Bez popadania w przesadę można stwierdzić, że powieść „Troje” okazała się najgorętszą majową premierą. Nie ma chyba czytelnika, który nie kojarzyłby choćby tytułu bądź okładki. Na kolejnych blogach pojawiają się recenzje, w znacznej mierze entuzjastyczne, a o Sarze Lotz robi się coraz głośniej.
Osoba odpowiedzialna za akcję promocyjną książki powinna dostać o ile nie awans, to przynajmniej znaczącą podwyżkę. Utrzymywanie treści książki w sekrecie aż do jej premiery i budowanie wokół niej otoczki tajemnicy skutecznie pobudzało ciekawość. Podobnie jak przekazanie blogerom pierwszego rozdziału wysłanego w czarnej kopercie z zastrzeżeniem, by nie ujawniać publicznie żadnych szczegółów do dnia ukazania się publikacji na rynku. Najbardziej zaś spodobała mi się gazeta rozdawana na Warszawskich Targach Książki, w której można było znaleźć artykuły sugerujące, że wydarzenia opisane w powieści wydarzyły się naprawdę. I od razu naszła mnie myśl, czy ktoś inwestowałby tyle pieniędzy i czasu w książkę, która jest po prostu słaba? Raczej nie. Co więc kryje w sobie historia, która wzbudza takie emocje i zainteresowanie?
12 stycznia 2012 roku w różnych częściach świata doszło do katastrof lotniczych, które miały odmienić losy świata. Z nieznanych przyczyn rozbiły się cztery samoloty pasażerskie, pochłaniając przy tym setki istnień. Nikt nie przeżył. To znaczy prawie nikt – ocalało troje dzieci, każde podróżujące innym samolotem. Mało tego, z katastrof, podczas których z ciał pozostałych pasażerów pozostały zaledwie strzępy, one wyszły niemal bez szwanku. To, co zakrawa na cud, szybko staje się pożywką dla tropicieli teorii spiskowych i fanatyków religijnych. Dlaczego jednego dnia doszło do tylu wypadków? Czy to znak od Boga? Dowód na istnienie Obcych? A może zapowiedź końca świata?
„Troje” to thriller przedstawiony na tyle wiarygodnie, że w pewnym momencie człowiek zaczyna się zastanawiać, czy opowiedziana przez autorkę historia nie ma w sobie ziarna prawdy. Dzieje się tak nie tylko za sprawą realistycznego przedstawienia ludzkich zachowań, ale także – a może przede wszystkim – formy, w jaką została ubrana. Bo to właśnie ona wyróżnia książkę Sary Lotz na tle innych. Nie jest to jednolita powieść, a zbiór różnego rodzaju tekstów – fragmenty wspomnień, wywiady, relacje, transkrypcje rozmów na Skypie, czatach i forach. Odstrasza Was taka forma? Niepotrzebnie , dosyć nieoczekiwanie, wszystko to stanowi spójną i uzupełniającą się wzajemnie całość.
Lotz świetnie przedstawiła reakcje ludzi nie tylko na wieść o katastrofach lotniczych, ale także na ich konsekwencje. I choć pozostaje to oczywiście w sferze przypuszczeń (całe szczęście!), nawet pobieżna znajomość ludzkiej natury pozwala oczekiwać, że pokazany przez autorkę scenariusz mógłby się wydarzyć naprawdę. Dotyczy to nie tylko postępowania rodzin oraz znajomych ofiar, wśród których zawsze znajdzie się ktoś pragnący ugrać na tragedii coś dla siebie, ale także – a może przede wszystkim – roli mediów tropiących sensację i dbających tylko o przyciągnięcie publiczności.
Samo zakończenie pozostawiło mnie niestety z uczuciem niedosytu. Autorka pozostawia w sferze domysłów zarówno przyczyny katastrof, jak i okoliczności cudownego ocalenia trojga małych pasażerów. Jednocześnie mam jednak świadomość, że gdyby postanowiła jednoznacznie opowiedzieć się za jedną z teorii, książka straciłaby wiele ze swego klimatu. Ostatecznie więc Lotz wybrała chyba najlepsze rozwiązanie - pobudziła wyobraźnię, podrzuciła kilka tropów, a potem pozwoliła samodzielnie wybrać tę wersję, która najbardziej nam odpowiada.
Podsumowując, „Troje” nie zmieni wprawdzie oblicza literatury światowej, nie wyznaczy też nowych standardów, ale jednego nie się ukryć – książkę czyta się naprawdę dobrze. Mogłabym się zastanawiać, czy gdyby nie oryginalna forma, w jaką autorką ubrała tę historię, spodobałaby mi się ona w tym samym stopniu. Pewnie nie, bo właśnie w sposobie prowadzenia narracji tkwi największa zaleta tej książki. Czy polecam? Oczywiście, zwłaszcza miłośnikom thrillerów i teorii spiskowych, nie zawiedziecie się.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Blackout.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Aaaaa, wspaniała ta gazetka! Teraz jeszcze bardziej żałuję, że nie było mnie na Targach, bo też uważam akcję promocyjną "Troje" a majstersztyk i chciałabym taką pamiątkę po niej mieć. ;) A co do samej książki - ocenę mam podobną. Mechanizmy ukazane świetnie, czasem aż ciarki przechodzą, że to wszystko mogłoby się wydarzyć naprawdę.
OdpowiedzUsuńAkcja promocyjna naprawdę robi wrażenie, jeszcze się z takąnie spotkałam ;)
UsuńKsiążka zbiera tak różnorodne opinie w sieci, że poszczuta marketingiem, aż boję się rozpocząć lekturę. Dlatego ciągle przesuwam ją dalej i dalej. Ciekawa jestem jak ja odbiorę Troje.
OdpowiedzUsuńCzęsto tak mam, że nadmierne promowanie jakiejś książki skutecznie mnie do niej zniechęca, w tym jednak przypadku jestem zadowolona, że po nią sięgnęłam.
UsuńSkończyłem ją w ten weekend. Cóż... ksiązka była niezwykle interesująca, ale wciąż zastanawiam się, jak ją zrecenzuję. Najwyższej oceny na pewno ode mnie nie dostanie, ale "Troje" to zdecydowanie pozycja warta uwagi. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKsiążka zrobiła na mnie duże wrażenie. Żałuję, że nie udało mi się dorwać tej gazetki, musiała mi gdzieś umknąć na Targach :(
OdpowiedzUsuńMoże rozdawali tylko w sobotę?
UsuńMuszę się zabrać za opisanie tej książki. Owszem mojego literackiego świata nie zminiłą, ale czytało się przyzwoicie
OdpowiedzUsuńCzytałam tą książkę i mam podobne zdanie co Ty.
OdpowiedzUsuńPrzy tak rozbuchanym marketingu aż boję się brać za lekturę przekonana, że grozi mi rozczarowanie...
OdpowiedzUsuńNiestety często tak mam... Ale w tym przypadku jestem pozytywnie zaskoczona :)
UsuńWidzę, że towarzyszyły nam podobne emocje przy okazji tej książki:)
OdpowiedzUsuńNo proszę, o "akcji w prasie" nic nie wiedziałam :) Trzeba jednak przyznać, że promocja książki faktycznie była ciekawie przeprowadzona :)
OdpowiedzUsuńLektura 'Troje' już za mną i wywarła na mnie pozytywne wrażenie. Ta nietypowa konstrukcja powieści zapadnie mi na pewno na dłużej w pamięć :)
OdpowiedzUsuńSzał z tą książką, zupełnie jak ze Zmierzchem, S. Kingiem czy Igrzyskami Śmierci, chociaż to inna klasa. W sumie okładka mnie zafascynowała, a to oznacza, że muszę przeczytać. Koniecznie.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Rzeczywiście, mam wrażenie, że ostatnio wszyscy czytają tę książkę. Ciekawe, czy jest ktoś, komu zupełnie się ona nie spodobała;)
OdpowiedzUsuńTak zupełnie to może nie, ale na Tramwaju nr 4 można przeczytać raczej negatywną opinię, tak więc nie każdemu musi się podobać :)
UsuńAleż o tej książce głośno- też muszę sobie wyrobić o niej zdanie.
OdpowiedzUsuńWydawnictwu należą się brawa za...promocję :) Ta książka atakuje zewsząd, pewnie ja też się w końcu na nią skuszę :)
OdpowiedzUsuńO, nie wiedziałem o tej gazecie, ale to naprawdę świetny pomysł :) Nie wiem dlaczego postawiono na promocję akurat tej książki (może ze względu na oryginalność), ale zrobiono to naprawdę dobrze :)
OdpowiedzUsuńNawet bardzo dobrze :) Lubię takie akcje, bo widać, że wydawnictwu zależy :)
UsuńJeśli chodzi o świetne działania marketingowe, to wydaje mi się, że czasem promocja słabych książek pochłania więcej pieniędzy niż promocja tych wybitnych... ale nie o tym chciałam. Mnie się o dziwo okładka myli z "Cięciem" czy jakoś tak ;P
OdpowiedzUsuńZaś co do fabuły, to myślę, że sięgnę po książkę, ale nie będę się nastawiać na jakieś mega szaleństwo :0 Życie nauczyło mnie żeby mniej wymagać i dawać sie zaskakiwać niż samej robić sobie krzywdę zbyt wygórowanymi oczekiwaniami :P
Jestem zainteresowana tą książką, bo czy można inaczej? Jednak powściągnę swoje emocje, żeby nie nakręcać się na arcydzieło.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście promocja tej książki zasługuje na pochwałę. Wyczekuję niecierpliwie zakończenia sesji, aby móc zasiąść w fotelu z tą pozycją. Intryguje niezmiernie...
OdpowiedzUsuńByłam na targach i żałuję, że nie wzięłam tej gazetki. Co do promocji, to rzeczywiście zakrojona na dużą skalę. Mam nadzieję, że książka jest rzeczywiście taka dobra, bo pierwszy rozdział mnie zaintrygował :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, promocja genialna! A książkę mam w planach :)
OdpowiedzUsuń