"Straceńcy" Mariusz Wollny

Tytuł Krwawa jutrznia. Straceńcy 
Autor Mariusz Wollny
Tom 2
Wydawnictwo Otwarte 
Rok wydania 2014

Stron 464
„Krwawa jutrznia”, pierwszy tom przygód Kacpra Turopońskiego Juniora, zwanego Ryksem, pozostawił mnie w stanie pozytywnego zaskoczenia, a jednocześnie pobudzonej ciekawości, bo zakończenie było dramatyczne i urwane w kulminacyjnym momencie. 

Gdyby nie fakt, że na półce czekała już druga część, pod wiele mówiącym tytułem „Straceńcy”, pewnie byłabym równie mocno zaintrygowana, co poirytowana, ale na szczęście szybko mogłam rzucić się w wir kolejnej lektury.

Obydwie powieści równie dobrze mogłyby zostać wydane jako jedna książka, ponieważ „Straceńcy” to na tyle bezpośrednia kontynuacja poprzedniego tomu, że nawet rozpoczyna się fragmentem kończącym „Krwawą jutrznię”. Dzięki ogromnemu szczęściu i sprytowi Kacprowi oraz jego towarzyszom udaje się wydostać z kanałów pod moskiewskim zamkiem. Ma to jedna wysoką cenę – młody Ryx zostaje poważnie ranny i nie wiadomo, czy i kiedy odzyska pełną sprawność. Boleśniejszym ciosem jest jednak dla niego poznanie prawdziwej twarzy Maryny Mniszkówny, którą przez kilka lat ślepo wielbił. A gdy w końcu mężczyzna odnajduje prawdziwą miłość, wkrótce ma ją utracić i to prawdopodobnie na zawsze.

Jak widać, wiele się dzieje w życiu młodego Turopońskiego, którego rozterki sercowe muszą jednak zejść na drugi plan w obliczu zbliżającej się wojny. Po śmierci Dymitra I Samozwańca na politycznej arenie pojawia się kolejny człowiek podający się za prawowitego następcę carskiego tronu. O ile jednak w przypadku pierwszego Dymitra istniało dość duże prawdopodobieństwo, że jest on prawdziwym synem Iwana Groźnego, o tyle w przypadku drugiego, nie ma żadnych wątpliwości, że jest on oszustem. Nie przeszkadza to jednak magnaterii, z rodem Mniszchów na czele, poprzeć jego żądań i tym samym utrzymać się u władzy. Jest to dowód ich zakłamania i gotowości do poświęcenia wszystkiego, co święte, byle tylko odnieść na tym korzyść.

Mariusz Wollny świetnie oddaje ducha epoki i z rozmachem przedstawia ówczesne wydarzenia. Jest krwawo i brutalnie, mamy przed oczami wiarygodny obraz dzikich i wręcz wynaturzonych działań zarówno ze strony Polaków, jak i Rosjan. Przekonujący jest także portret Maryny Mniszchówny, kobiety wyrachowanej i rozpustnej, dla której głównym celem jest zdobycie jak największej władzy i jej utrzymanie. Jednocześnie jednak zdarzają się jej również chwile słabości, w których dostrzega, że przyjdzie jej zapłacić za błędne decyzje. Jej postać zdecydowanie zasługuje na oddzielną opowieść i liczę na to, że wkrótce na taką trafię.

Choć akcja płynie wartko i książkę czyta się wręcz błyskawicznie, nie sposób nie odnieść wrażenia, że przynajmniej pierwsza połowa straciła nieco sarmackiego i awanturniczego ducha, za który tak bardzo polubiłam poprzedni tom. Ilość opresji, z których niemal bez szwanku udaje się wyjść głównym bohaterom i niezwykłe szczęście towarzyszące Ryksowi była miejscami doprowadzona do pewnej przesady i straciła na wiarygodności. Niemniej jednak, druga połowa powieści nadrabia te potknięcia i pozwala w pełni cieszyć się lekturą. Autor ponownie postawił na dramatyczne zakończenie, urwane w samym środku emocjonujących wydarzeń, ale niestety podejrzewam, że tym razem znacznie dłużej przyjdzie mi czekać na poznanie ich dalszego ciągu.

Podsumowując, „Straceńcy” to powieść przygodowo-historyczna, która z pewnością spełni oczekiwania miłośników gatunku. To także dobra, choć niestety nie rewelacyjna kontynuacja poprzedniego tomu. Liczę na to, że kolejna odsłona przygód Kacpra Ryksa pozytywnie mnie zaskoczy i dorówna poziomowi pierwszej części.

Przeczytaj recenzję pierwszego tomu, „Krwawa jutrznia”.

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".

Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Otwartemu.

Komentarze

  1. Kurcze, muszę się koniecznie w najbliższym czasie zabrać za tą serię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z pewnością sięgnę po tę serię. Dzięki, że o niej napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę przekazać siostrze, że drugi tom jest gorszy, bo się zastanawiała nad kupnem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak mnie denerwuje to dzielenie książek na części. Ale smaczny kąsek. Skusiłabym się na nią oczywiście. Oczarowałaś mnie nią - gratuluję. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Swego czasu sprawiłam sobie parę tomów Ryxa, potem "Krwawą jutrznię" i zgłupiałam. Jakoś nie zajarzyłam, że "Krwawą jutrznię" można czytać niezależnie od całej serii i w efekcie nie tknęłam na razie żadnej książki. Ale kiedy napisałaś ostatnio o "Krwawej jutrzni", to pomyślałam, że czas wrecznie odkurzyć pana Mariusza :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dopiero w trakcie czytania pierwszego tomu zorientowałam się , że Ryx z tamtego cyklu to ojciec Juniora z "Krwawej jutrzni" :)

      Usuń
  6. Niedawno zacząłem czytać pierwszy tom, ale jak na razie jakoś mnie nie porwał - irytują mnie nieco przydługawe opisu pojawiające się co jakiś czas. ;/ Ale jeśli dalej jakoś się wciągnę w lekturę, to na pewno chwycę po drugi tom. ;>

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz