Tytuł Kłamca 2. Bóg marnotrawny Autor Jakub Ćwiek Wydawnictwo Fabryka Słów Data wydania 2005 Stron 272 |
Ach, Loki… Nordycki bóg, patron złodziei i zdrajców, a obecnie anielski najemnik z impetem wparował do mojego serca, podbił je i pewnie zagości w nim na dłużej. Po świetnym „Kłamcy”, przyszła bowiem kolej na tom drugi, „Kłamca 2. Bóg marnotrawny”, który tylko utwierdził mnie w przekonaniu, że antybohaterowie bardziej do mnie przemawiają niż chodzące ideały pełne cnót wszelakich.
Podobnie jak pierwszy tom, tak i drugi jest zbiorem opowiadań. Tym razem jest ich jednak mniej, zaledwie sześć, są one jednak bardziej rozbudowane i powiązane ze sobą fabularnie. Podzielone zostały na dwie części – w pierwszej Loki nadal wypełnia misje zlecone mu przez aniołów oraz wyrównuje własne porachunki z pewnym mężczyzną, który ośmielił się połaszczyć na należącą do niego walizkę. W części drugiej z kolei do Kłamcy dołączają dwaj greccy bogowie, Eros i Bachus, którzy w zamian za darowanie życia w pewnych śmierdzących (i to dosłownie!) okolicznościach, ofiarowują mu swoje usługi.
Po „Kłamcę 2” najlepiej sięgnąć bezpośrednio po lekturze jedynki. Są one ściśle ze sobą powiązane, dzięki czemu płynnie możemy przejść do zgłębiania dalszych losów Lokiego. Jakub Ćwiek bawi się konwencjami i wykorzystuje motywy popkulturowe oraz mitologiczne pochodzące z różnych kultur. Obecność Bachusa i Erosa – swoją drogą nadających opowiadaniom powiew świeżości – siłą rzeczy wymusza bliższe spotkanie z mitologią grecką. I jestem przekonana, że nowa wersja patronów miłości i wina Was zaskoczy, zwłaszcza ich związek ze Stevem Jobsem. Przy okazji niestety do lamusa odejdzie także wyobrażenie o niezwykłości Heraklesa…
Podobnie jak poprzedni tom, tak i ten nie czyta się, a wręcz pochłania – ani się obejrzycie, a będziecie kończyć ostatnie opowiadanie. Jest zabawnie, ironicznie i nieco obrazoburczo – pożegnajcie się z wizerunkiem szlachetnych i nieskończenie dobrych aniołów. Jeśli dobrze czujecie się w takich klimatach, nie ma co zastanawiać się dwa razy – najwyższa pora sięgnąć po „Kłamcę” i to najlepiej jeden tom za drugim.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Blackout.
Kolejny tomik świetnej lektury ;) Bardzo lubię styl Ćwieka :)
OdpowiedzUsuńTo jesteśmy dwie :)
UsuńTak się spytam: teraz będzie recenzja "trójki", tj. "Ochłapów sztandaru", czy tomu o wdzięcznej numeracji 2,5, czyli "Machinomachii"? ;)
OdpowiedzUsuń"Machinomachia" i to już w piątek :)
UsuńTo bardzo dobrze ;) Bo tej części jeszcze nie czytałam, ale na półce już czeka :)
UsuńChętnie przeczytam, ale najpierw znaleźć w bibliotece muszę :)
OdpowiedzUsuńW takim razie powodzenia w poszukiwaniach :)
UsuńNa razie mam co czytać, ale za bardzo mnie do niej nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńDo tej pory odstręczała mnie forma opowiadań z epizodami związanymi z jednym bohaterem, ciężko mi przychodzi przebrnięcie przez coś takiego. Nie miałem jeszcze kontaktu z tym autorem, ale coraz więcej zachęcających opinii o tej serii słyszę więc pewnie się skuszę. Może na urlop pod namiot będzie dobre?
OdpowiedzUsuńOpowiadania opowiadaniom nierówne. Na urlop jak najbardziej, polecam też "Chłopców" tego samego autora, podobali mi się jeszcze bardziej niż "Kłamca" :)
Usuń