Tytuł Ogród tajemnic Tytuł oryginału: The Savage Garden Autor Mark Mills Data wydania 2008 Stron 352 |
Po „Ogrodzie tajemnic” Marka Milesa spodziewałam się
pasjonującej, wciągającej opowieści. Nie ukrywam, że dałam się skusić opisowi
wydawcy:
„Piękna, stara toskańska willa, tajemniczy
ogród, dwa zagadkowe morderstwa – jedno z szesnastego, drugie z dwudziestego
wieku – oraz arystokratyczna rodzina o pełnej sekretów przeszłości spotykają
się w tej intrygującej historii z powojennych Włoch.”
Niestety nie znalazłam tu ani przykuwającej uwagi intrygi,
ani fascynującej zagadki, a jedynie senne włoskie miasteczko i nieco
irytującego młodego Anglika, który uparł się, by wyciągnąć na światło dzienne
brudy włoskiej rodziny, u której zamieszkał.
Jest rok 1958. Włochy powoli odzyskują równowagę i względny
spokój po II Wojnie Światowej. Adam Strickland, student z Cambridge, przyjeżdża
do Toskanii, by napisać pracę naukową o renesansowym ogrodzie należącym do
signory Docci, dawnej przyjaciółki jego promotora. Po wstępnych oględzinach
pięknych alejek, rzeźb i sztucznych grot, dochodzi do wniosku, że ich twórca (żyjący
w XVI wieku przodek rodziny Docci) zawarł w nim tajemnicę śmierci swojej młodej
żony. Przepełniony symbolizmem układ ogrodu kryje w sobie wyjaśnienie zagadki,
która trapi całą rodzinę od blisko czterystu lat. Ale by je odnaleźć potrzebny
jest naturalnie angielski młokos, który w tydzień znajdzie rozwiązanie
nieuchwytne dla profesorów i mieszkańców domu. Jednocześnie Adama fascynuje
historia o śmierci jednego z synów signory Docci, który został zastrzelony
podczas ostatnich dni wojny przez Niemców. Nie wierzy w tę oficjalną wersję i
postanawia odkryć prawdę.
Przyznam szczerze, że w książce zainteresowała mnie jedynie
historia ogrodu. Sposób ukrycia w nim tajemnicy śmierci młodej kobiety był
ciekawy i pomysłowy. Na tym jednak atuty powieści się kończą. Akcja toczy się powoli i sennie, przez
większość czasu w zasadzie nic się nie dzieje. Strickland irytował mnie
niemożliwie. Nie rozumiem także, czemu miało służyć oszpecenie jednej z
bohaterek bliznami na czole przypominającymi… płaty czołowe orangutanów [sic!],
których czaszki nota bene Adam odnalazł w willi rodziny Docci.
Ponownie zastanawiam się także, czy ktokolwiek z wydawnictwa
pokusił się o przeczytanie tej książki, ponieważ rzetelność opisu woła o pomstę
do nieba. Po lekturze okazuje się, że „Historia rodziny, w której śmiertelne tragedie
zdają się być na porządku dziennym” (tekst z okładki) nie jest tak mroczna, a w
ciągu czterystu lat można doliczyć się AŻ dwóch(!) owych tragicznych wypadków.
Faktycznie, ich częstotliwość poraża…
Podsumowując, nie polecam, a wręcz odradzam. Jest na świecie
zbyt wiele interesujących książek, by tracić czas na „Ogród (marnych) tajemnic”.
Moja ocena: 2/6
Po tam słabej ocenie będę omijać tę książkę szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńBoszsz, pierwszy akapit mnie powalił! Dysonans między opisem wydawcy a Twoją opinią jest... znaczny xD
OdpowiedzUsuńDzięki za ostrzeżenie, na słabe książki szkoda czasu:)
Pozdrawiam serdecznie!
Zdecydowanie szkoda, rzuciłabym ją w kąt, gdyby nie fakt, że naprawdę nie lubię przerywać książki w połowie lektury.
UsuńSzczerze przyznam, że opis z okładki też mnie zainteresował, jednak po przeczytaniu Twojej recenzji już po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńKilka razy miałam już tę książkę w koszyku w księgarni internetowej, jednak nigdy jej nie kupiłam. Z Twojej recenzji wynika, że intuicja mnie nie zawiodła. Uważam podobnie jak Ty, szkoda czasu na słabe książki, skoro i tak pewnie nie zdążę przeczytać wszystkich dobrych i to wcale nie dlatego, że wybieram się na tamten świat - po prostu tyle ich jest ;)
OdpowiedzUsuńTo rzeczywiście słaba książka. Rozśmieszył mnie fakt z bliznami, o co tu chodzi. Będę omijać tę książkę szerokim łukiem.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że sama nie wiem, czemu te blizny miały służyć, bo nie wnosiły niczego sensownego do fabuły
UsuńOpis na okładce super, też pewnie skusiłabym się na taką historię. Dobrze, że ostrzegasz, dzięki Tobie wiem czego unikać. Poza tym, co idiotyczny motyw z tymi czołami orangutanów, dziwnie to brzmi.
OdpowiedzUsuńDziwnie to mało powiedziane :)
Usuńkurde, sama dałabym się namówić na lekturę, gdybym tylko spojrzała na opis książki O.0
OdpowiedzUsuńale dobrze wiedzieć, że nie warto..
Akurat w przypadku tego wydawnictwa niezgodny z treścią opis wcale mnie nie dziwi. Amber ma koszmarną opinię jeśli chodzi o jakość przekładu, (nieistniejącej) redakcji, korekty. Przebąkuje się o książkach powierzanych do tłumaczenia kompletnym ignorantom lub przekładach sklecanych z próbek wykonywanych nieodpładnie przez chętnych do pracy jeleni. No, ale widzę, że sama treść woła o pomstę...
OdpowiedzUsuńOj, oj, oj... Właśnie zauważyłam, że przy kopiowaniu podpisu do okładki nie zmieniłam nazwy wydawnictwa... "Ogród tajemnic" wydało "Rzeczpospolita S.A"... Co nie zmienia faktu, że całkowicie zgadzam się z tym, co napisałaś o Amber :)
UsuńUps. :-)
UsuńBędę się wystrzegać.
OdpowiedzUsuńZa mało jest czasu, żeby marnować go na takie książki. Będę omijać! :D
OdpowiedzUsuń