do rewolwerowca granego przez Clinta Eastwood, który jednym strzałem rozprawiał się z kolejnymi drabami. Czarny wprawdzie korzysta z łuku, a nie colta, ale schemat jest w miarę ten sam.
Wydanie książki bardzo przypadło mi do gustu. Ciekawostką jest fakt, że grafika znajdująca się na okładce to debiutancka praca Michala Ivana, który obecnie jest jednym z najlepszych słowackich ilustratorów w kategorii fantasy. Tytuły poszczególnych rozdziałów zostały wytłuszczone czcionką stylizowaną na starodawne pismo, a dzięki dużej czcionce czytanie jest przyjemne i mało męczące.
„Władca wilków” nie jest może arcydziełem, ale z pewnością jest interesującą nowością na polskim rynku wydawniczym i przyjemnym słowiańskim akcentem we współczesnej literaturze fantasy. Mimo pewnych niedociągnięć z niecierpliwością czekam na drugi tom trylogii, Miecz Radogosta.
Przeczytaj także wywiad z autorem, Jurajem Červenákiem
Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
Hmm chyba sięgnę po nią jak będą miała okazję, szczególnie kuszą mnie te nawiązania do mitologii i wierzeń słowiańskich
OdpowiedzUsuńJa mam słabość do słowiańskiej mitologii, więc wszystko co jej dotyczy ma na wstępie dużego plusa ;)
UsuńMało wiem o niej, choć chciałabym, dlatego każde nawiązanie do niej bardzo chłonę z braku czasu na jakieś większe studia na ten temat.
UsuńPozdrawiam
Z chęcią przeczytam tą książkę. Lubię fantasy a rodzime klimaty rzadko się w tym gatunku zdarzają. Więc skorzystam ;)
OdpowiedzUsuńZupełnie nie znam tych słowackich rewirów... Ostatnio dość interesują mnie mitologiczne stworzenia, zwłaszcza te słowiańskie, nawet zaopatrzyłam się w "Bestiariusz słowiański" i tak sobie myślę, że choćby dla tych sympatycznych stworzeń warto byłoby sięgnąć. Mgłowiec. Hm. Też nie obiło mi się o uszy:-)
OdpowiedzUsuńW moim przypadku to absolutnie pierwszy kontakt ze słowacką fantasy, ba! ze słowacka literaturą w ogóle. Sapkowski to nie jest, ale czyta się przyjemnie :)
UsuńA "Bestiariusza" też planuję sobie sprawić, bo to coś akurat dla mnie :)
Słowacka fantasy? Jestem za!
OdpowiedzUsuńJa również spróbuję zapoznać się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńi kolejna seria... czy nikt już nie pisuje książek w wydaniu jednego egzemplarza? :P czemu to co ciekawe, musi być rozciągane w trylogię, bądź jeszcze dłuższe cykliczne serie ;] a potem skąd na to wszystko brać....
OdpowiedzUsuńaczkolwiek ta historia wygląda interesująco :)
Masz rację, prawie wszystkie fajne książki, które teraz są wydawane to dopiero początek cyklu. Z drugiej strony im więcej dobrego czytania, tym lepiej ;)
Usuńtak, niby masz rację... ale bądźmy realistkami, raz że kwestia pieniędzy, a dwa miejsca, bo gdzie to potem upychać jeśli już się kupi xD mi osobiście zaczyna brakować wolnej przestrzeni na książki :/
UsuńPostaram się go wepchnąc do kolejki :)
OdpowiedzUsuńJeśli nadarzy się okazja, to może i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńNie przepadam za fantasty, acz wszystkim innym życzę miłej lektury! :)
OdpowiedzUsuńZapowiada się naprawdę fajna książka! Z wielką chęcią przeczytam :D
OdpowiedzUsuńFantasy w słowackim wydaniu? Chyba mi się podoba ten pomysł ;)
OdpowiedzUsuńFanką tego gatunku nie jestem, ale na tą książkę może się skuszę:)
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :-)
OdpowiedzUsuńczy ktoś wie kiedy kontynuacja będze wydana
OdpowiedzUsuńNiestety nie wiem. Byłabym wdzięczna za podpisywanie się, choćby imieniem czy nickiem :)
Usuń