Tytuł Korzenie niebios Tytuł oryginału: Le radici del cielo Cykl Uniwersum Metro 2033 Autor: Tullio Avoledo Wydawnictwo Insignis Data wydania 2013-05-08 Stron 608 |
Już po lekturze pierwszych stron powieści Andrieja Diakowa
„Do światła”, byłam przekonana, że Uniwersum Metro 2033 zawładnie moją
wyobraźnią i sercem. Tak też się stało – świat stworzony przez Dymitra
Głuchowskiego w powieści „Metro 2033” ma w sobie to „coś”, obok czego po prostu
nie można przejść obojętnie.
W Rosji ukazało się już ponad trzydzieści powieści autorstwa pisarzy pochodzących z różnych krajów, którzy postanowili dołożyć swoją cegiełkę do tego strasznego, lecz jednocześnie przyciągającego, świata. W Polsce jak dotąd – obok powieści Głuchowskiego, od których wszystko się zaczęło – opublikowano jedynie książki Szymuna Wroczka oraz Andrieja Diakowa. Na szczęście nakładem Wydawnictwa Insygnis systematycznie wydawane są kolejne pozycje wchodzące w skład tej serii. Kilka tygodni temu ukazała się powieść, na którą wielu czekało z utęsknieniem – „Korzenie niebios” – wyróżniająca się na tle innych tym, że jej autorem nie jest – jak do tej pory – Rosjanin, lecz rodowity Włoch.
W Rosji ukazało się już ponad trzydzieści powieści autorstwa pisarzy pochodzących z różnych krajów, którzy postanowili dołożyć swoją cegiełkę do tego strasznego, lecz jednocześnie przyciągającego, świata. W Polsce jak dotąd – obok powieści Głuchowskiego, od których wszystko się zaczęło – opublikowano jedynie książki Szymuna Wroczka oraz Andrieja Diakowa. Na szczęście nakładem Wydawnictwa Insygnis systematycznie wydawane są kolejne pozycje wchodzące w skład tej serii. Kilka tygodni temu ukazała się powieść, na którą wielu czekało z utęsknieniem – „Korzenie niebios” – wyróżniająca się na tle innych tym, że jej autorem nie jest – jak do tej pory – Rosjanin, lecz rodowity Włoch.
Jak dotąd polscy czytelnicy mieli okazję dość dobrze poznać
warunki życia w tunelach metra rosyjskich miast po wojnie nuklearnej, która
zniszczyła cały świat i zamieniła go w piekło, jakiego nie powstydziłby się sam
Dante. Książka Tulio Avoledo jest swoistą odskocznią od mrocznych głębin
petersburskiego i moskiewskiego metra, i przenosi nas do Włoch – równie
mrocznych, a może nawet bardziej przerażających.
Głównym bohaterem, a jednocześnie narratorem powieści, jest
John Daniels, amerykański ksiądz, którego wybuch wojny zaskoczył w Watykanie.
Od dnia Wielkiej Zagłady, w którym zginął
ostatni papież (żadne imię wprawdzie nie pada na kartach książki, jednak z
opisu łatwo można wywnioskować, że chodzi o Benedykta XVI), Kościół katolicki
skurczył się do niewielkiej grupy wiernych skupionych wokół jedynego ocalałego kardynała.
Kiedy pojawiają się pogłoski, że w Wenecji przetrzymywany jest jeszcze jeden
wysoce postawiony duchowny, ojciec Daniels zostaje wysłany z misją, by go
odnaleźć i sprowadzić do Rzymu. Wraz z grupą najemników – członkami Gwardii
Szwajcarskiej – wyrusza on w niebezpieczną podróż przez pogrążone w nuklearnej
zimie Włochy. Żaden z nich nie wie, czego można spodziewać się po drodze i czy
będzie im dane dotrzeć do celu.
W przeciwieństwie do powieści Głuchowskiego i Diakowa, akcja
„Korzeni niebios” toczy się nie w podziemiach metra czy katakumb, lecz przede
wszystkim na powierzchni. Główni bohaterowie wędrują przez kraj niegdyś słoneczny,
zielony i zachwycający starożytnymi zabytkami, teraz zaś szokujący ogromem
zniszczeń, jakich dokonały wybuchy bomb oraz skutki promieniowania. Najbardziej
uderzają wizje zdewastowanego Rzymu i Wenecji, obróconych w ruinę i coraz
bardziej zmieniających się w miasta duchów.
Nie tylko zabójcze promieniowanie zagraża ludziom
przebywającym na powierzchni. Na skutek różnych mutacji, powstały nowe,
potworne gatunki. Jednakże, wbrew pozorom, znacznie bardziej niebezpieczne
okazuje się to, co drzemie w człowieku postawionym w obliczu bezwzględnej walki
o przetrwanie. Do czego zdolni posunąć się ludzie, jakie zło może się w nich narodzić?
Nie po raz pierwszy okazuje się, że to człowiek jest najgorszą bestią, jaka
kiedykolwiek stąpała po ziemi. Niektóre fragmenty powieści szokują brutalnością,
okrucieństwem i naturalizmem, a część z nich z pewnością pozostanie w pamięci
na długo.
Główny bohater jest księdzem, który w obliczu katastrofy i
wszechobecnego Zła przechodzi kryzys wiary. W powieści nie brak polemiki na
temat wiary, rozważań dlaczego Bóg pozwolił na zniszczenie świata, który stał
się piekłem na ziemi. Zwłaszcza końcowe rozdziały skupiają się przede wszystkim
na wewnętrznych rozterkach ojca Danielsa, a czytelnik do końca nie ma pewności,
czy to co widzi i odczuwa mężczyzna ma miejsce naprawdę, czy są to jedynie
halucyjnacje wywołane wycieńczeniem organizmu.
Ciekawostką z pewnością będzie niewielki polski akcent –
podczas opisywania wyglądu jednego z bohaterów, Daniels twierdzi, że „ do
złudzenia przypomina polskiego aktora z ubiegłego wieku Daniela Olbrychskiego”.
Podsumowując, powieść Tulio Avoledo to interesujące i
oryginalne wykorzystanie możliwości, jakie stwarza świat Uniwersum Metro 2033. „Korzenie
niebios” stanowią świetne uzupełnienie cyklu i z pewnością przypadną do gustu
wielbicielom wizji przyszłości wykreowanej przez Dymitra Głuchowskiego. Polecam
ją także wszystkim wielbicielom powieści postapokaliptycznych, nawet jeśli nie
poznali wcześniej „Metra 2033”.
Przeczytaj także:
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Agencji AIM Media
Cieszę się, że książka Ci się spodobała :) Na mnie również zrobiła pozytywne wrażenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Miłośniczka Książek
Tak czułam, że mi się spodoba jak czytałam Twoją recenzję :)
UsuńMetra 2033 nie czytałam, bo nigdy nie miałam okazji, ale recenzją zachęciłaś mnie i do niego, i do recenzowanej książki:)
OdpowiedzUsuńA to cieszę się :)
UsuńDla mnie super:) Mam wszystkie książki przetłumaczone na polski i czekam na więcej.
OdpowiedzUsuńJa jeszcze poluję na "Pitera" i też będę się chwalić kolekcją ;)
UsuńJak na razie czytałem tylko "W mrok", ale z pewnością sięgnę po całą serię. Muszę jeszcze jednak nadrobić poprzednie tomy cyklu :)
OdpowiedzUsuńCzyli zacząłeś od drugiej części trylogii? "Do światła" wyjaśnia wiele kwestii, które są poruszane w "W mroku" :)
UsuńCzy będzie bardzo źle, jak zacznę przygodę z "Metrem" od tej właśnie książki? Kupiłam sobie na kindla i jakoś najbardziej ciągnie mnie właśnie do niej.
OdpowiedzUsuńBardzo źle nie będzie, ale książka na pewno nie jest typowa dla całego cyklu, więc potem możesz się nieco zdziwić :)
UsuńCała seria wciąż przede mną:)
OdpowiedzUsuńCzyli chyba najwyższy czas na lekturę ;)
UsuńMuszę przeczytać, bo uniwersum Metra zdobyło moje serce :) Fajnie, że tym razem akcja nie toczy się na stacjach, ale na powierzchni.
OdpowiedzUsuńJa jestem wierną fanką od pierwszych stron pierwszej książki, po którą sięgnęłam :)
UsuńJa tak samo :))
Usuń"Metro 2033" podobało mi się bardzo. 2034 już trochę mniej. A tych wszystkich kontynuacji nie miałam okazji przeczytać. Lubię takie książki, więc na pewno w końcu przeczytam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Trochę ciężko nazwać je kontynuacjami, bo poza tym samym Uniwersum w zasadzie niewiele je łączy z powieściami Głuchowskiego :)
UsuńKoniecznie sięgnę po kolejną część tej serii, ale najpierw muszę poznać Metro 2034 ;)
OdpowiedzUsuńW sumie to nie musisz, bo w ogóle się one ze sobą nie łączą fabularnie ;)
UsuńJestem dopiero po lekturze "Metra 2033". Tyle dobra wciąż przede mną... ;)
OdpowiedzUsuńAż Ci trochę zazdroszczę, że dopiero będziesz odkrywał cały cykl :)
UsuńNo pierwsza nastroiła mnie optymistycznie, ale "2034" jednak trochę się boję... Głównie dlatego, że powszechna opinia jest taka, że jest dużo gorsza od poprzedniczki. Cóż, poczytamy, zobaczymy. ;)
UsuńJa się muszę przyznać, że popełniłam "herezję" i zaczęłam od książek innych autorów, a Głuchowski stoi na półce i jeszcze czeka. Ale faktycznie większość osób twierdzi, że "2034" jest słabsze. Osobiście póki co bazuję na opinii męża, który czytał i stwierdził to samo. Szkoda trochę, ale jeszcze żyję nadzieją, a do lektury zabieram się wkrótce :)
UsuńWidzisz, ja z kolei wolę czytać daną serię według dat powstawania książek. W tym przypadku pewnie różnicy nie ma co pierwsze, co następne, ale i tak przyzwyczajenia robią swoje. A z kolei mój wcześniejszy wpis w kontekście tego tu, tłumaczy dlaczego nieco zwlekam z "2034". ;)
OdpowiedzUsuńPs. Liczę na recenzje i z 2033 i z 2034 ;)
Generalnie też staram się zachować chronologię czytania, ale pierwszy w ręce wpadł mi Diakow i nie mogłam się powstrzymać :)
UsuńPs. Mam nadzieję, że doczekasz się wkrótce :)