"Dziecko dla odważnych" Leszek K. Talko

Tytuł Dziecko dla odważnych
Autor Leszek K. Talko
Wydawnictwo Znak
Rok wydania 2014
Stron 414
Kolorowe magazyny bombardują nas radosną wizją rodzicielstwa i pokazują świat, w którym idealnie wystylizowane mamy serwują precyzyjnie wykonane kanapeczki z buźkami o ogórkowych oczach i paprykowym uśmiechu. Oczywiście w nieskazitelnie czystej kuchni, w której grzecznie czekają elegancko ubrane dzieci z zachwytem sięgające po swoją porcję warzyw. 

Przyszłym rodzicom nie mówi się, że posiadanie dziecka ma także ciemną, czasem mocno śmierdzącą stronę. Że często dzieci wolą zjeść chrupki na śniadanie, a rodzice rzadko mają siłę i chęci do tworzenia kulinarnych cudów o 7 rano po nieprzespanej nocy. I właśnie o tym między innymi pisze Leszek K. Talko w „Dziecku dla odważnych”.

Książka ta to połączenie powieści i antyporadnika, jak nie wychowywać dziecka. Gdy rodzina Talków powiększa się o małego Pitulka, jego rodzice nawet nie spodziewają się, że od tej pory ich ustabilizowana codzienność wywróci się do góry nogami. Pobudki o 3 nad ranem, próby pogodzenia potrzeb niemowlęcia z własnymi, przewartościowanie całego życia z dnia na dzień to dopiero początek. W końcu prawdę mówi powiedzenie, że małe dziecko – mały kłopot, a duże dziecko to już totalna katastrofa równa niemalże wojnie nuklearnej. A jeśli po drodze pojawia się jeszcze druga pociecha, Kudłata, obdarzona równie silną osobowością co pierworodny, pozostaje jedynie zamknąć się w szafie i czekać na koniec kataklizmu.

Leszek Talko, autor licznych felietonów na temat wychowania dziecka, w lekki i ironiczny sposób pisze nie tyle o urokach, co raczej ciemnych stronach rodzicielstwa. Książka podzielona została na cztery części: „Dziecko dla początkujących”, „Dziecko dla średniozaawansowanych”, „Dziecko dla profesjonalistów” oraz „Dziecko dla zawodowców”. Każda z nich opowiada o perypetiach rodziny Talków na różnych etapie rozwoju ich uroczego, lecz jednocześnie rozwydrzonego, potomstwa. Pokazuje, że można wychować szczęśliwe dziecko bez niezliczonych zabawek edukacyjnych, czytania poradników (które właściwie z miejsca można wyrzucić do kosza) czy słuchania wszechwiedzących Mamafii. 

Pierwsze rozdziały są boskie i tak prawdziwe, że podczas ich lektury miałam czasem wrażenie, że czytam o własnych doświadczeniach. O buncie jedzeniowym (po co jeść kanapki z polędwiczką i pomidorem, skoro w lodówce czekają parówki, a w szafce chrupki?), sąsiadach korzystających z wiertarki akurat w porze drzemki dziecka, czy nieprzespanych nocach, po których pierwsze lepsze zombie wygląda przy nas nad wyraz korzystnie. 

A jednak, chociaż pozornie wszystko jest w porządku, w pewnym momencie można doznać uczucia przesytu. Podobnie jak z tabliczką czekolady – pierwsze trzy kawałki wywołają szeroki uśmiech (i może jakieś ukryte wyrzuty sumienia), ale po całej tabliczce cała słodycz już się człowiekowi ulewa. Podobnie jest z opowieściami o rodzinie Talków - o ile anegdotki z pierwszego roku życia Pitulka, gdy potrafił zdzielić ojca butelką po głowie i krzykiem wymuszał spełnianie zachcianek, były zabawne, o tyle to samo zachowanie u czterolatka nie budzi już wesołości, a raczej niesmak. W pełni zdaję sobie sprawę z tego, że książka napisana jest z dużym przymrużeniem oka, jednak wizja całkowicie nieudolnych i bezradnych wobec własnego dziecka rodziców jakoś nie do końca mnie śmieszy.

Podsumowując, „Dziecko dla odważnych” to lektura lekka i zabawna, choć lepiej ją sobie dawkować, bo przeczytana w wieczór lub dwa może nieco nużyć powtarzalnością perypetii rodziny głównych bohaterów. Z pewnością też bardziej docenią ją osoby posiadające dziecko, bo niektóre rzeczy po prostu trzeba przeżyć, by móc się w nich pełni śmiać. 

Moja ocena: 4+/6

Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję Wydawnictwu Znak

Komentarze

  1. Książka może być ciekawa, ale tak jak napisałaś, dla kogoś, kto dziecko już ma :) Mam wrażenie, że mnie te historie raczej przestraszą i będę sobie wyobrażać, że po urodzeniu dziecka na człowieka nie czeka już nic dobrego - tylko kłopoty i obowiązki :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, tak źle to nie jest, inaczej by nam gatunek wymarł kilka tysięcy lat temu :)

      Usuń
  2. Powtarzalność nie jest dobra... Nie podoba mi się też, że są całkiem nieudolni - strasznie by mnie denerwowali. Mimo tych wad, brzmi dość ciekawie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to mnie irytowało w drugiej połowie książki, chociaż w ogólnym rozrachunku całość wypada dobrze :)

      Usuń
  3. To raczej nie dla mnie, jak na razie jeszcze mi do tego wszystkiego daleko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Więc może warto z wyprzedzeniem wiedzieć, z czym to się wiąże? ;)

      Usuń
  4. Boże, jak ja się cieszę, że ten etap mam już za sobą! :DDD

    OdpowiedzUsuń
  5. Mały Pitulek mnie rozbroił:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Pitu jest naprawdę niezły agent :) Zresztą Kudłata też nie daje sobie w kasz(k)ę dmuchać ;)

      Usuń
  6. No tak, pierwszy rok życia dziecka bardzo mnie zaskoczył. Potem poszło już z górki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy rok chyba każdego zaskakuje :)

      Usuń
    2. Dla mnie pierwsze miesiące to był istny szokers!!! :)
      Do książki mnie nie ciągnie, nie przepadam za poradnikami.

      Usuń
    3. Basiu, tylko tę książkę ciężko nazwać poradnikiem :) To bardziej zbiór króciutkich tekstów - scenek z życia rodziny Talków :)

      Usuń
  7. Ten etap jeszcze przede mną więc póki co nie chcę sobie zawracać głowy:P Choć przyznam, że zainteresowała mnie kiedyś sama książka jak i Twoja recenzja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może warto wiedzieć, co naprawdę nas czeka wraz z pojawieniem się dziecka? :D

      Usuń
  8. Czytywałam swego czasu felietony Pana Talko bodajże w "Twoim stylu" i zawsze była to sympatyczna rozrywka. Jeśli uda mi się to i książkę przeczytam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też miałam okazję kilka razy je czytać :) A poza tym jeszcze "Pomocy, jestem tatą" :)

      Usuń
  9. Chyba każdy o zdrowych zmysłach i każdy, kto choć raz w życiu poznał jakieś dziecko, zdaje sobie sprawę, że życie z takim stworem to nie wieczna idylla. :) Ale skoro ludzie ciągle to robią, to najwyraźniej plusy przewyższają minusy. ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. W takim razie poczekam z jej lekturą do czasu, aż sama będę miała dziecko:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Trochę przesadzone, ale sporo prawdy również Talko napisał, szczególnie o telewizorze, jedzeniu i supermatkach. Tylko w tym wszystkim zabrakło mi miłości do dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się całkowicie. Rozumiem, że przyjął taką konwencję, ale z książki wynika, że dzieci są dla niego złem koniecznym i to mi już średnio pasuje.

      Usuń

Prześlij komentarz