Tytuł Podzieleni Tytuł oryg. Unwind Tom 1 Autor Neal Shusterman Wydawnictwo Papierowy Księżyc Data wydania 2012-10 |
Świat po Drugiej Wojnie Domowej, zwanej też Wojną Moralną, nigdy
już nie był taki sam. Konflikt pomiędzy Obrońcami Życia oraz Zwolennikami Wolnego
Wyboru zaowocował powstaniem Karty Życia. Zgodnie z jej założeniami aborcja
została uznana za zbrodnię, wprowadzono jednak możliwość „pozbycia się” trudnych
i niereformowalnych jednostek w wieku od trzynastu do osiemnastu lat. Młodzi
ludzie, których opiekunowie złożyli wnioski o tytułowe „podzielenie”, byli więc
kierowani do specjalnych ośrodków donacyjnych, gdzie blisko sto procent ich
ciała zostawało wykorzystane jako organy do przeszczepów. Mieli więc nadal żyć,
jednak w innej formie…
W takim oto świecie przyszło żyć głównym bohaterom powieści „Podzieleni”
Neala Shustermana. Szesnastoletni Connor to tak zwany młody gniewny – często wdaje
się w bójki i awantury, średnio radzi sobie w szkole. W związku z tym jego
rodzice w tajemnicy składają wniosek o jego „podzielenie”. Gdy chłopak
przypadkowo odkrywa, co go czeka, ucieka z domu. W trakcie ucieczki przed
policją trafia na piętnastoletnią Risę oraz trzynastoletniego Leva. Dziewczyna,
sierota mieszkająca w jednym z domów dziecka, w ramach cięcia kosztów przez
ośrodek, także została skierowana do „podzielenia”. Sytuacja Leva prezentuje
się nieco inaczej, choć równie dramatycznie – jako dziesiąte dziecko
religijnych rodziców również ma być „podzielony”, w jego przypadku jest to
jednak ofiara ku chwale Pana, a nie kara. Gdy losy tych trojga nastolatków
splatają się razem, wspólnie postanawiają oni walczyć o przetrwanie i uciec
przed systemem.
Muszę przyznać, że mam naprawdę twardy orzech do zgryzienia
z oceną tej książki. Z jednej strony autor poruszył bardzo ciekawy temat, dający
duże pole do popisu. Jak sam stwierdził, zainspirowało go zdanie wypowiedziane
przez pewnego naukowca, że pewnego dnia blisko sto procent ludzkiego ciała
będzie można poddać transplantacji. I taką właśnie wizję Shusterman prezentuje
w swojej powieści. Dzięki zaawansowanej technice do lamusa odeszły niemal
wszystkie metody leczenia, jakie znamy współcześnie, a zastąpiły je właśnie
przeszczepy. Masz astmę? – damy ci nowe płuca. Twój wujek miał atak serca? –
dostanie nowe serce. Straciłeś rękę w wypadku? – nowiutka czeka już na ciebie
na sali operacyjnej. Natychmiast i bez zbędnych komplikacji. Brzmi świetnie,
jednak wymaga to ogromnych ilości dostępnych organów, najlepiej od młodych,
zdrowych osób. I tutaj dochodzimy do prawdziwej, nieoficjalnej, idei „podzielenia”,
o której nie mówi głośno w mediach.
Pozbycie się ze społeczeństwa jednostek trudnych,
niereformowalnych, a jednocześnie zdobycie dzięki temu niemal nieograniczonych
zastępów dawców to idealne rozwiązanie dla władz, które mogą w ten sposób upiec
dwie pieczenie na jednym ogniu. I tutaj dochodzimy do tego, co najbardziej
zgrzytało mi w świecie stworzonym przez autora, co uwierało mnie już od
pierwszych stron. O ile jestem w stanie uwierzyć, że do „podzielenia” zostają skierowani
młodzi przestępcy lub sieroty, za którymi nikt się nie wstawi, o tyle nie jestem
w stanie zaakceptować faktu, że wnioski o tego rodzaju usunięcie dziecka składają sami rodzice. I nie
mówimy tu o sytuacjach patologicznych, czy skrajnych, ale o normalnych
rodzinach, które pozbywają się syna czy córki ze względu na ich złe oceny czy
wdanie się w kilka bójek. Autor chciał dobrze, ale zwyczajnie przedobrzył.
Jeśli jednak przymkniemy oko na tę kwestię i zaakceptujemy
wizję, jaką serwuje nam Shusterman, powieść czyta się naprawdę dobrze. Akcja
rozwija się szybko i nabiera tempa już od pierwszych stron. Wydarzenia
przedstawiane są na przemian z perspektywy każdego z głównych bohaterów, choć
narracja pozostaje cały czas trzecioosobowa. Ciekawym zabiegiem było także
dodawanie od czasu do czasu krótkich rozdziałów pokazujących punkt widzenia
przypadkowych postaci, z którymi stykali się Connor, Risa i Lev. Dzięki temu
czytelnik otrzymuje szersze pole widzenia i może lepiej wyobrazić sobie
opisywane wydarzenia.
Dodatkowym atutem powieści są jej bohaterowie, których
naprawdę polubiłam, mimo że wpisują się oni raczej w charakterystyczny schemat
znany z powieści młodzieżowych. Mamy więc niepokornego chłopaka reprezentującego
typ, przed którym rodzice ostrzegają
swoje nastoletnie córki. Jest i dziewczyna – piękna, inteligentna i
utalentowana, ale niezbyt doceniana przez otoczenie. Lekkim odstępstwem od
reguły jest tu jednak postać Leva, któremu nie w głowie miłosne historie (za
młody chyba), a który przechodzi swoistą ewolucję od pokornego, religijnego,
fanatycznego wręcz w swej ideologii dziecka do buntownika walczącego o siebie i
swoich przyjaciół.
„Podzieleni” wpisują się w popularny od pewnego czasu nurt
powieści dystopijnych dla nastolatków. Jeśli zaakceptujemy wizję świata
proponowaną przez autora, książka może zapewnić kilka godzin przyjemnej lektury.
Polecam przede wszystkim młodym czytelnikom i fanom gatunku.
Moja ocena: 5-/6
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc
Sama nie wiem, być może, jak na nią trafię, to przeczytam :)
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie przeczytam, bo książka wydaje się inna niż większość powieści tego gatunku. A że rodzice wnoszą o nie do końca uzasadnione podzielenie dzieci? No cóż... Dziwne trochę, nie zaprzeczę, ale w fikcyjnym świecie wszystko jest możliwe. ;)
OdpowiedzUsuńTak na marginesie - może uznasz, że się czepiam, jeśli tak, to przepraszam - ale orzech może być jedynie twardy do zgryzienia, a nie ciężki czy trudny. :))
Konstruktywna krytyka zawsze jest w cenie - dziękuję i już poprawiam :)
UsuńMam mocno ambiwalentne uczucia co do tej książki. Z jednej strony idea podzielenia - ciekawa, acz przerażająca. Z drugiej styl autora, który do mnie nie trafił. No i Connor, który przypomina trochę męski odpowiednik Katniss z HG. Mam nawet pewne podejrzenia, co będzie działo się w kolejnej części. Książka nie jest zła, ale miałam wobec niej znacznie większe oczekiwania.
OdpowiedzUsuń"Igrzyska..." jeszcze przede mną, więc nie mam porównania. Ale jestem ciekawa drugiej części :)
UsuńSzczerze mówiąc Podzieleni to bardziej antyutopia, swoją drogą szalenie dobra, ciekawa jestem, czy doczekamy się kontynuacji w języku polskim - autor właśnie kończy pisać kolejny, finałowy tom.
OdpowiedzUsuńCóż, nie chcę się czepiać, ale podążając za poniższą definicją, "Podzielonych" nazwałabym zdecydowanie dystopią, chociaż polonistą nie jestem, więc się nie będę sprzeczać :)
Usuń"Antyutopia często jest mylona z dystopią. O ile jednak dystopia wywodzi swoje wizje bezpośrednio z tendencji rozwojowych współczesnej autorowi rzeczywistości, o tyle antyutopia wyprowadza je z przesłanek utopijnych. Jest ona polemiką z utopijnymi wyobrażeniami o świecie doskonałym"
Poczułam się młodo, bardzo młodo:-) Książkę kupiłam natychmiast po jej wydaniu, straaasznie mnie zachęciła, a teraz leżakuje i czeka na wolne "okienko". Na pewno przeczytam.
OdpowiedzUsuńJa się czuję odmłodzona akurat o dekadę przy każdej powieści młodzieżowej ;)
UsuńLubię, gdy pisarz tworzy dynamiczne postaci, dlatego chętnie przeczytam. Podzielam zdanie, że autor chyba troszkę się zagalopował, chcąc pokazać okrucieństwo systemu.
OdpowiedzUsuńCo do postaci - nie powinnaś się rozczarować, wszyscy się zmieniają, dzięki czemu całość wypada w miarę wiarygodnie ;)
UsuńMam tę książkę na liście, bo powoli wciągam się w modę na wszelkie młodzieżowe antyutopie i dystopie. Na razie nie wiem czy to, że rodzice sami oddają dzieci to przedobrzenie ze strony autora, ale możliwe, że te powody trochę dziwne. No, bo co, gorsze oceny i już dziecko skreślone?
OdpowiedzUsuńNo właśnie te powody, dla których oddawano dzieci mnie nie przekonały - np. dzieciak podkradał błyskotki - poszedł na podzielenie, inny właśnie średnio się uczył i wdawał w bójki i spotkało go to samo. Gdyby autor poprzestał na władzy wysyłającej niereformowalnych do "podzielenia", byłoby lepiej.
UsuńTeż tak uważam, ewentualnie taki dziwny powód mógłby się pojawić raz.
UsuńDobra pozycja, chociaż jak na mój gust znalazłyby się lepsze w podobnym klimacie.
OdpowiedzUsuńNie czytałam aż tylu powieści z tego gatunku, a w porównaniu do tych, które znam książka wypada na podobnym poziomie ;)
UsuńZ pewnością powieść jest dobra, bo nie tylko przemawia za tym Twoja recenzja, jak również ocena na lc (choć tak serio to ja się tymi ocenami nie sugeruję). Ale nie dla mnie. Nie kręcą mnie utopie, antyutopie, dystopie... i tak dalej :) Jedyną powieścią o antyutopii którą czczę i toleruję jest orwellowski "Rok 1984". I żadnej książce z tej tematyki nie udało się jeszcze tak mnie zachwycić, jak właśnie ta :) Dlatego z żalem ale podziękuję :)
OdpowiedzUsuńNa siłę do jakiegoś gatunku nie ma co się zmuszać :) A ORwell to klasa sama w sobie i nie można z pewnością porównywać "Roku 1984" do współcześnie wydawanych młodzieżowych dystopii i antyutopii, bo to nie ta półka :)
UsuńMiałam przyjemność czytać tę książkę i nie mogę doczekać się dalszych losów głównych bohaterów :)
OdpowiedzUsuńPaznokci z niecierpliwosci nie będę obgryzać, ale też jestem ciekawa, co będzie dalej :)
UsuńBardzo dobre pamiętam lekturę tej książki, bo zapada ona w pamięci na spory czas.
OdpowiedzUsuńNie tak długo po jej lekturze obejrzałam ekranizację "Never let me go" - poruszana podobna kwestia - może dlatego oba te działa przeplatają mi się i zapamiętałam je jako jedno.
Polecam film ;)
Filmu nie znam i nawet o nim nie słyszałam, ale skoro polecasz, to się rozejrzę :)
UsuńKsiążka mam w sobie pewne kwestie kontrowersyjne i intrygujące, ale nie do końca mnie przekonuje, też myślę, że to przedobrzenie z tym skreślaniem dzieci za błahostki.
OdpowiedzUsuńNo to jest główny minus, ale jeśli przejdzie się nad tym do porządku dziennego, to już się czyta przyjemnie ;)
UsuńAutor miał dość niesamowity pomysł na książkę, może uda mi się przeczytać
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy, nie powiem, jestem ciekawa, co jeszcze wymyślą autorzy młodzieżowych dystopii, bo było już prawie wszystko :)
UsuńCiekawy temat. Fabuła trochę kojarzy mi się z "Nie opuszczaj mnie" Ishiguro. Jeśli nie czytałaś, to polecam. :)
OdpowiedzUsuń