"Cień kruczych skrzydeł" Garth Stein


Tytuł Cień kruczych skrzydeł
Tytuł oryginału Raven Stole the Moon
Autor Garth Stein
Wydawnictwo Nasza Księgarnia 
Data wydania 2012-06

Stron 432

Garth Stein znany jest przede wszystkim z poruszającej powieści „Sztuka ścigania się w deszczu”, przetłumaczonej do tej pory na ponad trzydzieści języków. Gdy dzięki niej odniósł sukces i stał się rozpoznawalny, wydawca pisarza postanowił wznowić jego debiutancką książkę, „Cień kruczych skrzydeł”, która po raz pierwszy ukazała się drukiem w 1996 roku. I choć często w takim przypadku jest to odcinanie kuponów od znanego nazwiska, tym razem był to strzał w dziesiątkę.

Jenna i Robert byli kiedyś szczęśliwym małżeństwem. Jednak od wypadku, w którym zginął ich pięcioletni syn, Bobby, coraz bardziej się od siebie oddalają. W drugą rocznicę śmierci chłopca, Jenna postanawia odejść od męża i kierowana impulsem wyrusza na Alaskę, skąd pochodzi jej matka. To właśnie kilka kilometrów od jej rodzinnego miasteczka utopił się Bobby. Od momentu przybycia do miasteczka Wrangell, kobieta kilkakrotnie natyka się na opowieści o kusztakach, indiańskich zwierzęcych demonach, kradnących ludzkie dusze. Choć zdrowy rozsądek nie pozwala w to wierzyć, wszystko wskazuje na to, że nie są to jedynie bohaterowie starych mitów, a śmierć Bobby’ego nie była przypadkowa.

Do tej pory jedynie dwukrotnie spotkałam się z książką, której autor zaczerpnął pomysł na fabułę z wierzeń Indian Północnoamerykańskich. Były to dość liczne horrory Grahama Mastertona, które nie wzbudziły we mnie szalonego entuzjazmu, oraz rewelacyjne opowiadanie Algernona Blackwooda, „Wendigo”. Na tym tle Stein plasuje się bardzo przyzwoicie. Jak możemy dowiedzieć się z posłowia, matka autora urodziła się w opisanym w powieści miasteczku Wrangell, a babcia była rodowitą Indianką z plemienia Tlingitów. Sam Stein wprawdzie nie został wychowany w kulturze swoich przodków i przyznaje, że nie jest znawcą tlingickiej teologii i mitologii, jednak podczas pisania w znacznej mierze korzystał z historii opowiadanych przez indiańskich krewnych. Dużym plusem są także zamieszczone w książce wybrane legendy tlingickie – zachwyciły mnie od pierwszych zdań i mam ochotę na więcej!

Muszę przyznać, że pierwszą połowę książki przeczytałam z zapartym tchem, a podczas lektury niektórych fragmentów ciarki chodziły mi po plecach. Potem jednak częściowo znika gdzieś ta mroczna atmosfera, choć fabuła nadal jest interesująca. W książce nieustannie splatają się dwa główne wątki – nadprzyrodzony związany z kusztakami oraz obyczajowy, dotyczący skomplikowanego życia prywatnego Jenny. W chwili, gdy główna bohaterka opuszcza męża, jej życie staje do góry nogami, głównie za sprawą poznanego na Alasce Eddiego, wobec którego żywi coraz cieplejsze uczucia. Zraniony mąż nie poddaje się jednak tak łatwo i… wywołuje kilka niespodziewanych i emocjonujących zwrotów akcji. Jednak bez obaw, nie znajdziecie tu żadnego mdłego romansidła.

„Cień kruczych skrzydeł” to z jednej strony książka, której głównym celem jest dostarczenie rozrywki czytelnikowi, a z drugiej powieść poruszająca trudne i bolesne tematy. Jej bohaterowie zmagają się z największą tragedią jaka może spotkać rodzica – śmiercią jedynego, ukochanego dziecka. Każde z nich próbuje poradzić sobie na swój własny sposób, oddalają się od siebie, oskarżają się wzajemnie, choć żadne nie powie tego na głos. Czy po czymś takim istnieje jakakolwiek szansa na dalsze wspólne życie? Czy można wybaczyć (komuś, a może przede wszystkim sobie) niedopatrzenie, które doprowadziło do tragedii?

Powieść Gartha Steina wywarła na mnie duże wrażenie, dostarczyła dobrej rozrywki i skłoniła do przemyśleń. Fabuła wciąga, bohaterowie są wiarygodni i naprawdę „ludzcy”, a okładka ma w sobie „coś”, co każe po nią od razu sięgnąć (i tym razem polskie wydanie znacznie bardziej podoba mi się niż oryginalne). Czego chcieć więcej?

Moja ocena: 5/6


Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję wydawnictwu Nasza Księgarnia




Recenzja ukazała się także na Lubimy Czytać



Komentarze

  1. Książka zapowiada się interesująco. Muszę po nią koniecznie sięgnąc !

    OdpowiedzUsuń
  2. Może kiedyś, na razie mam jeszcze dużoooo książek przed sobą :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z Twojej recenzji wynika że nie można się przy niej nudzić, a to połączenie nadprzyrodzoności z obyczajowością zachęca, szczególnie na wieczory z książką gdy trudno jest sprecyzować na jaki gatunek ma się ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem również zachwycona okładkami jaki i obydwoma tytułami

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem dlaczego, ale okładka książki nasuwa mi na myśl książki fantasy.

      Usuń
    2. W końcu kusztaki to elementy fantastyczne ;)

      Usuń
    3. Obie są dla mnie bardzo zwiewne, delikatne, nasza (polska) może troszkę bardziej zmysłowa. Wskazują że ta postać będzie głównym tematem, a ta delikatność, że nie mogę się spodziewać brutalnych akcji, ale bardziej postawi na emocję i przeżycia. Zobaczę jak przeczytam. Bardzo ciekawi jak moja ocena ksiązki po okładce będzie się miała do tego jaka ona naprawdę jest

      Usuń
  5. Och, rany! Zawsze intrygują mnie powieści osnute wokół tradycyjnych wierzeń jakiegoś ludu, z wielką chęcią bym przeczytała:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka kojarzy mi się z "Cmętarzem zwieżąt" Stephena Kinga. Takie było moje pierwsze skojarzenie. Dosłownie mam ciary :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam o "Cmętarzu...", dzięki :) Z tym, że książka Kinga jest typowym horrorem i do ostatniej strony potrafi przerazić. W przypadku "Cienia kruczych skrzydeł" jest nieco inaczej - nie jest to typowy horror, no i nie tak przerażający jak "Cmętarz...", ale ciary i tak były ;)

      Usuń
    2. I to dopiero jest zachęta! :D

      Usuń
  7. przyznam, że mnie zaintrygowałaś
    chętnie bym przeczytała :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie słyszałam o tym autorze, ale muszę nadrobić skoro książka taka dobra. Co do wierzeń indiańskich to Jodi Picoult często sięga do tych motywów w swoich książkach, np. w "Zagubionej przeszłości" czy "Jak z obrazka". W "Dziesiątym kręgu" natomiast opisuje wierzenia i kulturę Eskimosów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba jestem z lekka zacofana, ale żadnej książki Picoult jeszcze nie czytałam... ;)

      Usuń
    2. Ja też nic nie słyszałam.. :)

      Usuń
    3. Książki Picoult bardzo lubię, chociaż po pewnym czasie można odnaleźć schemat w jej twórczości. Mnie to nie przeszkadza i wielu osobom również, dlatego polecam :)

      Usuń
    4. Również nic a nic na temat tej osoby nie słyszałam. Dosiak, zawstydzasz nas! ;)

      Usuń
    5. Tzn. ja o Picoult słyszałam i nawet widziałam film na podstawie jej książki, ale z jej powieściami się nieustannie mijam ;)

      Usuń
    6. Nie ma się czego wstydzić :) Jest tyle książek na rynku, że nie sposób o wszystkich słyszeć, nie mówiąc już o czytaniu. Oczywiście będę was namawiać do twórczości Picoult, bo to jedna z moich ulubionych pisarek :)

      Usuń
    7. Niestety podczas wczorajszej wizyty w bibliotece nie natrafiłam na ani jedną książkę tej pani. :<

      Usuń
    8. Może wszystkie wypożyczono na wakacje? :)

      Usuń
    9. Pewnie tak było, bo to dość poczytna autorka :)

      Usuń
    10. Niestety tych książek W OGÓLE nie ma. :o

      Usuń
    11. Może jeszcze biblioteki nie zdążyły zakupić.

      Usuń
  9. Skoro tu już porównania do "Smętarza dla zwierząt" padają, w dodatku są tu legendy indiańskie, to czuję się zachęcona. Nawet bardzo, tym bardziej, że na rynku niemieckim tę książkę chyba już dawno zapomniano, bo wszędzie wymieciona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że czytałaś Kinga z pierwszym tłumaczeniem :) Bardziej podobał mi się Smętarz niż Cmętarz, ale teraz w sprzedaży dostępna jest chyba tylko nowa wersja.
      Co do porównania tych dwóch książek, to łączy je jedynie motyw indiańskiej legendy i nie stawiałabym ich obok siebie, bo to jednak inna bajka...

      Usuń
    2. Słusznie zauważyłaś... Drugiego tłumaczenia nie znam, ale tak się zżyłam już z samym tytułem, że mi nie przechodzi przez klawiaturę "Cmętarz":-)
      Nie szkodzi, że inna bajka, książkę mam już w koszyku.

      Usuń
    3. A więc przyjemnej lektury, mam nadzieję, że się nie zawiedziesz :)

      Usuń
  10. Intrygująca fabuła, świetna okładka.
    Stricte w mój gust, nawet pomimo faktu, że stuprocentowym horrorem książka ta nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  11. A mi się nie widzi ta książka. W sumie miałam ją kiedyś w ręce, jak byłam w empiku, ale kupiłam inną powieść. W sumie nie mówię nie, jednak lubię książki z dreszczykiem i takie które dostarczają dużej dawki emocji. Zastanowię się.;D

    OdpowiedzUsuń
  12. Brzmi ciekawie i to bardzo.

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak mnie zaciekawiła Twoja recenzja aż ją sobie zamówiłam i już na nią czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
  14. właśnie skończyłam czytać. jeśli ktoś lubi takie klimaty to książka warta przeczytania. naprawdę dobra:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agatko, cieszę się, że Ci się podobała, polecam się na przyszłość :)

      Usuń
  15. Jest po prostu cudowna. Wypożyczyłam ją w bibliotece i szczerze mówiąc przez 2 dni ociągałam się, żeby się za nią zabrać. Nigdy nie czytałam książek o podobnej tematyce, gdyż twierdziłam, że są po prostu nudne. I kiedy zaczęłam ją czytać, doznałam szoku. Nie mogłam się od niej uwolnić! Naprawdę szczerze polecam. I jeszcze jedno...nie bójmy się sięgać po nowe rzeczy :)

    Ewelina

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz