W oczekiwaniu na publikację kolejnych części, wydawnictwo proponuje nam kolejną serię pióra tegoż autora: słowiański historyczno-fantastyczny cykl „Bohatyr". Po lekturze pierwszego tomu mogę stwierdzić jedno – jestem absolutnie, przeogromnie i jednoznacznie zachwycona i już mnie skręca z niecierpliwości w oczekiwaniu na kolejne części!
Akcja powieści toczy się w 965 roku na terenie dawnej Rusi
zamieszkanej przez liczne wrogie sobie plemiona. Młody, kaleki i garbaty Ilja,
jako jedyny z całej wioski przeżywa napaść okrutnej bandy. Gdy dość bezradnie
miota się po wypalonych zgliszczach chałup, natyka się na trzech tajemniczych
wędrowców. Jeden z nich okazuje się czarownikiem, który w podzięce za dobroć i
uczynność chłopaka zdejmuje z niego klątwę i uzdrawia jego zniekształcone
ciało. Dzięki sile i sprawności, jaką dzięki temu zyskał, Ilja postanawia
odnaleźć bandę morderców i zemścić się na nich. Dlatego też wkrótce przyłącza
się do drużyny kijowskiego księcia Światosława. Nie wie jednak, że wraz z
nowymi towarzyszami będzie musiał zmierzyć się nie tylko z wrogą armią, ale także
potężnym czarownikiem i legendarnym smokiem, Zilantem.
Spośród kilku powieści słowiańskiego fantasy, jakie miałam
okazję czytać w ostatnim czasie (jak choćby wspomniany już „Władca wilków” czy
„Strzygonia”), „Bohatyr" wypada zdecydowanie najlepiej. Jest to świetna
mieszanka historii, legend i baśni. Historia Ilji przypomina nieco opowieści o
mitycznych herosach – wybrańcach bogów, którzy idą przez świat ratując piękne,
pokrzywdzone dziewice i uciśnionych biedaków, a ich zdolność do wychodzenia z
opresji wielokrotnie zakrawa na cud. Wielokrotnie podczas lektury tej książki,
miałam wrażenie, że czytam stare podanie o słynnym bohaterze, a nie
współcześnie napisaną powieść, co w moim odczuciu jest naprawdę dużą zaletą.
Bardzo polubiłam towarzyszy Ilji, trzech słynnych
„bohatyrów": mistrza miecza, Jegora Światogora, silnego jak tur Mikułę
Sielaninowicza oraz czarownika Wołcha. Każdy z nich, niczym w baśni, odznacza
się innym talentem i w swej dziedzinie jest niemal niepokonany. Są szlachetni i
zawsze stoją murem za członkami swojej drużyny, co nie przeszkadza im często
dogryzać sobie, a nawet stłuc się na kwaśne jabłko.
Pomijając liczne wątki fantastyczne, „Bohatyr" to także
spora dawka raczej słabo znanej u nas historii wczesnośredniowiecznej Rusi, na
terenie której toczyły się walki między mahometanami, wyznawcami słowiańskich
bogów oraz Waregami (Wikingami, którzy swego czasu podbili Kijów). Taka
mieszanka kulturowo-religijna gwarantuje, że będzie się działo!
Pierwsza część cyklu przerosła moje oczekiwania, a jej
lektura sprawiła mi ogromną przyjemność. Was także zachęcam do sięgnięcia po tę
wciągającą, pełną przygód i magii książkę o odwadze i przyjaźni, okraszonej
krwawym mordobiciem i słowiańskim poczuciem humoru.
Przeczytaj także wywiad z autorem, Jurajem Červenákiem
Za udostępnienie książki serdecznie dziękuję Instytutowi Wydawniczemu Erica
Książkę przeczytałam w ramach lutowej edycji wyzwania Trójka e-Pik
Mam ochotę na tę książkę odkąd tylko ją ujrzałam. Czytałam Władcę wilków i przypadł mi do gustu. Możesz mi powiedzieć, czy masz stały kontakt z Ericą, bo mi w ogóle nie odpisują...
OdpowiedzUsuńWg mnie "Władca wilków" to przy Bohatyrze pikuś, więc na pewno Ci się ta książka spodoba :)
UsuńBardzo mnie cieszy Twoja jakże entuzjastyczna opinia - cieszę się, że intuicja mnie nie zawiodła i czeka mnie cudowna lektura:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Aż Ci trochę zazdroszczę, że dopiero będziesz ją czytać :)
UsuńDużo słyszałam o historii Rusi Kijowskiej, całe pół roku, ale o podbiciu Kijowa przez Wikingów to nie słyszałam ;p
OdpowiedzUsuńTo dziwna sprawa, że nie słyszałaś, bo oficjalne powstanie państwa ruskiego datuje się właśnie od panowania Ruryka, który był Waregiem, czyli Wikingiem. A jego kolejni potomkowie zajęli Kijów :)
UsuńHola, hola, o Ruryku słyszałam, ale Kijów został zdobyty w wyniku podboju przez Olega. Że Wiking był Waregiem to nikt nie mówił ;D
UsuńLepsza od Włady Wilków, zdecydowanie. Dzisiaj skończyłam czytać i też jestem zachwycona.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem osamotniona w swoim entuzjazmie :)
Usuńjestem absolutnie zaintrygowana:)
OdpowiedzUsuńKolejnym krokiem powinno być więc zdobycie książki :D
UsuńMordobicie będzie? Oby nie więcej niż słowiańskiego humoru... "Bohatyr" będzie częścią mojego polskiego mamuta:-)
OdpowiedzUsuńBędzie, będzie, krew i flaki też się trochę poleją, ale na szczęście w ilości znośnej :)
UsuńA mamucik widzę szykuje się zacny, "Bohatyr" będzie w nim taką tłuściutką słoninką na zimowe wieczory :)
Słowiańskie fantasy coraz bardziej mnie zachęca :) Muszę zajrzeć do tej książki, skoro same takie rewelacyjne opinie :)
OdpowiedzUsuńWarto więc zacząć swoją przygodę z nurtem słowiańskim właśnie od tej książki :)
UsuńMimo zachęcającej recenzji, póki co po nią nie sięgnę. Może kiedyś, ale jeszcze nie teraz.
OdpowiedzUsuńNiestety ale to nie moje klimaty.
OdpowiedzUsuńnapewno się skusze jeśli wpadnie mi w ręce
OdpowiedzUsuń