Tytuł Upierzony wąż Tytuł oryg. The Feathered Serpent Autor Edgar Wallace Wydawnictwo Damidos Data wydania 2012-06 Stron 235 |
„Upierzony wąż" to moje
drugie spotkanie z twórczością Edgara Wallace'a, autora licznych powieści
kryminalno-awanturniczych, które cieszyły się dużą popularnością w pierwszej
połowie XX wieku. Recenzowana przeze mnie poprzednio „Brama zdrajców"
okazała się przyjemną i interesującą lekturą, więc z chęcią sięgnęłam także po
kolejną książkę autorstwa tego brytyjskiego pisarza, która ukazała się właśnie
na rynku nakładem wydawnictwa Damidos.
Akcja powieści toczy się w latach
dwudziestych w Londynie. Piękna, choć kapryśna aktorka znajduje w swojej
torebką małą karteczkę z ostrzeżeniem od Upierzonego Węża. Traktuje ją jako
niezbyt udany dowcip aż do czasu, gdy zostaje napadnięta tuż przed swoim domem,
a z jej domu ktoś kradnie jej ulubiony, stary sygnet. W tym samym czasie
podobne ostrzeżenie otrzymuje finansista znany z szemranych interesów, znany w
Londynie rzezimieszek oraz obdarzona talentem artystycznym córka zmarłego
fałszerza pieniędzy. Wkrótce dochodzi też do pierwszego morderstwa. Sprawa
budzi coraz większe zainteresowanie opinii publicznej, do jej zbadania zostaje
więc oddelegowany dziennikarz specjalizujący się w aferach kryminalnych.
Śledztwo doprowadza go do kultu azteckiego bóstwa - Upierzonego Węża.
Książka powstała w 1927 roku i
świetnie oddaje klimat ówczesnego Londynu. Jest to typowa powieść w stylu
retro, co można zauważyć zarówno w fabule, jak i języku używanym przez autora.
Konwenanse, jakich przestrzegają bohaterowie, choć sami uważają się za całkiem
wyzwolonych, mogą we współczesnym czytelniku wywołać przede wszystkim uśmiech
pobłażania. Z drugiej strony buduje to specyficzną atmosferę i obrazuje
mentalność ludzi żyjących w dwudziestoleciu międzywojennym.
Akcja powieści toczy się szybkim
rytmem już od pierwszych stron. Choć początkowo intryga jest nieco
skomplikowana, Wallace stopniowo odkrywa przed czytelnikiem kolejne elementy
układanki, dzięki czemu sytuacja staje się bardziej klarowna. Jednocześnie, aż
do ostatnich stron rozwiązanie zagadki pozostaje tajemnicą, co sprawia, że
trudno oderwać się od lektury.
Ciekawym akcentem jest porównanie
pracy ówczesnych prywatnych detektywów działających na terenie Wielkiej
Brytanii i Stanów Zjednoczonych. Pierwsi z nich mieli ograniczone pole
działania, niewiele uprawnień i wzbudzali raczej niechęć policji. Natomiast ich
amerykańscy koledzy po fachu nie tylko mogli prowadzić śledztwa z dużym
rozmachem, ale też często współpracowali z oficjalnymi organami ścigania, czego
najlepszym przykładem może być postać Philippa Marlowe'a stworzona przez
Raymonda Chandlera
Najsłabszą stroną powieści są
niestety sylwetki głównych bohaterów. Prowadzący śledztwo dziennikarz, Piotr
Dewin, nie tylko nie wzbudził mojej sympatii, ale wręcz irytował swoim zachowaniem.
Nie podobały mi się zwłaszcza sceny jego spotkań z sekretarką Daphne, która
pomaga mu w prowadzonym dochodzeniu. Po raz pierwszy spotykają się, gdy Dewin
rozpoczyna zbieranie materiałów do artykułu o Upierzonym Wężu, ale już kilka
dni później on mówi jej per „kochanie" i entuzjastycznie zapewnia, że jest
mu droga. Szkoda tylko, że nie widać tego podczas ich spotkań, gdy traktuje ją
jak nieco mało rozgarniętą kobietkę, którą należy chronić przed wszelkim złem.
Zdaję sobie sprawę, że jest to po prostu przedstawienie realiów typowych dla
ówczesnych czasów, a jednak drażniło mnie to podczas lektury.
Mam także zastrzeżenia do opisu
umieszczonego na okładce książki, ponieważ wprowadza on w błąd. Możemy więc
przeczytać, że "Upierzony Wąż grasuje na ulicach Londynu. Napada na
urodziwe damy obwieszone kosztowną biżuterią", natomiast w praktyce
okazuje się, że ofiarą padła tylko jedna urodziwa dama i to bynajmniej nie ze
względu na noszoną biżuterię. A kolejnymi osobami, które atakuje tajemniczy
napastnik są dwaj mężczyźni...
Niemniej jednak, „Upierzony
wąż" to interesująca pozycja dla miłośników retro-kryminałów, gdzie brak
jest brutalności i niepotrzebnego rozlewu krwi, a zamiast nich można znaleźć
zawiłą intrygę i tajemnice przeszłości.
Moja ocena: 4/6
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Damidos oraz portalowi Secretum.pl
Tekst stanowi oficjalną recenzję dla Secretum.pl
I tematyka i klimat idealnie wpasowują się w mój gust. Trochę szkoda, że słabe kreacje bohaterów, ale mimo wszystko i tak mnie ciągnie do tej książki:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Taki stary styl ma swój niewątpliwy urok i mimo pewnych wpadek z chęcią sięgnę po kolejną książkę Wallace'a, więc nie dziwię się, że także Cię do niej ciągnie ;)
UsuńPozdrawiam!
Znowu wpadka na okładce... Potwornie mnie irytują te głupoty wypisywane na okładkach, naprawdę, czy to tak trudno przeczytać książkę, którą się wydaje?...
OdpowiedzUsuńA sam Wallace jest fajny, taki staroświecki właśnie. Nie są to wyżyny literatury, ale jednak jakieś tam podwaliny gatunku.
Tak, te opisowe wpadki są straszne, zwłaszcza, gdy sugerując się opisem kupuję książkę, a potem się okazuje, że jest o czymś zupełnie innym :/
UsuńMam wielką ochotę poznać takie retro kryminały, nie ze względu na samą zagadkę, ale po to żeby poczuć klimat tamtych lat. Świetnie, że znalazło się wydawnictwo, które wskrzesza takie perełki :)
OdpowiedzUsuńZauważyłam, że Damidos właśnie gustuje w takich starych książkach. I dobrze, nowości mamy aż nadto na rynku wydawniczym :)
UsuńTeż tak uważam, mam nadzieję, że Damidos wyda jeszcze więcej zapominanych już dzisiaj książek.
UsuńKsiążka zapowiada się intrygująco, ciekawe wedlug jakich kryteriów wybierano ofiary ;)
OdpowiedzUsuńA tego nie zdradzę ;)
UsuńZ chęcią kiedyś przeczytam, ale na razie zajmę się stertą książek na moich półkach :)
OdpowiedzUsuńO, to chyba coś stricte dla mnie - czasem z pasją sięgam po intrygującą zagadkę wyzbytą litrów krwi. Ponadto rok wydania, czas i miejsce trwania książkowej akcji, a nawet i okładka - wszystko to do lektury mnie zachęca.
OdpowiedzUsuńBłędy na okładkach napawają mnie śmiechem. Wydają, a nie wiedzą co? Automatycznie mniejszy autorytet wydawnictwa.
Dokładnie, choć jedna osoba mogłaby przeczytać wydawaną książkę, a może opis powinien robić tłumacz, który siłą rzeczy zna całą treść? A może by tak po prostu patrzeć dokładnie na opisy oryginalne? Eh...
UsuńWydaje się bardzo interesująca. Zwłaszcza, że lubię takie klimaty. Co do opisu na okładce, który jest niezgodny z książką to - dla mnie to nie nowość. Już wiele razy niestety miałam z tym styczność i cóż... zastanawia mnie co za idiota (za przeproszeniem) je pisze. Już nawet lekko inteligentny człowiek umiałby zrobić opis książki, której nie czytał ,tak jednak by wyglądało jakby czytał. Tak sądzę. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do nas.
czasem te opisy wyglądają na takie jakby pisał je ktoś kto zapoznał się tylko ze streszczeniem pierwszego rozdziału, a i to tylko po łebkach
UsuńZgadzam się, dziewczyny całkowicie, a ponieważ już rzuciłam swoje trzy grosze powyżej na ten temat, już nie będę się powtarzać ;)
UsuńBardzo podoba mi się tematyka; zdecydowanie wolę intrygi i tajemnice niż przemoc i krew. Jeśli "spotkam" tę książkę w bibliotece, na pewno skorzystam z okazji i przeczytam :)
OdpowiedzUsuńcałkiem ciekawie się zapowiada, choć póki co pasuję, trochę do czytania mam na głowie ;]
OdpowiedzUsuńMoże zainteresować
OdpowiedzUsuńCzy również masz tak, że w części książek musisz poczuć sympatię do bohatera bo inaczej cięzko się czyta? ja tak mam
O tak, zdecydowanie. Dlatego gdy trafiam na książkę, której bohatera nie znoszę, automatycznie spada przyjemność jej czytania. Tak miałam np. z "Błękitnym chłopcem", gdzie główny, tytułowy bohater mnie po prostu odrzucał :/
UsuńWydaje się interesujące. Może w najbliższej przyszłości się skuszę:)
OdpowiedzUsuń