Tytuł Awantura na moście Autor Marcin Hybel Wydawnictwo Instytut Wydawniczy Erica Data wydania 2012-06 Stron 288 |
„Poznaj świat, w którym było tak błogo, że niektórych aż
krew zalewała.”
Gdy tylko zobaczyłam w zapowiedziach wydawniczych „Awanturę
na moście”, przykuła moją uwagę zarówno okładką, jak i opisem fabuły.
Zainteresował mnie zwłaszcza podtytuł powieści – „Komedyja wieków minionych”,
który dobrze oddaje atmosferę i treść książki. Jak można dowiedzieć się także z
noty umieszczonej na tylnej okładce, jest to komedia, która w zamierzeniu ma
być swoistą „satyrą na wieki średnie, świat fantasy, a nawet kwestie wiary i
nauki.” Cóż, nie ukrywam, że w związku z tym moje oczekiwania odnośnie jej
lektury były bardzo wysokie.
Akcja powieści toczy się w ciągu niespełna jednego dnia w
Nogradzie, średniowiecznym mieście, w którym od lat panuje spokój i dobrobyt.
Taki stan rzeczy daje się we znaki niemal wszystkim mieszkańcom, według których
życie stało się zbyt leniwe i nawet nie ma, o czym debatować w karczmach. Gdy
nuda sięga już zenitu, dwóch krewkich staruszków postanawia przypomnieć sobie
dawne czasy i napaść na dom bogatego kupca (pal licho góry płacideł, jakie
zdobędą – liczy się przecież dreszczyk emocji!). W tym samym czasie kapłan
Peruna, bogobój Kumar postanawia w dosyć niekonwencjonalny sposób ściągnąć do
świątyni wiernych. Gdy do tego dodamy parę młodych zakochanych, którzy wbrew
wszelkim zasadom postanawiają udać się na schadzkę, powstaje mieszanka
wybuchowa.
Powieść z założenia miała być lekka i dowcipna, i to się
autorowi udało. Niestety została napisana dosyć nierówno i fragmenty, przy
których lekturze łzy ciurkiem płynęły mi po policzkach ze śmiechu, przeplatają
się ze scenami raczej nudnymi i niewiele wnoszącymi do głównej fabuły. Jednym z
najlepszych i najzabawniejszych rozdziałów
książki był ten poświęcony bandzie rzezimieszków, którzy szykują napad na wóz
kupiecki – świetny humor sytuacyjny, powalające dialogi i nietuzinkowi
bohaterowie. Dobrze zaprezentowały się też sceny poświęcone dwóm staruszkom,
emerytowanemu włamywaczowi, oraz czarodziejowi, któremu żona zabrała księgę
zaklęć i którego regularnie dyscyplinuje solidną warząchwią. Znacznie słabiej
wypadają fragmenty z bogobojem oraz kupiecką córką, Aliwią.
Autorowi udało się naprawdę dobrze wyszydzić niektóre
ludzkie zachowania i gdy dokładniej wczytamy się w kolejne rozdziały, okazuje
się, że po trochu dostało się tu niemal wszystkim – lansującej się młodzieży, chciwemu
klerowi, gejom, żonom-heterom, itd. Nie da się jednak ukryć, że obok świetnego
dowcipu w niektórych fragmentach zaprezentowane poczucie humoru ciągnie raczej
w stronę tanich, amerykańskich komedii dla młodzieży.
Największą zaletą powieści są bohaterowie. Do
najciekawszych, a jednocześnie moich ulubionych, zaliczają się przeze wszystkim
wspomniani wcześniej staruszkowie, którzy wiele by chcieli, ale niestety mogą
tylko ciut-ciut. Prowadzone przez nich dialogi rozbawiały mnie od pierwszych
stron aż do epilogu, a kłopoty w jakie się nieustannie pakowali jedynie
zwiększały moją sympatię do nich. Świetna jest także postać Alforda, głupiego
jak but, ale przystojnego jak gwiazda filmowa, syna kasztelana. Scen z jego
udziałem, gdy próbował czytać, fechtować, a zwłaszcza, gdy szykował się na
randkę z pewnością długo nie uciekną Wam z pamięci.
Książka została napisana językiem, który stanowi
interesującą mieszankę współcześnie brzmiącej narracji oraz dialogów
stworzonych w przestylizowanej do bólu staropolszczyźnie. Spotkałam się już z
opiniami, że jest to jedna z największych wad „Awantury pod mostem”, ale moim
skromnym zdaniem, jest wręcz przeciwnie. Wszystko wskazuje na to, że autor
celowo „przedobrzył” używając nieco udziwnionych, przestarzałych zwrotów,
bowiem budują one specyficzny klimat i pasują do konwencji, w jakiej powstała
powieść. W końcu ma to być satyra, wyśmiewająca nie tylko utarte w literaturze
fantasy schematy, ale i samo średniowiecze. Samych elementów fantastycznych
jest tu z kolei niewiele i wiążą się właściwie jedynie z postaciami
emerytowanego czarodzieja pozbawionego przez małżonkę swej księgi oraz pewnego
ożywieńca. Więcej jednak zdradzić nie mogę, by nie psuć niespodzianki.
Reasumując, książka nie rzuciła mnie na kolana, niemniej
jednak jej lektura znacząco wpłynęła na poprawę mojego humoru. Powieść jest lekka i napisana z przymrużeniem oka,
więc idealnie nadaje się jako wakacyjna lektura.
Jeśli więc potrzebujecie wytchnienia od mrocznych i ciężkich thrillerów,
tudzież klasycznego fantasy, serdecznie zachęcam Was do sięgnięcia po „Awanturę
na moście”.
Moja ocena: 4+/6
Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
Recenzja ukazała się także na stronie Lubimy Czytać
Może sięgnę w te swoje nudne wakacyjne wieczory :)
OdpowiedzUsuńPewnie wtedy ten jeden wieczór nie będzie już taki nudny ;)
UsuńPewnie nie ;)
UsuńJak polskie, z elementami magii i świetnym językiem, to biorę... Nigdy mi takich książek nie za wiele. Sama smakuję teraz opowiadania o Babci Jagódce, i choć niektórzy też mówią, że nie trawią, mnie tam się podoba:-)
OdpowiedzUsuńHm, chyba nie słyszałam o Babci Jagódce... Więc tak w skrócie - z czym to się je?
UsuńBabunia Jagódka to "wiedźma z Wilżyńskiej Doliny" Brzezińskiej. Czytane na raz skutkują przesytem, ale ponieważ to opowiadania, można sobie dawkować.
UsuńDziwna jakaś ta fabuła, ale to dobrze, czasem lubię sięgnąć po nietuzinkową lekturę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
O tak, fabuła jest pokręcona, ale jednocześnie logiczna, zwłaszcza gdy w końcu wszystkie wątki się łączą ze sobą ;)
UsuńNie słyszałam ale już mi się podoba. Średniowiecze to mój konik, więc na pewno po nią sięgnę
OdpowiedzUsuńCóż, to średniowieczne miasto z pewnością różni się od tych, jakie znamy z historii ;)
UsuńPrzekonałaś mnie :) Do tej pory wahałam się czy warto dać tej książce szansę, bo w sumie nie wiedziałam czego się spodziewać i co to w ogóle za książka. Humor mnie przekonał, chętnie poczytam coś wesołego :)
OdpowiedzUsuńCieszę się i mam nadzieję, że się nie zawiedziesz. Ja spodziewałam się ciut czegoś innego, ale i tak mi się podobało :)
UsuńDo mnie książka właśnie jedzie;p/ Jestem ciekawa, czy mi si spodoba.;D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa Twojej opinii, będę wypatrywać recenzji ;)
UsuńŚredniowiecze i do tego totalny błogostan to może być ciekawe połączenie. Doprawione humorem i specyficznym językiem jest warte sprawdzenia.
OdpowiedzUsuńPołączenie zdecydowanie niecodzienne :)
Usuńczytałam, uśmiałam się w kilku momentach :). I zgadzam się co do bohaterów, do tych samych zapałałam sympatią :)
OdpowiedzUsuńTo fajnie, że podobnie odebrałaś tę książkę :)
Usuńhmmm ciekawa recenzja, aczkolwiek chyba tym razem lekturę sobie odpuszczę
OdpowiedzUsuńnie czuję tego "czegoś", co zmusza mnie do sięgnięcia po daną książkę
pozdrawiam serdecznie :)
Bardzo ładna okładka, to ona przykuła moją uwagę w zapowiedziach.
OdpowiedzUsuńFabuła wydaje się być interesująca. Dobrze, że Ci się spodobała. ;)
Mam w planach niedługo ją przygarnąć, także oby mi się również podobała. :)
Pozdrawiam
Książka jest genialna!
OdpowiedzUsuńOsobiście polecam.
Tym bardziej muszę się skusić ;)
UsuńMimo tych wad, które wymieniłaś, czuję się bardzo zaintrygowana, już się rozglądam za tą książką:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Może uda mi się wkrótce przeczytać.
OdpowiedzUsuńOkładka automatycznie wprawiła mnie w zachwyt. Swojska, niebiańska, beztroska, chłopska, z bardzo subtelną szczyptą intrygującego mroku.
OdpowiedzUsuńRzadko kiedy natrafiam na książkę, której akcja toczy się przez tylko jeden dzień. Skomponowanie obszernej książki z jednodniową akcją musi być nie lada sztuką. Niebanalny, niekonwencjonalny pomysł na książkę również, a widzę, że tutaj to wszystko jest.
"Awantury na moście" w swych rękach nie mam. Tkwi u mnie obszerny, intrygujący "Kardynał z Kremla" Toma Clancy'ego, jednak nie dostrzegłam tej książki na Twym blogu.
Z Clancy'm nieustannie mijam się w bibliotece, ale chyba nie czytałam żadnej jego książki. Może kiedy uporam się z całkiem zacnym stosem recenzyjnym skuszę się i na niego. Choć odkąd zaczęłam prowadzić tego bloga i odwiedzać inne podobne, moja lista książek, które chciałabym przeczytać codziennie powiększa się o kilka pozycji... Doba zdecydowanie powinna mieć min. 72 godziny!
UsuńNo ba! Ja niestety mam kilka wolnych dni i znowu coś tam ze studiów muszę przed swym nosem położyć i czas temu poświęcić. A raczej całe dnie i połowę nocy.
UsuńNo ja też ostatnio pozycje ze studiów cały czas czytuję ;) A co studiujesz?
UsuńPrawo, a Ty, Kruszynko?
UsuńFilologię rosyjską:)
UsuńBrzmi intrygująco. :)
UsuńWow jakie świetne opinie. Wstyd nie zajrzeć do tej książki :)
OdpowiedzUsuńWstyd, że książki w bibliotekach nie ma!
UsuńPrzeraża mnie troszkę ta staropolszczyzna
OdpowiedzUsuńTa książka to jakiś istny pogrom - wszędzie są jej recenzje. W tym tygodniu natknęłam się na trzy. Mam nadzieję, że nie będzie mi z lodówki wyskakiwać czy coś.
OdpowiedzUsuńTaki urok nowości wydawniczych... Choć ja się akurat spotkałam do tej pory tylko z jedną ;)
Usuń