Gdy książka „Córka żelaznego smoka. Smoki Babel” ukazała się
w zapowiedziach Wydawnictwa MAG, od razu przyciągnęła moją uwagę. Zawiera ona
dwie spośród zaledwie trzech wydanych do tej pory w Polsce powieści Michaela
Swanwicka, jednego z najbardziej znanych i zasłużonych pisarzy fantasy i
science fiction na świecie.
„Córka żelaznego smoka” to historia Jane,
dziewczynki-podmieńca, wychowanej i pracującej w fabryce smoków. Pewnego dnia
bohaterka słyszy w głowie głos smoka, który obiecuje jej pomóc w ucieczce ze
znienawidzonej fabryki. Gdy ich plan kończy się sukcesem, Jane rozpoczyna nowe
życie i musi dostosować się do świata „na zewnątrz” - pełnego przemocy, magii,
seksu i używek.
Akcja „Smoków Babel” toczy się w tym samym uniwersum, a jego
bohaterem jest pół-człowiek, pół-elf imieniem Will. Pewnego dnia niedaleko
wioski, w której mieszka rozbija się żelazny smok. Bestia zachowuje jednak na
tyle dużo siły, by podporządkować sobie okolicznych mieszkańców i obwołać się
królem. Will zostaje przedstawicielem nowego tyrana, przez co nie tylko zostaje
znienawidzony przez dawnych przyjaciół, ale także zmienia się jego charakter –
mroczna część istoty smoka na zawsze stapia się z jego duszą.
Proza Swanwicka to moje pierwsze spotkanie ze steampunkiem i
to bardzo udane – jestem przekonana, że wielokrotnie sięgnę jeszcze po ten
gatunek. Bardzo spodobało mi się połączenie fantastyki ze światem maszyn i
niesamowitym klimatem miast, które z jednej strony sprawiają wrażenie
XIX-wiecznych, a z drugiej zaskakują nowoczesnością. Przede wszystkim jednak
zachwyciła mnie lekkość, z jaką autor przełamuje wszelkie stereotypy i z jaką
bawi się utartymi schematami. Świat przedstawiony w obydwu powieściach
zamieszkują znane i nieco wręcz oklepane elfy i krasnoludy, stanowią one przy
tym zaledwie niewielki odsetek wszystkich postaci. Znaleźć tu można niesamowite
stworzenia będące wszelkiej maści ludzko-zwierzęcymi hybrydami, ożywione
gargulce, upiory, trolle, itd. itp, ale na szczególną uwagę zasługują tytułowe
smoki – mroczne, na wskroś złe i emanujące trudną do wyobrażenia potęgą,
ożywione machiny.
Obydwie powieści łączy świat, w którym toczy się ich akcja,
w pewnym momencie nawet delikatnie się o siebie zazębiają, generalnie stanowią
jednak odrębne i niezależne od siebie historie. Muszę przy tym stwierdzić, że
dosyć trudno było w pełni nadążyć za autorem w końcowych rozdziałach „Córki
żelaznego smoka”. Męczyły mnie także wstawki metafizyczne, które pojawiały się
co pewien czas. Z tego też względu znacznie bardziej przypadły mi do gustu
„Smoki Babel”, gdzie mniej było rozważań, a więcej czystej akcji.
Reasumując, po tę książkę naprawdę powinien sięgnąć każdy
zadeklarowany miłośnik fantastyki. Osoby, które dopiero poznają ten gatunek tym
bardziej powinny ją przeczytać, bo to prawdziwa perełka i, jak głosi tytuł
serii, w ramach której została wydana, jest to prawdziwa Uczta Wyobraźni.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z półki".
Pomimo zachęcającej recenzji po książkę nie sięgnę. Jakoś mnie nie ciągnie do niej :)
OdpowiedzUsuńTrochę przeraża mnie metafizyka, o której piszesz. Póki co nie zajrzę do tej książki, ale będę mieć ją na uwadze.
OdpowiedzUsuńNo ja trochę wymiękłam przy zgłębianiu sensu życia i o tym, co jest realne, a co nie, ale generalnie nie wpływa to znacząco na odbiór całości :)
Usuńksiążka wydaje się bardzo ciekawa :)
OdpowiedzUsuńO! Skonsumowałaś książkę, którą mam i po której dużo sobie obiecuję. Cieszy fakt, że jest dobra.
OdpowiedzUsuńA powiem Ci, że smakowita była :)
UsuńSam nie wiem, z jednej strony wygląda ciekawie, z drugiej czy aż na tyle ciekawie, aby się za to zabierać? Pewnie gdybym przeczytał, byłbym zadowolony, ale póki co odkładam decyzję na później.
OdpowiedzUsuńOkładka mnie już zaciekawiła, więc kiedy książkę znajdę przyjrzę jej się bliżej :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam fantastykę, więc z chęcią bym przeczytała ;)
OdpowiedzUsuńSkuszę się. Ale będzie musiała poczekac na swoją kolej ;)
OdpowiedzUsuńa wiesz? zaciekawiłaś mnie ;) chętnie bym sięgnęła po tę książkę :)
OdpowiedzUsuń