Tytuł Studnia bez dnia Autor Katarzyna Enerlich Wydawnictwo RM Data wydania 2012-06 Stron 256 |
„Studnia bez dnia" to moje
pierwsze spotkanie z twórczością Katarzyny Enerlich. Gdy w moje ręce trafia
książka autorstwa pisarza, o którym nie wiem prawie nic, zwykle podchodzę do
niej z pewną dozą sceptycyzmu. Po przeczytaniu opisu umieszczonego przez wydawcę
na okładce, byłam nastawiona na pełną zagadek, trzymającą w napięciu opowieść w
rodzaju thrillera historycznego. Tego się nie doczekałam, niemniej jednak
lekturę „Studni bez dnia" zaliczam do tych raczej udanych.
Główną bohaterkę powieści,
Marcelinę poznajemy, gdy staje na życiowym zakręcie. Przez przypadek dowiaduje
się o romansie męża, a po chwili jest świadkiem jego wypadku samochodowego.
Wypadku, w wyniku którego niewierny małżonek umiera po kilku dniach. Marcelina
nawiązuje zupełnie dla mnie niezrozumiałą przyjaźń z kochanką męża, która na
pewien czas staje się jej wyjątkowo bliska. Zdaję sobie sprawę, że tragiczne
wydarzenia (w tym przypadku śmierć męża jednej, a kochanka drugiej kobiety)
zbliżają do siebie ludzi, jednak taka relacja wydaje mi się bardzo mało
prawdopodobna.
Nagłe pogorszenie sytuacji
finansowej zmusza główną bohaterkę do zamieszkania w mało ciekawej kamienicy i
podjęcia dodatkowej pracy, co okazuje się przełomem w jej życiu. Nową sąsiadką
Marceliny jest Anna Kot, toruńska kierowniczka wycieczek, żwawa staruszka,
której energii i wigoru mogłaby pozazdrościć niejedna dwudziestka. Kobiety
szybko nawiązują nić porozumienia, która przeradza się w przyjaźń. To właśnie
Anna opowiada Marcelinie legendę o toruńskim kupcu Tischnerze, który jedną ze
swoich kochanek obdarował pierścieniem z bezcennym rubinem wydobytym z Gór
Izerskich. Marcelina nie przypuszcza nawet, jak bardzo ta opowieść wpłynie na
jej dalsze życie. A wszystko to za sprawą pracy, jaką podjęła u rzeźbiarza
Tadeusza Zawiejskiego, w którego pracowni kobieta odkrywa średniowieczną...
studnię!
Ciekawostką z pewnością jest
fakt, że opisane przez Katarzynę Enerlich miejsca, jak choćby pracownia
malarska z ukrytą w niej starą studnią, istnieją naprawdę. Jak na końcu książki
wyjaśnia sama autorka, wielu głównych bohaterów ma swoje pierwowzory wśród
znanych pisarce osób. To także w nocie od autorki zostaje wyjaśniony
enigmatyczny tytuł powieści, który zdecydowanie nie jest błędem edytorskim.
„Studnia bez dnia" zabiera
nas w podróż po Toruniu, który poznajemy z zupełnie innej strony niż podczas
turystycznych wycieczek. W opowieściach wplecionych w fabułę książki można
znaleźć odpowiedź na wiele pytań, m.in. dlaczego na Starówce sprzedaje się zwykle
figurki piesków, żab i aniołów. To właśnie takie niebanalne przedstawienie tego
magicznego miasta jest jedną z największych zalet tej książki.
Lekturę powieści urozmaicają
interesujące fotografie wykonane przez autorkę, na których można nie tylko
znaleźć niektóre z opisywanych przez nią zdjęć, ale także zobaczyć proces
powstawania figurek sprzedawanych w budkach na toruńskim Starym Mieście. Całe
wydanie książki jest przyjemne dla oka. Okładka w sztywnej, grubej oprawie jest
solidna i dobrze się prezentuje, a duży i wyraźny druk jest widocznym ukłonem w
kierunku czytelnika.
Już od pierwszych stron oczarował
mnie styl autorki - lekki, bezpretensjonalny, a jednocześnie malowniczy;
widoczny znak, że mamy do czynienia z utalentowaną pisarką, która debiut z
pewnością dawno ma już za sobą. Niestety pod względem fabularnym nie jest tak
kolorowo. Po przeczytaniu ostatniej strony i zamknięciu książki przez chwilę
zastanawiałam się, o czym tak naprawdę jest ta powieść. I szczerze mówiąc do
tej pory do końca tego nie wiem. Trudno także jest mi precyzyjnie
przyporządkować ją do konkretnego gatunku. Nastawiona na thriller historyczny,
wypatrywałam nieodkrytych jeszcze tajemnic Torunia z rozdziału na rozdział, ale
doczekałam się ich dopiero w drugiej połowie książki. Mamy tu wiele wątków
obyczajowych, maleńką dawkę zjawisk nadprzyrodzonych, legendę, w której tkwi
spore ziarno prawdy i wątek kryminalny, który niestety okazał się klapą. Jest
to na szczęście historia poboczna i nie ma większego wpływu na główną fabułę, a
jednak pewien niesmak pozostał.
Czym zatem, najprościej rzecz
ujmując, jest „Studnia bez dnia"? Bardzo dobrym czytadłem, ale niewiele
ponad to. Świetnie sprawdzi się jako lekka lektura na właśnie rozpoczynające
się wakacje, choć wielkiego dreszczu emocji raczej nie wzbudzi.
Moja ocena: 4+/6
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu RM oraz portalowi Secretum, na którym tekst został opublikowany jako oficjalna recenzja.
Bardzo zachęcająca recenzja :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100 % ;)
UsuńNiestety nie okładka...
UsuńAutorka cieszy się obecnie szaloną popularnością w blogosferze, poza nią chyba też, ale prawdę mówiąc, spodziewałam się chyba nieco więcej - więcej zagadki, thrillera, tajemnicy, a mniej czytadła...
OdpowiedzUsuńTeż spodziewałam się właśnie czegoś takiego, opis wydawcy jest niestety nieco mylący, bo skupia się na tej tajemnicy, choć to w zasadzie wątek poboczny.
UsuńWażne, żeby czytelników zainteresować.
UsuńJuż gdzieś słyszałam o tej książce. Tak zachęcasz, ze poszukam jej :))
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :)
OdpowiedzUsuńOkładka? FATALNA. Przyjaźń żony z kochanką nagle zmarłego męża = to jest to. Intrygujące i niespotykane, przeboleję nawet widok okładki. ;P Ostatecznie cała historia z pierścionkiem mnie zniechęca, ciekawi fakt, że autorka czerpała inspiracje żywcem z rzeczywistości.
OdpowiedzUsuńJuż sam tytuł przekonuje mnie do tej książki :)
OdpowiedzUsuńMnie również, ale okładka odstrasza, przypominając mi stertę tanich romansów leżących przy wannie w domu mojej koleżanki (!)
UsuńKażdy ma prawo do własnej opinii ;)
UsuńA przede wszystkim do jej wyrażenia tutaj.
UsuńDawne legendy, średniowiecze... byłam bardzo sceptycznie nastawiona wobec kolejnej rodzimej autorki, w dodatku chwalonej pod niebiosa przez czytelników, ale fabuła książki idealnie wpasowuje się w mój czytelniczy gust! Może warto się przekonać do prozy pani Enerlich?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Chcę poznać książki tej autorki wszyscy piszą o niej bardzo pozytywnie.
OdpowiedzUsuńRównież widziałam wiele pochlebnych recenzji ;)
UsuńZapraszam Cię do zabawy w 11 pytań:)
OdpowiedzUsuńNie znam tej pisarki ale lubię odkrywać nowych polskich twórców, więc będę o niej pamiętać :)
OdpowiedzUsuńO autorce słyszałam wiele dobrego, o jej książkach także. Jest to kolejna pozycja, po którą pragnę sięgnąć. :)
OdpowiedzUsuńKolejny już raz widzę recenzję tej książki... a ja nadal nie znam twórczości autorki, wstyd...
OdpowiedzUsuńZ chęcią przeczytam opowieść o Toruniu. Swoją drogą zamierzam się tam wybrać w te wakacje ;)
OdpowiedzUsuńJa byłam wiele lat temu i niestety nie pamiętam już szczegółów miasta, ale chętnie wybrałabym się znowu :)
UsuńNo ja tam byłam raz w życiu z tego co pamiętam :) Zapraszam do mnie, właśnie organizuję konkurs :P Może warto powspominać dawne czasy i poddać je refleksji ? :)
UsuńTeż mam zamiar niedługo zapoznać się z twórczością tej autorki. Ciekawe jak ja ją odbiorę ;)
OdpowiedzUsuńWłaściwie nie wiem czemu, ale jakoś unikam książek tej autorki. Bez wyraźnego powodu, tak po prostu wychodzi. Chyba powinnam się przemóc i coś przeczytać, żeby zyskać pojęcie o twórczości Enerlich, ale żona zaprzyjaźnia się z kochanką męża? Jak dla mnie wierutna bzdura. Niby to tylko jeden z wątków, ale zniechęca jakoś.
OdpowiedzUsuńWątek tej przyjaźni jest chyba największą pomyłką tej książki, bo jest tak nierealny, że bardziej już chyba nie można... Ale jako wakacyjne czytadło, powieść jest niezła :)
UsuńPomyślę o niej :) Kusi mnie, ale czytadeł ostatnio też miałam pod dostatkiem.
UsuńCzytadeł dużo, a czasu niestety nie dobywa ;/
UsuńCzytałam sporo pozytywnych recenzji a u Ciebie nie jest już tak różowo. Ale po tym co napisałaś rozumiem Twoją opinię. W sumie najbardziej podoba mi się ujęcie Torunia, więc może się skuszę.
OdpowiedzUsuńJa trochę żałuję, że nie mam szansy wybrać się teraz do Torunia, sprawdziłabym kilka miejsc opisanych w książce :)
UsuńNie ma to, jak zobaczyć to wszystko ,,na żywo" ;)
UsuńOby tylko rozczarowania nie doznać...
UsuńMimo polskiego nazwiska jestem bliska skuszenia się ;)
OdpowiedzUsuńPolscy autorzy naprawdę nie są tacy źli! :)
UsuńZ polskich autorów chyba najbardziej lubię Ewę Nowak, mam chyba z 4 jej książki :)
UsuńJa chyba jestem uprzedzona do polskich autorów ;)
Usuń@Paula, a który to polski pisarz tak Ci podpadł? Kogo się wystrzegać? :)
Usuń@Kruszynka, chyba nie miałam jeszcze okazji czytać żadnej z jej książek, którą poleciłabyś na początek?
Ja jako pierwszą przeczytałam ,,Rezerwat niebieskich ptaków". Z racji tego, że mi się spodobała przeczytałam jeszcze ,,Ogon Kici" i ,,Michał jakiś tam" z tej samej serii, oraz kilka innych tej autorki :)
UsuńW sumie to żaden konkretny. Tak jakoś ich nie doceniam...
UsuńA może to zwykłe uprzedzenia, daj szansę kilku dobrym autorom i zobaczysz, że zmienisz zdanie ;)
UsuńZa dobre i lekko cierpkie (potrzebne!) słowa pięknie dziękuję. Polską literaturę warto czytać. Na pewno. Serdeczności Czytelnikom załączam. Katarzyna Enerlich
UsuńPani Katarzyno dziękuję za odwiedziny i komentarz.
UsuńPozdrawiam :)
Polscy autorzy = ♥ dla Pilipiuka! ♥
UsuńZ Twoich słów wynika, że to kolejna książka po lekturze której budzą się "chęci i ochoty" (tym razem do np obejrzenia Torunia na własne oczy) i która również przybliża nam pewne miejsca, zdradza ich ciekawostki. To bardzo zachęca!
OdpowiedzUsuńOczywiście, tym bardziej, jeżeli odwiedziło się dane miejsce;)
Usuń