„Historia o
duchach, w której wystąpią syrena i wilk”, napisała dalej.
Ja napisałam.
Poznajcie Indię Morgan Phelps, dla przyjaciół Imp.
Malarkę z zamiłowania, pisarkę z przypadku, na co dzień pracującą w sklepie z
materiałami dla grafików. Będącą w dosyć trudnym związku z transseksualną
Abalyn. Schizofreniczkę, ogarniętą manią liczenia i powtarzania codziennych
czynności, nie ufającą własnym myślom i wspomnieniom.
Imp to jednocześnie bohaterka i narratorka „Tonącej
dziewczyny”, która przyjmuje formę pamiętnika/powieści, którą dziewczyna pisze
w formie swoistej autoterapii. Ma pełną świadomość swoich problemów z
postrzeganiem świata, mało tego, doskonale zdaje sobie sprawę, że jej matka i
babka doświadczyły tego samego. Obie popełniły też samobójstwo, choć tylko
jedna oficjalnie. Czy to predestynuje Imp do takiego samego rozstania się z
życiem?
Wejście w umysł osoby cierpiącej na schizofrenię
paranoidalną jest ogromnym wyzwaniem, nietrudno otrzeć się o kicz, łatwo popaść
w przesadę. Caitlin R. Kiernan poradziła sobie z tym znakomicie. W rozważaniach
snutych przez Imp można się momentami pogubić, jej opowieść nie jest chronologiczna,
wręcz przeciwnie. Dziewczyna nie ufa własnym wspomnieniom, obrazy, jakie podsuwa
jej pamięć zdają się nie mieć pokrycia w faktach. Czasem przeczy sama sobie,
przywołując się do porządku i nakazując nie kluczyć, nie kłamać, przejść do
sedna.
Książka ma niesamowitą atmosferę, mroczną, niepokojącą,
oniryczną. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co jedynie wytworem wyobraźni. Główny
wątek, spotkanie Imp z niejaką Evą Canning (a może raczej z dwiema Evami?), zahacza
o motywy baśniowe, nie mające jednak nic wspólnego ze słodkimi opowieściami z
happy endem, a raczej pierwotnymi, brutalnymi wersjami Czerwonego Kapturka i
Małej Syrenki. Czy syrena może ukazać się pod postacią zwykłej kobiety? Czy
napotkany człowiek może nosić w sobie duszę wilka? A raczej dzikiej wilczycy?
Kim jest tytułowa tonąca dziewczyna? Czy jedynie
bohaterką obrazu, który zrobił na Imp tak niesamowite wrażenie, że pogłębił jej
obsesję? Mityczną syreną, której celem jest doprowadzenie do upadku każdego,
kto wpadnie w jej ręce? A może Evą Canning, która kryje w sobie trudną do
zdefiniowania tajemnicę?
Powieść Kiernan pozostawia po sobie gonitwę myśli i
niepokój. Jest niesamowita i trudna do sklasyfikowania, a tym bardziej prostej
i jednoznacznej oceny. Uczta Wyobraźni po raz kolejny nie zawodzi, dopieściła
mnie czytelniczo i zasługuje na wysoką notę. Polecam!
Za egzemplarz powieści serdecznie dziękuję Wydawnictwu MAG
Dobrze, że autorka tak dobrze opisała chorobę bohaterki.
OdpowiedzUsuńTrochę to też niepokojące ;)
UsuńTrochę się obawiam tej książki. Nie przepadam za chaosem, urywaniem wątków i trudnościami w rozpoznaniu czy konkretne wydarzenia dzieją się naprawdę, czy tylko w umysłach bohaterów.
OdpowiedzUsuńWięc może lepiej odpuścić sobie lekturę niż się męczyć?
UsuńNo nie wiem czy przeczytam. Ale okładka świetna, Taka niepokojąca.
OdpowiedzUsuńO tak, okładka jest rewelacyjna i świetnie pasuje do książki :)
UsuńMiałam wobec niej mieszane uczucia, ale widzę, że zupełnie niepotrzebnie
OdpowiedzUsuńI tak najlepiej przekonać się samemu, z czym to się je ;)
UsuńCiekawe, czy by mi się spodobała? Nie umiem jednoznacznie określić, czy to książka dla mnie. Coś mnie w niej przyciąga i coś odpycha :)
OdpowiedzUsuńCóż, nie przekonasz się, dopóki sama po nią nie sięgniesz :)
UsuńNie czytałam chyba negatywnej opinii o tej książce. Dopiero niedawno zaczęłam przygodę z Ucztą Wyobraźni, bo fantastyka tak naprawdę to nie moje klimaty, ale im więcej książek czytam z tej serii, tym bardziej się do niej przekonuję. Książki nie są lekkie i wymagają skupienia. Przeczytam na pewno "Tonącą dziewczynę", zwłaszcza, że ciekawi mnie temat schizofrenii.
OdpowiedzUsuńMasz rację, nie są to lekkie lektury, ale jeszcze się na nich nie zawiodłam :)
UsuńUfff... dobrze, że mam tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńOby Ci się spodobała :)
UsuńCzekałam na tę recenzję :) I jakoś fajnie mi się zrobiło, że dobrze oceniłaś książkę. Mam ogromną ochotę na nią i spoglądam tęsknie w stronę pustego portfela. Aj. Ale od początku - pomysł na fabułę podoba mi się bardzo. Ta klątwa, czy jak ją nazwać, w rodzinie - automatyczny pretekst do snucia genialnych historii. Nic dziwnego, że laska sfiksowała. Kręci mnie ta magia, to wymieszanie, ten oniryzm, całokształt po prostu. To jedna z tych książek, które po prostu podniecają. Nie, nie w seksualnym sensie :) Ale sprawiają, że człek wie, że musi, po prostu musi przeczytać. Mam nadzieję, że jak się wreszcie dorwę do niej to nie poczuję rozczarowania, skoro mam tak wysokie oczekiwania. Pisz proszę recenzję "Pokoju".
OdpowiedzUsuńNiestety zabezpieczyłaś się przed moim złośliwym komentarzem :P
UsuńŁukasz jak zwykle masz kosmate myśli :P
UsuńPaulinko, "Pokój" będzie jutro, już go naskrobałam ;)
Przez takich jak Łukasz nasz język ubożeje. Dawniej "podniety" to były zabawy, rozrywki, zaś "być podnieconym" niekoniecznie oznaczało napalenie, ale to samo, co w angielskim "excited". Aż mi smutno, że ten nasz język polski tak... zboczeje.
UsuńWpadnę jutro. :)
Cóż, chyba to lektura dla mnie :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się nie rozczarujesz :)
UsuńMam ją na półce i niebawem będę czytać.
OdpowiedzUsuńW takim razie czekam na Twoje wrażenia z lektury
UsuńSkoro mówisz, że dobra to Ci zaufam, trochę się jej obawiam, ale jednocześnie jestem ogromnie jej ciekawa. Obym się nie zawiodła...
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy to do końca Twój typ Irenko, ale daj jej szansę :)
UsuńOddałabym wiele za możliwość przeczytania tej książki, bo zapowiada się niesamowicie ;)
OdpowiedzUsuń