Tym razem w ramach cyklu "Kilka słów o..." chciałabym przybliżyć Wam sylwetkę francuskiego pisarza, który całkowicie skradł mi serce. Proszę Państwa, oto Eric-Emmanuel Schmitt! Niektórzy go kochają (i nie będę ukrywać, że osobiście należę do ścisłej czołówki tego grona), według innych jest francuską wersją Paulo Coelho, co w tym przypadku komplementem z pewnością nie jest.
ERIC-EMMANUEL SCHMITT
Moim pierwszym spotkaniem z jego prozą była "Trucicielka", zbiór czterech opowiadań, które wbiły mnie w fotel i nie pozwoliły się od siebie oderwać. Wkrótce z ogromną przyjemnością dostrzegłam, że to, co zauroczyło mnie podczas pierwszego kontaktu z twórczością Schmitta, nie jest dziełem przypadku. Z każdą kolejną lekturą byłam jeszcze bardziej oczarowana i tak pozostało do chwili obecnej. Za co tak go cenię?
- Jest niekwestionowanym mistrzem krótkich form - kilkanaście lub kilkadziesiąt stron wystarcza mu aż nadto, by opowiedzieć nie tylko przejmującą, ale i sprawnie napisaną historię.
- Oszczędnym stylem i w prosty sposób opowiada o rzeczach codziennych, a jednocześnie najbardziej istotnych w życiu, skupiając się przede wszystkim na tematach związanych z różnymi obliczami miłości, zdrady, śmierci.
- Jego twórczość wywołuje mnóstwo emocji - bawi, ale przede wszystkim wzrusza i skłania do refleksji.
Kilka faktów biograficznych i ciekawostek:
Urodził się w 1960 roku. Na jednej z przodujących francuskich uczelni humanistycznych zdobył najbardziej prestiżowy z francuskich certyfikatów nauczycielskich oraz doktorat z filozofii. Swoją pierwszą powieść napisał, gdy miał dziesięć lat, lecz na świecie znany jest przede wszystkim jako twórca teatralny. Jest jednym z najpopularniejszych autorów francuskojęzycznych. Jego książki zostały przetłumaczone na 35 języków, a sztuki wystawiane są w ponad czterdziestu krajach. [źródło]
Twórczość Schmitta opublikowana w Polsce:
Proza:
- Ewangelia według Piłata (moja recenzja)
- Pan Ibrahim i kwiaty Koranu (moja recenzja)
- Przypadek Adolfa
- Kiedy byłem dziełem sztuki (moja recenzja)
- Oskar i pani Róża (moja recenzja)
- Dziecko Noego (moja recenzja)
- Moje życie z Mozartem
- Odette i inne historie miłosne
- Marzycielka z Ostendy (moja recenzja)
- Ulisses z Bagdadu
- Zapasy z życiem (moja recenzja)
- Trucicielka (moja recenzja)
- Kiki van Beethoven
- Kobieta w lustrze
- Tajemnica pani Ming (moja recenzja)
- Małe zbrodnie małżeńskie
- Moje Ewangelie
- Tektonika uczuć
Wydania zbiorowe:
- Opowieści o niewidzialnym (zawiera: Oskar i pani Róża, Pan Ibrahim i kwiaty Koranu, Dziecko Noego)
- Księga o niewidzialnym (zawiera: Milarepa, Pan Ibrahim i kwiaty Koranu, Oskar i pani Róża, Dziecko Noego, Zapasy z życiem) - moja recenzja
- Historie miłosne (zawiera: Marzycielka z Ostendy, Zbrodnia doskonała, Kobieta z bukietem, Odette Jakkażda, Piękny deszczowy dzień, Bosa księżniczka, Wszystko, czego potrzeba do szczęścia) - moja recenzja
- Intrygantki (zawiera: Noc w Valognes, Gość, Knebel, Szatańska filozofia)
Mój własny zbiór książek Schmitta przedstawia się niestety niezbyt imponująco, ale mam zamiar sukcesywnie go powiększać :)
A Wy co sądzicie o prozie Schmitta?
Czytałam "Oskara i panią Różę" i ogromnie się spłakałam w trakcie lektury, ale więcej twórczości Schmitta nie miałam okazji poznać.
OdpowiedzUsuń"Oskar..." to chyba najpiękniejszy utwór Schmitta, też się ogromnie przy nim wzruszyłam.
UsuńUwielbiam, uwielbiam! Miałam przyjemność byc na jego spotkaniu autorskim i to było ogromne przezycie! Przemiły człowiek, radosny, wiecznie uśmiechnięty i tak ogromnie zyczliwy!
OdpowiedzUsuńMam wszystkie jego ksiązki oprocz Intrygantek i już ostrzę sobie pazurki na listopadowe "Małżeństwo we troje". Moim zdaniem do Coelho bardzo mu daleko.
Ale Ci zazdroszczę (tak pozytywnie oczywiście ;))! W pierwszej kolejności - możliwości uczestniczenia w spotkaniu autorski, a w drugiej - zbioru jego książek!
UsuńZarówno proza jak i sztuki teatralne Schmitta są rewelacyjne. Potrafi świetnie uchwycić sedno sprawy, robiąc to w prosty sposób. Za mną sześć pozycji spośród jego twórczości, ale wciąż poszukuję kolejnych:)
OdpowiedzUsuńZgadzam się całkowicie, przy czym mogę się odnieść jedynie do prozy, bo sztuk nie miałam jeszcze okazji czytać.
UsuńTeż lubię Schmitta . To prawda, że jest mistrzem małych form i pięknie pisze o kobietach.
OdpowiedzUsuńDwie jego książki leżą na półce i czekają na czytanie.
O tak, już w "Trucicielce" zwróciłam na to uwagę - o kobietach pisze jak mało kto.
UsuńJa akurat nie pokochalam Schmitta, przeczytalam wiekszosc jego dziel, nie lubie jego filozofowania. Jestem w mniejszosci :D
OdpowiedzUsuńA ja właśnie to "filozofowanie" uwielbiam :)
UsuńDobrze, ze jestesmy czytelniczo rozni, przynajmniej jest ciekawiej:)
UsuńBardzo lubię tę oszczędną formę . Mam za sobą trzy pozycję pisarza, i jak do tej pory Intrygantki wypadły najkorzystniej, choć zrecenzowane przeze mnie wczoraj opowiadanie także przypadło mnie do gustu.
OdpowiedzUsuń"Intrygantki" jeszcze przede mną, ale jestem pewna, że mi się spodobają :)
UsuńA ja... Lubiłam Schmitta, ale powoli moja miłość do niego wygasa. Pierwsze opowiadania i dramaty były po prostu fenomenalne. Ale jego ostatnie książki wcale mnie już nie fascynują. Mam wrażenie, że nic się z nich nie zmienia, poza imionami bohaterów. Smutne jest też to, że wydawnictwo Znak zbija fortunę na wydawaniu jego opowiadań w kilku różnych zbiorach, które tak naprawdę się powielają, dodaje się jedno czy dwa opowiadania i już nowa książką Schmitta... No cóż, jest to na tyle poczytny autor, że fani kupią wszystko, co tylko znajdzie się na księgarnianych półkach.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to nie do końca polityka Znaku, bo we Francji wygląda to niemalże identycznie (przynajmniej na ile udało mi się zorientować). ALe zgadzam się - taka praktyka to żerowanie na czytelnikach, którzy czekają tylko na nowe książki ulubionego pisarza. Szkoda, że w rezultacie otrzymuje się odgrzewanego kotleta + jeden czy dwa nowe teksty...
UsuńJa to akurat ci drudzy - "Oskar i pani Róża" czytana dla zabicia czasu wydała mi się okropnie tania.
OdpowiedzUsuńOooo... dla mnie "Oskar..." był rewelacyjny. Ale jak już wspomniałam - ilu czytelników, tyle opinii ;)
UsuńZnam tylko "Oskar i pani róża" :D
OdpowiedzUsuńpowiem, że to była miła i dobra lektura...(miła może średnio pasuję, ze względu na tematykę, ale wiesz o co mi chodzi).
Muszę poznać koniecznie inne jego książki. Teraz mam ochotę na Przypadek Adolfa H
Słowo "miła" faktycznie nieco się gryzie, ale doskonale rozumiem, o co Ci chodzi. "Przypadek Adolfa H." jeszcze przede mną :)
UsuńLubię Schmitta, ale z umiarem. Zachwyciło mnie na przykład "Moje życie z Mozartem" czy "Ewangelia według Piłata", ale już "Trucicielka" nieszczególnie, zbyt dużo w tym zbiorze Coelho:) Niemniej jednak i jego zaliczam do grona mich ulubionych pisarzy, a sporo jego utworów jeszcze przede mną:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
A widzisz, mnie "Trucicielka" po prostu oczarowała i to od niej zaczęła się fascynacja Schmittem :)
UsuńBardzo go lubię. Nic dodać nic ująć świetny tekst. Jeśli o mnie chodzi to do tej pory czytałam : Oskar i pani Róża Odette i inne historie miłosne, Marzycielka z Ostendy i Tektonika uczuć. Chcę poznać całą jego twórczość.
OdpowiedzUsuńA dziękuję, cieszę się, że Ci się spodobał. Też mam w planach poznanie wszystkich jego dzieł - przynajmniej tych wydanych w Polsce ;)
UsuńJa osobiście mam mieszane uczucia. Przeczytałam kilka utworów Schmitta. Na początku wszystko było nowe i świeże, ale co za dużo... Kolejne utwory to takie odgrzewane kotlety z filozofią New Age w tle. Chyba Schmitt popadł w rutynę lub nie jest w stanie wymyślić nic nowego i bazuje na tym, co do tej pory podobało się czytelnikom. Dla mnie to już przesyt. Najgorsze, że trochę tego Coelho w nim jest :( Sądzę, że tak dobrze wykształcony człowiek mógłby pójść w nieco innym kierunku.
OdpowiedzUsuńBardzo go lubię! Jeden z moich ulubionych autorów!
OdpowiedzUsuń