Tytuł: Papierowe marzenia
Tytuł oryg. Lost December
Autor: Richard Paul Evans
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2012-11-02
Stron 304
|
Ignorując listopadową pogodę i fakt, że świąteczne
ciężarówki Coca-Coli jeszcze nie wyruszyły w świat, w ramach dalszego ciągu
wprawiania się w nastrój bożonarodzeniowy, postanowiłam sięgnąć po kolejną
powieść Richarda Paula Evansa. Na temat jego debiutanckiej książki,
zatytułowanej „Najpiękniejszy dar”, pisałam kilka dni temu. Podobnie jak i
poprzednim razem, autor postanowił sięgnąć po motyw biblijny, wokół którego
osnuł całą fabułę książki.
W wieku niespełna dwudziestu lat Luke Crisp ma niemal
wszystko: kochającego ojca, bogactwo i świetlaną przyszłość: mimo młodego wieku
już wkrótce ma stanąć na czele rodzinnego imperium, którego wartość szacuje się
w milionach dolarów. Wszystko zmienia się, gdy na studiach dołącza do grupy
bananowej młodzieży, żyjącej jedynie dniem dzisiejszym i nie martwiącej się o
jutro. Pod ich wpływem, Luke zmienia się nie do poznania; porzuca ojca, łamiąc
mu serce, i żąda dostępu do swojego funduszu powierniczego. Mając konto
opiewające na zawrotną sumę blisko miliona dolarów, rusza z przyjaciółmi w
szaloną podróż po Europie. Wkrótce jednak na skutek rozrzutności Luke’a,
oszustw jego towarzyszy oraz załamania na giełdzie, nawet tak olbrzymie
pieniądze kończą się. Wtedy dawni przyjaciele znikają jak kamfora, a młody
Crisp zostaje dosłownie w ostatniej koszuli. Nie ma śmiałości zwrócić się o
pomoc do ojca, którego zawiódł i skrzywdził, dlatego postanawia zacząć wszystko
od nowa. Choć sięga dna, dzień po dniu stara się odzyskać to, co utracił w
ostatnim czasie – swoje człowieczeństwo i wiarę w drugiego człowieka.
Już na samym wstępie autor zaznacza, że powieść ta jest adaptacją
przypowieści o synu marnotrawnym, dostosowaną do warunków współczesnego świata.
Sprawia to, że kolejne wydarzenia, ani nawet zakończenie, nie stanowią
wielkiego zaskoczenia, niemniej jednak lektura tej książki wciąga i porusza.
Jest to ponadczasowa opowieść o bezwarunkowej miłości rodzicielskiej, której
nic nie jest w stanie zachwiać ani podważyć oraz o ogromnej sile przebaczenia. „Papierowe
marzenia” zawierają w sobie duży ładunek emocjonalny i z pewnością zrobią
olbrzymie wrażenie na wszystkich uczuciowych czytelnikach. Z tego słynie
zresztą cała twórczość Evansa, a akurat ta książka została uznana za „jedną z
najlepszych i najbardziej poruszających w jego dorobku”, jak można przeczytać
na stronie wydawcy.
Autor zachowuje w swojej książce patetyzm biblijnej
opowieści, przez co postaci nie są zbyt wiarygodne. Wręcz przeciwnie, mogą
drażnić swą jednowymiarowością – istnieje wyraźnie zarysowany podział na
dobrych i złych, i brak w nim miejsca na jakiekolwiek odcienie szarości. Trudno
uwierzyć w skrajne zło i wyrachowanie „przyjaciół” Luke’a, ale równie ciężko
bez najmniejszego cienia wątpliwości patrzeć na bohaterów, którzy są wcieloną
wielkodusznością i życzliwością. Powieść ma w sobie jednak świąteczną magię,
która choć raz w roku każe nam wierzyć w dobroć innych i dlatego mankamenty te
nie przeszkadzały mi zbytnio w lekturze.
„Papierowe marzenia” z pewnością będą stanowiły smakowity
kąsek dla wszystkich fanów prozy Evansa. Osobiści drugie spotkanie z autorem
uważam za udane i zamierzam sięgnąć po więcej jego książek. Ich ciepło i pełne
nadziei przesłanie świetnie nadaje się na mroźne i ponure jesienno-zimowe
wieczory.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak
Kolejna książka Evansa , którą chcę przeczytać.
OdpowiedzUsuńNa czas świąt nadaje się ta książka świetnie, więc to dobry czas, żeby po nią sięgnąć ;)
UsuńA ja mam pytanie: czy ten Evans ma coś wspólnego z Nicholasem?... Bo to nazwisko głównie kojarzę właśnie z autorem "Zaklinacza koni" i tak się zastanawiam, czy to tylko zbieżność nazwisk (która mogła pomóc w wypromowaniu nowej twarzy), czy jednak rodzina?...
OdpowiedzUsuńRaczej nie, zwłaszcza że nic o tym nie wspomina ani ciocia Wiki, ani strona autora. Poza tym Evans od koni jest Brytyjczykiem, a ten od powyżej zatwardziałym Amerykaninem. Sama usłyszałam o nim dopiero przy okazji tych dwóch powieści, które pojawiły się niedawno u mnie na blogu, ale jak zdążyłam się zorientować ma w Polsce sporą grupę fanów. Nie mówiąc już o Stanach, gdzie jest uznawany za jednego z najpoczytniejszych autorów wyciskaczy łez :)
Usuńnie znam twórczości autora, ale zapowiada się ciekawie być może kiedyś przeczytam :)
OdpowiedzUsuńRzecz jasna autora znam, ale nie czytałam jeszcze żadnej jego książki... Na pewno nadrobię to, bo moja siostra zaczytuje się w powieściach Evansa i bardzo je chwali.
OdpowiedzUsuńDo niedawna w ogóle o nim nie słyszałam, a tu się okazuje, że to bardzo znany pisarz :)
UsuńDużo słyszałam o tej książce i też mam ochotę ją przeczytać :)
OdpowiedzUsuń"Patetyzm biblijnej opowieści" trochę mnie odstrasza :p O ile takie historie w Biblii zupełnie mnie nie rażą, o tyle uważam, że ciężko napisać taką powieść, by trąciła tandetą ;) Chyba na kolejne spotkanie z Evansem wybiorę coś innego.
OdpowiedzUsuńTandety w sumie tu nie ma, raczej pewna schematyczność, bo w końcu jest to jedynie opowiedziana na nowo ta sama historia. Łącznie z okrzykiem ojca, że powrócił jego jedyny syn ;)
UsuńPodziękuję w takim razie ;)
UsuńPowieści Evansa wydają mi się idealnie pasować do okresu bożonarodzeniowego. Mam ochotę na tę powieść :)
OdpowiedzUsuńWidzę, że i Ty uległaś czarownemu stylowi Evansa :)
OdpowiedzUsuńA no jak widać, dałam się porwać :)
UsuńPrzed tymi świętami raczej "Papierowych marzeń" nie przeczytam, ale będę o tej książce pamiętać w przyszłym roku. W ogóle intryguje mnie twórczość tego pisarza :)
OdpowiedzUsuńJa się rozglądałam za ksiązkami, które ostatnio mi podałaś, ale u mnie w bibliotece ich nie ma :/
UsuńJeżeli chodzi o "Święta, Święta" to polecam zajrzeć na allegro. Wylicytowałam używany egzemplarz za oszałamiającą kwotę 8 zł :) "Podarunek" zamówiłam z finty, nie wiem czy masz tam konto, ale też warto się rozejrzeć, bo czasami trafiają się super okazje :)
UsuńMam słabość do Evansa, dlategoo ta uwspółcześniona wersja syna marnotrawnego musi do mnie trafić ;)
OdpowiedzUsuńMam ochotę na jakąś książkę tego autora. Sądzę, że przypadnie mi do gustu jego pisanie:)
OdpowiedzUsuńEkchem... Będziesz miała na sumieniu mój portfel. :D Tyle Ci tylko powiem :P
OdpowiedzUsuń