Nowy drapieżnik, Zbigniew Zborowski Zysk i S-ka, 2013 |
Dlatego szokiem zarówno dla policji, jak i stołecznego półświatka
są wyniki sekcji, które mówią jasno i klarownie, że Żyła – „twardziel,
recydywa, sztywniacha i kizior” – zszedł z tego padołu łez na udar mózgu. Tak
po prostu, w samym środku przeprowadzanej akcji. I mogłoby to zostać uznane za
zwykły przypadek, gdyby wkrótce bliski kumpel Żyły nie pożegnał się z życiem
dokładnie w ten sam sposób. Tylko stary, uchodzący za nieudacznika, gliniarz
Madejski dostrzega związek między tymi zgonami a wydarzeniami, których był
świadkiem dwadzieścia lat wcześniej również na Pradze.
Na taką powieść czekałam od dawna – wartka akcja, świetny
pomysł, doskonale poprowadzona intryga i narracja. Całość doprawiona szczyptą
grozy oraz ironicznym, miejscami czarnym, humorem. Nie sposób bowiem nie skwitować
szerokim jak banan uśmiechem, chociażby wielce obiecującej ustawki w lesie czy
wyczynów agenta Gonta, który z całych sił próbuje przekonać otoczenie oraz
siebie samego, że jego wysoki iloraz inteligencji i policyjny nos nie są
jedynie mrzonkami.
„Nowy drapieżnik” to mieszanka thrillera i powieści
sensacyjnej z elementami horroru. Autor oparł pomysł na fabułę na stosunkowo
wiarygodnej hipotezie, że ewolucja człowieka jeszcze się nie zakończyła. Wręcz przeciwnie,
w sytuacji, gdy z braku naturalnego wroga populacja ludzkości nieustannie się
zwiększa, siłą rzeczy powstać musi gatunek, który tę lukę wypełni. W końcu
natura nie znosi próżni. Na szczęście Zborowski puścił wodze swojej wyobraźni
bardzo subtelnie, popierając swoje pomysły naukowymi teoriami, które brzmią
całkiem logicznie i składnie.
Sięgając po „Nowego drapieżnika” aż trudno uwierzyć, że
to powieść debiutancka. Swoją drogą autor ma tak bogaty życiorys, że czytając
jego notkę biograficzną, właściwie przestajemy się czemukolwiek dziwić. Z
zamiłowania reporter, pracował także jako robotnik leśny, podróżował z plecakiem
po Azji, a na przełomie lat 80. i 90. parał się przemytem z Berlina Zachodniego.
Co ciekawe, w chwili obecnej jest zastępcą redaktor naczelnej… „Pani domu”.
Podsumowując, powieść ta dostarczyła mi świetnej rozrywki,
przykuła uwagę, a w pewnym momencie – nieco paradoksalnie biorąc pod wagę jej tematykę
i gatunek – nawet wzruszyła. Zakończenie daje nadzieję na kontynuację i trzymam
kciuki, że wkrótce ona powstanie. Jestem absolutnie na „tak”, dlatego bez
skrupułów polecam Wam „Nowego drapieżnika”.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka
Zaciekawiłaś mnie... Już samo nazwisko nasuwa skojarzenia z jednym z najpopularniejszych peerelowskich autorów kryminalnych, może to jakaś progenitura?... Zapisuję do kupienia.
OdpowiedzUsuńO pokrewieństwie nic nie wiem, ale za to wiem, że w ciemno kupię jego kolejne książki :)
UsuńBardzo dobry debiut, prawda?:)
OdpowiedzUsuńPrawda najprawdziwsza :)
UsuńJesteś kolejną osobą, która zachęca do tej książki. Pomimo tego, że nie jest to raczej tematyka, po którą zazwyczaj sięgam, na tę opowieść nabrałam ochoty. Mam nadzieję, że niedługo wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńTeż sięgnęłam po tę książka zachęcona recenzjami i nie żałuję :)
UsuńDobrze poprowadzona intryga i ironia, to coś co lubię. Do tego polski autor. Muszę koniecznie zajrzeć.
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę Ci przyjemnej lektury
UsuńWszyscy chwalą tę powieść, ja też chcę przeczytać! :)
OdpowiedzUsuńTyle osób chyba nie może się mylić - książka jest świetna :)
UsuńCzytałam już o niej na innym blogu i jestem nią bardzo zainteresowana.
OdpowiedzUsuń