Ketchum to niemal zawsze gwarancja solidnej prozy, która przyprawi
o ciarki i wybebeszy człowieka mentalnie. W Polsce znany jest przede wszystkim
dzięki powieściom „Dziewczyna z sąsiedztwa”, „Potomstwo” i „Jedyne dziecko”. „Czas
zamykania” to drugi – po „Królestwie spokoju” - zbiór opowiadań jego autorstwa,
jaki ukazał się w naszym kraju.
Jak w przypadku większości antologii, jest to zbiór dosyć
nierówny. Można w nim znaleźć dziewiętnaście tekstów, niektóre z pogranicza
horroru i thrillera, inne zmierzające w kierunku obyczajowych migawek, jeszcze
inne skupiające się na analizie psychologicznej bohaterów. Jedne opowiadania
liczą zaledwie kilka stron, inne (jak choćby tytułowy „Czas zamykania”) to
podzielone na podrozdziały nowele.
Do najlepszych tekstów zaliczyłabym te z klasycznymi
elementami horroru, jak króciutkie, otwierające zbiór „Powroty” opowiadające o
mężczyźnie, który powraca po śmierci jako duch, by pożegnać się z ukochaną
kotką, czy „Na słowo honoru”, w którym pojawia się hotel-widmo, a uczciwość
każdego gościa zostanie sprawiedliwie rozliczona. Z kolei „Nieuchwytne” to
krótka opowieść o człowieku, który bezskutecznie stara się obejrzeć najnowszy
hit kinowy, w którym pojawia się łudząco do niego podobny aktor… Spodobała mi
się ich atmosfera, niepokojąca i przyprawiająca o delikatną gęsią skórkę.
Na przyzwoitym poziomie są także niektóre opowiadania
pozbawione wątku paranormalnego, za to stawiające na mrok czający się w
ludzkiej duszy. Znaleźć można tu m.in. bandytę napadającego na nowojorskie bary
(„Czas zamykania”), mężczyznę, który skrywa niezwykłą tajemnicę przed swoim
terapeutą („I tak niedobrze”), krwawy finał pewnego biwaku („Oliwia – monolog”)
oraz męża, który ma już dość swojej żony („W tych traperach do nieba nie
zajdziesz”). Ponadto autor ma niezwykły dar przedstawienia zwykłych, a nawet
pozornie uroczych bądź chwalebnych sytuacji w takim świetle, że wątpimy w sens spełniania
dobrych uczynków („Dzielna dziewczynka”).
Niestety, w zbiorze można znaleźć także opowiadania,
które zdają się literacką pomyłką i aż trudno uwierzyć, że wyszły spod pióra
Ketchuma. Nie przekonał mnie do siebie monolog kota („Warczeć, syczeć, pluć i
kroczyć”), choć nie ukrywam, że krył się w nim niezły potencjał. Nudą wiało też
w „Papie”, opowiadającym o facecie łudząco podobnym do Hemingwaya, który
spotyka na swojej drodze fana jego prozy, oraz „Fontannie”, w której dopiero
puenta wyciska z czytelnika skrawek jakichkolwiek emocji. Jak widać, w każdej
antologii trafią się zgniłe jajka.
Ciekawym pomysłem, który z pewnością spodoba się fanom
Ketchuma, było dołączenie do każdego opowiadania notatki od autora, w której
wyjaśnia on okoliczności jego powstania, inspiracji, czy wrażeń towarzyszących
jego pisaniu. Jednak poza nazwiskiem pisarza zabrakło mi klamry spinającej
tematycznie wszystkie teksty, pewnego motywu przewodniego, który nadawałby
zbiorowi głębszy sens.
Podsumowując, z pewnością nie jest to szczyt możliwości
Ketchuma, który przyzwyczaił czytelników do eksplozji emocji. „Czas zamykania”
jest poprawny, ale nie zachwycający, świetne teksty przeplatają się ze znacznie
słabszymi, choć w ogólnym rozrachunku ocena wychodzi na plus. Fani autora z
pewnością sięgną po książkę choćby po to, by posmakować kolejnej dawki jego
prozy, jednak na pierwsze spotkanie z Ketchumem polecałabym raczej jego
powieści niż opowiadania.
Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Replika.
Widzę, że podobnie oceniłyśmy ten zbiór opowiadań. Szkoda, bo mocno zawiodłam się na Ketchumie - nie myślałam, że kiedykolwiek to powiem, ale chyba dużo lepiej wychodzą mu powieści, niż krótsze formy. Wobec tego faktu chyba nie udało mu się zdetronizować Stephena Kinga...
OdpowiedzUsuńW końcu King to King ;) A Ketchum chyba faktycznie powinien zostać przy powieściach...
UsuńMam podobne odczucia. Zbiór nie jest spójną całością, czegoś mu brakuje :)
OdpowiedzUsuńNo niestety... ALe przynajmniej część opowiadań była bardzo dobra ;)
UsuńMistrz, jaki skromny ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą to fakt, Ketchum czytelnika wybebeszy mentalnie, zaś bohatera powieści dosłownie ;)
A "Czas zamykania" chcę kiedyś przeczytać :)
W końcu prawdziwy Mistrz ;)
UsuńHmm... Ketchum nie jest mistrzem świata w pisaniu, z pewnością, ale lubię go - to taka moja chora fascynacja. Mam nadzieję, że chociaż zbiorek jest nierówny, czegoś mu brakuje i jest miejscami gorzko rozczarowujący, to i tak przypadłby mi choć trochę do gustu.
OdpowiedzUsuńTych kilka dobrych opowiadań wynagrodzi Ci te słabsze :)
UsuńKażda dotychczasowa recenzja tego zbiorku jest właśnie taka pół na pól. Szkoda, ale... i tak przeczytam. Mam jednak jeszcze trochę do nadrobienia, wiec się nie pali. A takie posłowia po każdym opowiadaniu pisze zawsze King i lubię je szczególnie ;)
OdpowiedzUsuńTeż bardzo lubię takie autorskie notatki i to w każdym wykonaniu :)
UsuńJa również przeczytam. Teraz czytuję sobie przed snem ketchumowe "Królestwo spokoju" (też zbiór opowiadań).
OdpowiedzUsuń"Królestwo spokoju" czeka sobie już u mnie na półce, mam nadzieję, że okaże się lepsze niż "Czas zamykania"...
UsuńNie czytuje takich książek, ale jeśli kiedyś się zdecyduję na Ketchuma, to będzie to jakaś powieść - opowiadań nie lubię.
OdpowiedzUsuńNo i wygląda na to, że powieści wychodzą mu lepiej!
UsuńSzkoda, że tak różnorodnie wypada. Ale może skuszę się na jakąś książkę Ketchuma, niekoniecznie będącą zbiorem opowiadań.
OdpowiedzUsuńTo tylko 300 stron, a dla rozluźnienia można poczytać. Pewnie teraz tak piszę, a przy lekturze tych słabszych i tak będę się nieźle wkurzał, ale cóż... :D
OdpowiedzUsuńAle może te lepsze Ci to wynagrodzą ;)
UsuńZ autorem nie miałam styczności, ale mam już jedną książkę na swojej półce, zatem zobaczymy, czy przypadnie mi do gustu i czy sięgnę po tę publikację.
OdpowiedzUsuń