Mówi się, by nie oceniać książki po okładce, ale nie oszukujmy się - bardzo często to właśnie ciekawa oprawa przykuwa spojrzenie i przyciąga nas do sięgnięcia po daną powieść lub przynajmniej zapoznania się z jej opisem. A jednak może się zdarzyć, że natkniemy się na książkę, której okładka jest podejrzanie znajoma, natomiast tytuł i nazwisko autora nic nam nie mówią. Następuje chwila konsternacji i wahania czy aby na pewno oczy lub pamięć nas nie myli. Jeśli Was to spotka, nie martwcie się o swoje zmysły czy duchową kondycję - nie jest to może praktyka powszechna, ale zdarza się.
Wczoraj na stronie FB Wydawnictwa MAG pojawiła się zapowiedź powieści Brandona Sandersona "Droga Królów". Opis zachęca i to jak najbardziej, ale już pierwszy rzut oka na okładkę wystarczył, by stwierdzić, że wygląda ona znajomo. Dokładnie tak samo jak oryginalne wydanie "Króla cierni" Marka Lawrence'a.
Niezbyt oryginalnie prezentuje się także pierwsze wydanie cyklu "Pieśń Lodu i Ognia" George'a R.R. Martina. Swoją drogą jest to jedna z moich ulubionych serii, na nieszczęście obdarzona klątwą kiepskich wydań - albo filmowych albo takich, które już się gdzieś pojawiły w innym wcieleniu.
Z naszego polskiego podwórka znalazłam jeszcze jeden przykład, tym razem niemal identycznych okładek - "Wyrok" Mariusza Zielke oraz "Dopuszczalne straty" Irwina Shawa.
Dzięki Waszym komentarzom zwróciłam uwagę także na inne zduplikowane wydania:
Renata Sz. dostrzegła dziwną "zbieżność" w okładkach książek "Simon i dęby" oraz "Chłopcy z Placu Broni".
Natomiast Milla zwróciła uwagę na aż cztery książki, na których okładkach widnieje taka sama grafika!
To jednak i tak drobnostki w porównaniu z zagranicznymi wydaniami, które wyglądają niemal jak przygotowywane na kserokopiarkach. Tutaj znajdziecie bogatą galerię zdjęć, rekordowe okładki mają nawet po dziewięć (prawie) różnych wcieleń.
Renata Sz. dostrzegła dziwną "zbieżność" w okładkach książek "Simon i dęby" oraz "Chłopcy z Placu Broni".
Natomiast Milla zwróciła uwagę na aż cztery książki, na których okładkach widnieje taka sama grafika!
To jednak i tak drobnostki w porównaniu z zagranicznymi wydaniami, które wyglądają niemal jak przygotowywane na kserokopiarkach. Tutaj znajdziecie bogatą galerię zdjęć, rekordowe okładki mają nawet po dziewięć (prawie) różnych wcieleń.
Dlaczego dochodzi do takich sytuacji? Czasem dane wydawnictwo idzie nieco na skróty i korzysta z gotowych zdjęć, które można wykupić za zwykle niewielką opłatą. Problem w tym, że nie są one wtedy zastrzeżone i dochodzi do sytuacji, że to samo zdjęcie można znaleźć w różnych odsłonach i na różnych książkach.
Wracając jednak do sedna, tak jak wspomniałam - nie należy oceniać książki po okładce, ale patrząc na "Drogę królów" w takim, a nie innym wydaniu, nieodmiennie będzie mi ona przywodziła na myśl powieść Lawrence'a. I podejrzewam, że dotyczy to nie tylko mnie. Zdecydowanie zbyt mocnym byłoby stwierdzenie, że przez takie praktyki dane wydawnictwo strzela sobie w kolano (w końcu nie kupujemy książek dla ich okładek), ale zdecydowanie kiepsko to wygląda pod względem marketingowym.
A co Wy o tym sądzicie? Trafiliście na inne tego rodzaju duplikaty?
Choć nie kupuję książki, jeśli gatunek lub opis mi nie podchodzą to trzeba przyznać, że okładka jest pierwszą rzeczą, która mnie do danej pozycji przyciąga. Nigdy jednak nie zwracałam uwagi na podobne okładki. Z Twojego postu wynika jest jest ich niesamowicie dużo. Dobrze, że polski rynek nadal się przed tym broni. Może nie do końca, ale jednak.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, w porównaniu z tamtym zestawieniem zagranicznych okładek (choć i tam jest kilka polskich przykładów), nie jest u nas jeszcze tak źle.
UsuńNie spotkałam się jeszcze z czyms takim, ale to aż śmieszne. Pewnie trochę by mnie to zniechęciło do książki. :/
OdpowiedzUsuńNaprawdę śmiesznie robi się przy tamtym dziewięciu okładkach z tym samym zdjęciem :)
UsuńJejku!!! Pierwszy raz takie coś widzę, jestem zszokowana!
OdpowiedzUsuńBasiu, więc wszystko jeszcze przed Tobą :D
UsuńHahaha, co za wygodnictwo... ale żeby nie sprawdzić przed wydaniem, czy taka okładka już gdzieś jest?
OdpowiedzUsuńTak technicznie rzecz ujmując, to nie wiem, czy jest możliwość sprawdzenia, czy ktoś inny nie wykorzystał już danego zdjęcia do okładki. Wydaje mi się też, że jest to chyba bardziej kwestia oszczędności niż wygody - w końcu wykorzystanie bazy dostępnych grafik jest tańsze niż kupienie oryginalnego projektu przeznaczonego wyłącznie dla jednej osoby/firmy. Ale aż tak szczegółowo się na tym nie znam :)
UsuńSzczerze mówią, to nie... Ale jestem w szoku takim małym... Słyszałam o tendencji, by książki tłumaczone miały taką samą okładkę, co wydanie oryginalne - i to pochwalam - ale to, co pokazałaś... Graficy powinni się bardziej postarać albo robić dokładniejszy reaserch...
OdpowiedzUsuńTeż podoba mi się pomysł wykorzystywania oryginalnych okładek w wydaniach zagranicznych. Natomiast nie chciałabym mieć na półce egzemplarzy wyglądających dokładnie tak samo, a będących zupełnie odrębnymi powieściami...
UsuńFaktycznie okładka kropka w kropkę jak "Król cierni" :/ Zmieniona kolorystyka jedynie, co i tak nie zmienia faktu, że wygląda to żałośnie. Tak duże wydawnictwo i nie ma pomysłu na własne okładki?...
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam, jest to chyba bardziej kwestia funduszy niż pomysłu, no ale pewien niesmak zostaje...
UsuńI weź później człowieku zidentyfikuj książkę, kiedy opis okładki może wskazywać na cztery czy pięć pozycji. Ja rozumiem oszczędności, ale żeby aż tak?
OdpowiedzUsuńMam podobny problem, że często pamiętam książki, o których u kogoś czytałam, po okładkach, a niekoniecznie tytułach. I tu pojawia się problem... ;)
UsuńTakich duplikatów jest mnóstwo, gdzie na lubimyczytac jest nawet specjalny wątek. Mnie to irytuje, bo czasem zdarza mi się wziąć do ręki jakąs książkę bo "widziałam ją u koleżanki", ale czytam opis i coś mi nie pasuje xD
OdpowiedzUsuńNa razie nie trafiłam na bardzo dużą ilość takich dublikatów i mam nadzieję, że się to nie zmieni w przyszłości ;)
UsuńPrzyznam się bez bicia, że mam słabość do okładek, ale z takim "procederem" wydawniczym jeszcze się nie spotkałem. No cóż, wydawnictwa tną koszty gdzie popadnie, szkoda, że z uszczerbkiem na oryginalności.
OdpowiedzUsuńAno szkoda, niestety... a do okładek też mam słabość, jestem typowym wzrokowcem ;)
UsuńTak jak napisałaś marketingowo wypada to kiepsko. Mnie bardzo irytują takie działania, co więcej niekiedy czuję się oszukana, ale dopóki wydawnictwa będą szukały oszczędności, to takie chwytu nie przeminą.
OdpowiedzUsuńJakiś czas temu, na moim blogu, przy okazji recenzji książki "Simon i dęby" również poruszono temat identycznych grafik, przykładem był wyżej wspomniany tytuł i "Chłopcy z placu broni" Naszej Księgarni. http://szelestksiazek.blogspot.com/2013/11/simon-i-deby-marianne-fredriksson.html
Właśnie do Ciebie zajrzałam, kojarzyłam okładkę"Simona...", ale nie nowego wydania "Chłoców...". Eh, widzę, że to naprawdę powszechna praktyka...
UsuńNiestety powszechna...
UsuńJeszcze mi się przypomniało. Kiedyś, przy recenzji "Alex" Lemaitra, Agnieszka T zwróciła uwagę, że okładka jest bardzo podobna do grafiki "Berlin późne lato" Kozery (Link do zdjęcia http://imageshack.com/a/img35/6873/g62y.jpg ) Nóżki na pewno te same :-)
Na 100%! Teraz będę chyba wypatrywać takich kopii... ;)
UsuńNiefajnie to wygląda:(
OdpowiedzUsuńTeż bym nie chciała mieć dwóch różnych książek z taką samą okładką.
Dobrze to rozumiem...
UsuńSpotkałam się z takim przypadkiem, takie same okładki mają np:
OdpowiedzUsuń"Grobowa tajemnica" Charlaine Harris, "Poza Strachem" Jane Ford, "Zabójcza ziemia" Jacka Higginsa, "Zacisze 13" Olgi Rudnickiej.
O kurczę, aż cztery? Nie widziałam ich wcześniej... Pozwól, że podkradnę te tytuły i uzupełnię nimi posta :)
UsuńProszę bardzo :)
UsuńPodobna sytuacja była z jakąś książką Stephena Kinga od Albatrosa. Oni często biorą zdjęcia z banków fotografii/grafik :)
OdpowiedzUsuńAle masz na myśli wznowienie powieści "To", które przypomina "17 szram" Repliki, czy coś innego?
UsuńŻenująca praktyka... Że wydawnictwa typu krzak oszczędzają na dobrych grafikach, to już dawno przestałam się dziwić, ale że MAG?... Nie lubię "fotograficznych" okładek, kojarzą mi się z tandetą, wymiennością, wtórnością, i jak się okazuje, jedna fotka może obsłużyć dowolną ilość tytułów. W tym pędzie do potaniania wszystkiego rynek wydawniczy zaczyna już zjadać własny ogon.
OdpowiedzUsuńTutaj masz rację, akurat po MAGu można by się spodziewać czegoś więcej...
UsuńRedaktor MAGa wyjaśniał na forum czemu się na ten krok zdecydował. Inne okładki, które miał do wyboru nie przypadły mu do gustu. I rzeczywiście nie były one za ciekawe. Więc już nie przesadzajmy. Robicie z igły widły.
UsuńAle kto powiedział, że można wykorzystać tylko gotowe okładki?
UsuńA kto powiedział, że nie może jeśli okładka jest ładna, pasuje tematycznie i nie jest wykorzystana przez żadne inne polskie wydawnictwo? Mi akurat okładka "Drogi królów", którą wybrał AM bardzo się podoba i gdyby nie MAG w ogóle nie miałaby szans pojawić się na jakiejkolwiek książce, ponieważ Papierowy Księżyc tworzy swoje grafiki na okładki.
UsuńMnie również się podoba i dobrze, że została wykorzystana. Ale rozumiem, że trzeba się czepiać wszystkiego, byle tylko coś napisać. MAG i tak ma w większości przypadków (według mnie) najładniejsze okładki ze wszystkich wydawnictw na naszym rynku, ale jak widać wszystkich nie zadowolisz.
UsuńChyba w swoim zacietrzewieniu gubicie trochę sens mojej wypowiedzi. Nigdzie nie stwierdziłam, że okładka jest brzydka lub mało interesująca (i tu się zgadzam, że generalnie MAG ma świetne okładki), tylko że jest to powielenie oprawy innej książki. I nie trafia do mnie argument, że nie wykorzystało jej inne polskie wydawnictwo, więc w czym problem - część z nas kupuje też książki anglojęzyczne.
UsuńA poza tym pozostaje też kwestia doboru okładek do kolejnych tomów cyklu - będzie ich więcej niż trzy, więc nagle w połowie cyklu wydawnictwo zdecyduje się na zupełną zmianę oprawy? Bez sensu.
Komentarz wyżej jest świetnym podsumowaniem tej dyskusji.
UsuńDodam od siebie, że autor amerykańskiej okładki do Drogi Królów - M. Whelan jest najbardziej cenionym artystą-grafikiem w świecie fantasy. Wystarczy spojrzeć na ilość nagród jakie otrzymał. Niedawno ukazała się okładka do kolejnej części cyklu: http://www.17thshard.com/forum/uploads/465ccfc35d9921c14ea6fa31d241dafc.jpg
Szkoda, że przez widzimisię AM i grupy jego zagorzałych "fanów" z forum MAG-a, cierpi WIĘKSZA część czytelników Sandersona... i Whelana.
Trochę to drażniące. :/ Ostatnio widziałam okłądkę książki, łudząco podobną do thrillera "Krucyfiks" Chrisa Cartera (tylko nie pamiętam, co to był za tytuł), Zdjęcie jest na tyle charakterystyczne, że po prostu zawsze będzie mi się kojarzyć z Carterem.
OdpowiedzUsuńWłaśnie w tym rzecz, że często dana okładka kojarzy się z konkretną powieścią lub autorem. Ja tak mam choćby w przypadku Lawrence'a.
UsuńNiestety, coraz częściej się to zdarza. Ja ostatnio też trafiłam na takie duble okładkowe i pisałam o nich... http://dwiepasje.blogspot.com/2013/12/jestem-zniesmaczona.html
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że im częściej będziemy o tym pisać i wytykać błędy wydawnictwom, tym bardziej będą się przykładać do tego, by takich błędów nie popełniać. Wiem (albo raczej mam nadzieję), że w większości przypadków robią to nieświadomie, mimo wszystko powinni na to uważać, bo tracą w oczach wielu czytelników. A wziąwszy pod uwagę procent czytelników kupujących książki w księgarniach, lepiej, żeby wzięli to sobie do serca.. :)
Też mam taką nadzieję, chociaż właśnie z FB się dowiedziałam, że w przypadku MAGa było to działanie celowe i powinnam wcześniej zrobić odpowiedni research, by się tego dowiedzieć. Więc ja się pytam, po co?? eh... :)
UsuńPonieważ oryginalna okładka „Drogi królów” się w wydawnictwie nie podobała (i całkowicie się z tym zgadzam), więc wybrano inną. Może i mogli zrobić własną, ale najwyraźniej stwierdzili, że im się to nie opłaca, a ta okładka w Polsce i tak się nie pojawi, bo Papierowy Księżyc robi własne do książek Lawrence'a. Tak więc myślę, że kojarzenie się jej z „Królem Cierni” nie będzie dotyczyć zbyt szerokiego grona czytelników.
UsuńNie miałam pojęcia. Przykre. Co to pomysłów im brakuje czy ki pieron? :)
OdpowiedzUsuńTak jak zostało to już kilka razy napisane, chyba jest to kwestia oszczędności...
UsuńO matulu, no tak to jest ze stockowymi zdjęciami. Szkoda, że graficy idą na łatwiznę.
OdpowiedzUsuńWielka szkoda niestety...
UsuńJa jakoś chyba na to nie trafiam.
OdpowiedzUsuńW takim razie masz szczęście :)
UsuńCiekawie wypada porównanie tych samych motywów na okładkach - jak łatwo z dobrej grafiki zrobić kiepską okładkę :) Bardzo interesujący post :)
OdpowiedzUsuńA dziękuję :) I masz rację - ta sama grafika na niektórych okładkach wygląda nieźle, a na innych kiczowato. Widać to zwłaszcza na tych zagranicznych przykładach.
UsuńNo duplikaty w sumie często się zdarzają... w sumie jak jest dobre zdjęcie czy grafika i pasuje, no to co się dziwić.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście te okładki prawie identyczne, nie podoba mi się takie podejście wydawnictw. Same powinny chcieć się wyróżnić na rynku, tymczasem robią wszystko, by ich książki niknęły w tłumie. Przecież po to mają grafików, by wymyślali coś oryginalnego, a może się mylę? ;)
OdpowiedzUsuńNie rozumiem problemu. Wydawnictwo płaci za okładkę i legalnie ją wykorzystuje. Najwyraźniej MAG uznał, że okładka "Króla Cierni" jest chwytliwa i pasuje tematycznie do "Drogi Królów", więc ją wybrali. Ktoś tu chyba żyje w wyidealizowanym świecie, jeśli myśli,że takie działania to coś złego.
OdpowiedzUsuńNie wykluczam, że moje podejście do świata jest nieco wyidealizowane. Nie podoba mi się wykorzystywanie takich samych okładek. Nie do końca rozumiem też, dlaczego wszystkie anonimowi komentatorzy przyczepiają się tylko do mojej krytyki okładki użytej przez wydawnictwo MAG - przecież wspomniałam też o wielu innych... Przypadek?
UsuńMnie też się nie podoba, tyle że oni zrobili to świadomie - tzn. okładka King of Thorns podpasowała pod tytuł Sandersona. Wg mnie nie pasuje, ale jeszcze gorzej jest gdy 2 książki po polsku mają tą samą okładkę. A tak w ogóle to w latach 90. wszystkie wydawnictwa tak robiły, także to nic nowego.
Usuń"patrząc na "Drogę królów" (...), nieodmiennie będzie mi ona przywodziła na myśl"
OdpowiedzUsuńA tak bardziej po polsku?
"podejrzewam, że dotyczy to nie tylko mnie"
Podejrzewam, że jednak tylko ciebie.
Podejrzewam, że nie tylko mnie. Kolejny anonim w obronie MAGa?
UsuńWygląda to niechlujnie. Co więcej, seria Lawrence'a składa się z 3 książek, czyli są 3 okładki do wykorzystania. Jestem ciekaw, z jakiej serii MAG zapożyczy okładkę kolejnych 7 książek z cyklu Stormlight Archive. Popieram autorkę tematu w 100%. Niestety podejście polskich wydawnictw jest takie, a nie inne. Może uwagi i prośby fanów wreszcie coś zmienią. Osobiście wstrzymam się z zakupem książki.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że każda okładka nie będzie pochodziła z innej serii. Też jestem bardzo ciekawa, jak wydawnictwo to ugryzie.
Usuń"Problem" okładkowy porusza też innych, nie tylko Ciebie - post Mateusza: http://mejus250.blogspot.com/2014/02/okadki-z-bankow-zdjec-trawienie.html
OdpowiedzUsuńPrawie jednocześnie, umawialiście się? ;))
Mam nadzieję, że wymiana uprzejmości z anonimami nie będzie zbyt męcząca i długa. ;) Nie przejmuj się!
Nie, nie umawialiśmy się :) I dzięki, też mam taką nadzieję! ;)
Usuń