Tytuł Zwariowana łódka Tytuł oryginału The Boat Who Wouldn't Flow Autor Farley Mowat Wydawnictwo Prószyński i S-ka Data wydania 1994-5-10 Stron 240 |
Lipcowa edycja wyzwania Book-Trotter zmobilizowała mnie
do sięgnięcia po książkę, która od lat kurzyła się na półce, bezowocnie mnie do
siebie wabiąc. Ostatnie tygodnie upłynęły mi przede wszystkim pod znakiem
powieści historycznych, fantastycznych i kryminalnych, dlatego też wybór
książki podróżniczej okazał się przyjemnym powiewem świeżości. Nie oznacza to
oczywiście, że już wkrótce nie zasypię Was moimi wynurzeniami na temat kolejnych
kryminałów, horrorów i opowieści, których autorzy wykazują się wyjątkowo bujną
wyobraźnią (czujcie się ostrzeżeni!).
„Zwariowana łódka, czyli żałosna historia Radosnej
Przygody” to opowieść o tym, jak jej autor postanowił pewnego dnia spełnić
swoje marzenie o posiadaniu jachtu i rejsie po bezkresach mórz i oceanów. Jak
sugeruje podtytuł, nie wszystko potoczyło się zgodnie z jego planem. Kupiona w dość
niezwykłych okolicznościach łódź okazała się starą, zdezelowaną łajbą, która
mimo nieustannych napraw regularnie doprowadzała właściciela na skraj
cierpliwości talentem do nabierania wody w najmniej odpowiednich
okolicznościach. W związku z tym, wyczekiwana dalekomorska wyprawa zakończyła
się na dosyć problematycznej żegludze wzdłuż wybrzeży Nowej Fundlandii.
Farley Mowat już od pierwszych stron ujął mnie lekkim,
dowcipnym stylem, który sprawił, że niemalże przez cały czas podczas czytania
na mojej twarzy gościł szeroki uśmiech, a czasem towarzyszył mu także obłędny
chichot. Autor z humorem i dystansem podchodzi zarówno do przeżytych przygód,
które niejednego przyprawiłyby o atak serca lub przynajmniej ciężką depresję,
jak i do siebie samego i ludzi, których los postawił na jego drodze podczas tej
niezwykłej wyprawy.
Mowat znany jest z aktywnego działania na rzecz ochrony
przyrody. Tematyce tej poświęcił znaczną część swojego dorobku literackiego. W
Polsce do najbardziej znanych książek jego autorstwa należą pozycje: „Nie taki
straszny wilk” oraz „Wyprawy Wikingów”. Jego prace zostały przetłumaczone na
pięćdziesiąt dwa języki, a część z nich doczekała się także ekranizacji.
Podsumowując, po zakończonej lekturze, która umiliła mi wczorajsze
popołudnie, naprawdę żałuję, że wcześniej nie zdecydowałam się sięgnąć po tę książkę.
Z całą pewnością moja przygoda z Farleyem Mowatem na tym się nie zakończy, zachwycił
mnie jego talent do snucia wciągających opowieści, dlatego zamierzam sięgnąć
także po pozostałe, dostępne u nas, publikacje jego autorstwa. Szkoda tylko, że
tak niewiele z jego prac przełożono na język polski.
Moja ocena: 5+/6
Książkę przeczytałam w ramach wyzwań: Z półki oraz Book-Trotter (literatura kanadyjska)
Nie wiem czemu, ale do głowy przyszło mi błyskawicznie skojarzenie z Juliuszem Verne :) Ten humor połączony z historiami podrózniczymi zdecydowanie przeważył szalę na korzyść omawianej pozycji. Bardzo chciałbym ją kiedyś przeczytać :)
OdpowiedzUsuńHm, z Vernem raczej mi się nie kojarzy :) Natomiast humoru w książce nie brakuje, strasznie podobał mi się fragment, gdy zadaniem autora było "podtrzymywanie optymizmu" u robotników na łodzi. I kupował ten optymizm z pobliskim monopolowym ;)
UsuńNie słyszałam o tym pisarzu, ale skoro tak dobrze spędziłaś czas na lekturze tej książki, to chyba się nią zainteresuję :)
OdpowiedzUsuńWarto, jeśli lubisz tego typu literaturę :)
UsuńJa z kanadyjskich twórców znam tylko Munro, ale już czytałam więc do wyzwania się nie nada:)
OdpowiedzUsuńOczywiście pierwsze słyszę, ale brzmi ciekawie. Taka wyprawa to na pewno mnóstwo emocji, a jeśli całość opisana jest z humorem, to nie ma się nad czym zastanawiać. :)
OdpowiedzUsuńZainteresowałaś mnie, więc jeżeli będzie w mojej bibliotece, to na pewno wypożyczę :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :)
Swego czasu miałam małą obsesję na punkcie Kanady, już mi przeszło, ale sympatia pozostała :) Kasiu, czy wypożyczalnia w Twojej domowej bibliotece działa w wakacje? ;)
OdpowiedzUsuń