"Kochanice króla" Philippa Gregory


Kochanice króla, Philippa Gregory
Książnica, 2010
Kilka dni temu prezentowałam Wam powieść „Wieczna księżniczka” autorstwa Philippy Gregory, otwierającą cykl tudorowski (jej recenzję możecie przeczytać tutaj). Dzisiaj nadszedł czas na kolejną odsłonę twórczości tej niezwykle utalentowanej pisarki, będącą jedną z najgłośniejszych i najbardziej znanych książek w jej dorobku, a mianowicie „Kochanice króla”.

Anglia, rok 1521. Trzydziestoletni Henryk VIII coraz gorzej radzi sobie ze świadomością, że królowa, Katarzyna Aragońska, nie jest w stanie dać mu syna, dziedzica tronu. Narastająca frustracja oraz spadające zainteresowanie żoną czynią z niego coraz większego kobieciarza. Aby zapewnić sobie względy u króla, spokrewnione ze sobą rody Boleynów i Howardów postanawiają więc popchnąć w jego ramiona młodziutką, bo zaledwie czternastoletnią, Marię Boleyn. Dziewczyna przez kilka lat pełni rolę faworyty króla, rodzi mu dwoje dzieci, w końcu jednak Henryk nudzi się nią i szuka nowych atrakcji. Wtedy na scenę wkracza starsza siostra Marii, Anna, piękna, ambitna i wyniosła, której zamiarem jest nie tyle zostać kolejną królewską kochanką, a… królową. Trwająca od wczesnego dzieciństwa rywalizacja między siostrami jeszcze nigdy nie przybrała tak dramatycznej formy, a ich dalsze losy udowadniają, że czasem szumne zwycięstwo może się okazać jedynie pozorem.

Philippa Gregory po raz kolejny przenosi czytelnika w świat szesnastowiecznej Anglii, na królewski dwór pełen spisków, zdrad i podwójnych gierek. Już od pierwszych stron jesteśmy świadkami snucia sieci intryg przez poszczególne angielskie rody, wśród których pod względem przebiegłości i wyrachowania zdecydowanie wybijali się Howardowie i Boleynowie. Jedyne, co się liczyło, to pozycja oraz status społeczny i materialny klanu oraz parcie do przodu niezależnie od kosztów. Najlepszym tego przykładem jest niemalże wpychanie siłą kilkunastoletnie dziewczęta w romanse z dużo starszymi mężczyznami, o ile mogło to zaowocować odpowiednimi profitami.

Dużym atutem książki jest rewelacyjne oddanie ducha epoki oraz realiów życia zarówno na dworze królewskim, jak i wśród średniozamożnego ziemiaństwa. Z jednej strony widać niesamowity wręcz przepych, mnóstwo złota, klejnotów i wspaniałym sukien królowej oraz jej dwórek. Pełne przepychu bale, maskarady czy turnieje zostały pokazane tak obrazowo, że wystarczy zamknąć na chwilę oczy, by niemalże poczuć ich atmosferę. Z drugiej strony, nie brak tu także szczegółów, które uwiarygodniają warunki życia w XVI wieku, choćby i na dworze. Nawet wysoko urodzone, zamożne damy martwią się pasożytami i nie każdy, a pozornie eleganccy dworzanie niekoniecznie są zaprzyjaźnieni z wodą i mydłem. Nie bez znaczenia jest też bardzo wyraźnie pokazana rola kobiety w ówczesnych czasach, będącej niczym innym jak jedynie pionkiem w grze swojego ojca, męża lub brata. I nieważne czy pochodzi z rodziny chłopskiej, rzemieślniczej, czy książęcej.

Przede wszystkim jednak „Kochanice…” to pasjonująca historia kobiety, która do tej pory intryguje zarówno historyków, jak i zwykłych zjadaczy chleba. Anna Boleyn wyróżniała się na tle pozostałych kobiet swoich czasów inteligencją, odwagą i żelazną determinacją w dążeniu do wyznaczonego celu. Odniosłam niestety wrażenie, że Gregory nieco przerysowała jej charakter, momentami wydała mi się zbyt samolubna, wybuchowa i agresywna, by być całkowicie wiarygodną.

Powieść doczekała się głośnej adaptacji pod tym samym, w której w rolę Anny Boleyn wcieliła się Natalie Portman, a Marię zagrała Scarlett Johansson. Film oglądałam już dosyć dawno temu, ale pamiętam, że zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie. Jednak po lekturze jego książkowego pierwowzoru muszę stwierdzić jedno – powieść Gregory całkowicie i pod każdym względem go przewyższa!

Jestem absolutnie zachwycona „Kochanicami króla”, która spodobały mi się jeszcze bardziej od „Wiecznej księżniczki”, a to już nie lada osiągnięcie. Wam także polecam tę fascynującą historię, w której fakty łączą się z elementami fikcyjnymi, tworząc mieszankę iście wybuchową. Od jej lektury naprawdę nie sposób się oderwać!

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Książnica.

Komentarze

  1. Z chęcią bym przeczytała i przygarnęła tą powieść ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przede mną ciągle jeszcze Wieczna księżniczka ale z tego co widzę, coś mi mówi, że jak już za nią się zabiorę, nie będę mogla się od tej serii oderwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te powieści można czytać niezależnie od siebie. Chociaż tworzą jeden cykl, są zamkniętymi historiami :)

      Usuń
  3. Widzę, że wciągnął Cię świat wykreowany przez Philippę Gregory. Z jej książkami tak już jest, że jak spodoba się jedna, to już przepadliśmy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciężko byłoby mi wyróżnić którąkolwiek z powieści Gregory, ale akurat "Kochanice króla" podobały mi się odrobinę mniej, niż na przykład "Wieczna księżniczka". Może dlatego, że o Katarzynie Aragońskiej wiedziałam mniej, niż o Annie Boleyn?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli chodzi o zakres mojej wiedzy to oceniam go na podobny w obu przypadkach - w przypadku "Wiecznej księżniczki" historia pokrywa się z książką Starkeya "Królowe. Sześć żon Henryka VIII", która zresztą jest w bibliografii powieści Gregory :)
      Pozdrawiam

      Usuń
  5. Bardzo podobała mi się ekranizacja "Kochanic króla". Niestety ostatnio przeczytałam swoją pierwszą ksiażkę pani Gregory - "Czarownicę" - i zniechęciłam się do jej twórczości. Boję się próbować dalej :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, szkoda że rozczarowała się "Czarownica", nie czytałam jej, ale zachęcam do poznania powyższej powieści, zwłaszcza jeśli podobała Ci się jej ekranizacja :)

      Usuń
  6. Mam pytanie: czy te książki to romanse, które mało koncentrują się na faktach historycznych tamtego okresu? Bo jeśli tak, to chyba nie dla mnie. Bo jeśli w książce jest dużo faktów historycznych, będę musiała sięgnąć do tego cyklu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to zdecydowanie nie romanse historyczne, jakich wiele na rynku, które są właściwie historią miłosną ubraną w ładną otoczkę minionych epok :) W tym przypadku, choć główny wątek koncentruje się na swoistym romansie, to jest to bardzo wierny obraz Anglii tamtego okresu. "Wieczna księżniczka" ma jeszcze więcej typowej historii w swojej fabule :)

      Usuń
    2. Więc to jest właśnie to czego szukam :)

      Usuń
  7. Uwielbiam Philippę G. Usiłuję skompletować wszystkie jej tytuły na razie mam mniej więcej połowę. Świetna recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A dziękuję, ja od kilku dni jestem wierną fanką tej pani :)

      Usuń
  8. Lubię Londyn i w ogóle Wielką Brytanię w każdej postaci, a po Twojej tak wysokiej recenzji może się skuszę;)

    OdpowiedzUsuń
  9. niestety to nie jest powieść dla mnie :( jakoś nie przepadam za takimi historiami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo świetna książka, na pewno najlepsza z tych książek Autorki które miałam okazję czytać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Powoli zaczynam przekonywać się do tego typu literatury i chyba skuszę się na tę serię:) Choć jej grubość mnie trochę przeraża;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Objętościowo są naprawdę potężne, zwłaszcza, że ich format też jest większy od tradycyjnego :)

      Usuń
  12. Mam ostatnio ochotę na takie książki także może nawet poproszę o nią:)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  13. Książki tej autorki biorę w ciemno :)

    OdpowiedzUsuń
  14. O, widzę że znalazłam kolejną wielbicielkę Philippy Gregory :) Właśnie poluję na jej serię o Tudorach i cieszę się, że tej części jeszcze nie oglądałam - książka zawsze lepsza niż film! Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda mi się przeczytać tę serię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A witam koleżankę :) Też chętnie przeczytałabym cały cykl. Pierwsze dwie części mnie zachwyciły :)

      Usuń
  15. Coś mi się widzi, że będziemy częściej u Ciebie spotykać panią Gregory! Coś w niej musi być, skala zachwytów nad jej książkami przybiera niepokojące rozmiary...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze Ci się widzi, już kilka lat temu odleciałam na punkcie Tudorów, a teraz mam ich jeszcze podanych w pięknej otoczce - dla mnie cud, miód i orzeszki :)

      Usuń
  16. Widzę, że przypadła Ci twórczość autorki :) Będę musiała sobie skombinować jakąś jej książkę. Co rusz same pochwały na temat jej książek :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojć. Nie wiedziałam, że to drugi tom. Muszę koniecznie zrobić listę książek autorki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drugi tom, ale pod względem chronologicznym. Książki można w zasadzie czytać w dowolnej kolejności :)

      Usuń

Prześlij komentarz