Tytuł Witajcie w Rosji Autor: Dmitry Glukhovsky Wydawnictwo Insignis Rok wydania 2014 Stron 300 |
Dmitrij Głuchowski, ojciec „Metra 2033”, nadal jest w formie i udowadnia to najnowszą książką pod wdzięcznym tytułem „Witajcie w Rosji”. Jest to zbiór szesnastu opowiadań utrzymanych w klimacie subtelnego science fiction, a będących satyrą na obecną sytuację w ojczyźnie autora.
Tematyka opowiadań jest bardzo różnorodna, niemal każde ociera się o absurd (niektóre wręcz nim ociekają), a przy tym każdy ma słodko-gorzki wydźwięk. Mimo śmiechu i komizmu, gdzieś w tle słychać wcale nie żartobliwy ton, który każe się zastanowić, dlaczego mimo upływu czasu i zmian systemowych, sytuacja w Rosji niemal wcale się nie zmienia. Głuchowski kolejno wyszydza i piętnuje m.in. wszechobecną korupcję i łapówkarstwo, układy i układziki, rządy oligarchów, którzy stoją u władzy mimo pozorów demokracji, a jednocześnie pozostają praktycznie bezkarni niezależnie od swoich postępków (dopóki naturalnie nie wystąpią przeciwko jaśnie panującej władzy). Nie wszystkie teksty obracają się jednak wokół tematyki politycznej, dostaje się również obecnemu kultowi piękna, światowi show-biznesu i współczesnym mediom.
Wśród moich ulubionych opowiadań znalazły się:
- „Proteza” wyśmiewająca współczesną pogoń za wyglądem jak z żurnala, która każe wciskać sobie silikon w najbardziej absurdalne nawet miejsca;
- „Utopia”, czyli wyprawa jednego z oligarchów do wymarzonej Francji, gdzie boleśnie zderzył się z rzeczywistością;
- „Objawienie”, gdzie w subtelny sposób autor wyszydza kult Jednego Doskonałego Przywódcy Kraju, na widok którego każda kobieta dostaje spazmów;
- „Na dnie” w przewrotny sposób wyjaśniające związek władzy i rosyjskiej wódki;
- „Deux ex Machina” czyli „Terminator” we współczesnej Rosji pod postacią maszyny do liczenia głosów wyborczych.
Bardzo podoba mi się także wydanie książki, sztywna oprawa i ciekawa okładka przyciągają spojrzenie. Dodatkowo, utrzymane w odcieniach szarości ilustracje dodają opowiadaniom klimatu. Dziwi mnie tylko upór, z jakim wydawnictwa Insignis posługuje się angielską formą nazwiska autora. Dlaczego nie może pozostać on Dmitrijem Głuchowskim nie wiem, ale nie podoba mi się i protestuję przeciwko zangielszczaniu na siłę rosyjskich nazwisk. Podążając tym tropem, może powinniśmy przechrzcić Lwa Tołstoja na Leo Tolstoya? Brzmi absurdalnie? Oczywiście, że tak. Tak samo jako Dmitry Glukhowsky.
Mówi się, że Rosji nie da się objąć rozumem i coś w tym jest. Obraz kraju, jaki przedstawia w swoich opowiadaniach Głuchowski przygnębia, choć jednocześnie fakt, że są osoby, które mają odwagę głośno krytykować powszechne kolesiostwo, łapówkarstwo i układy, daje pewną nadzieję. Niestety, mówi się również, że nadzieja jest matką głupich i umiera ostatnia… Choćby z tego względu książka jak najbardziej warta jest przeczytania, do czego serdecznie Was zachęcam.
Za egzemplarz książki do recenzji dziękuję AIM Media
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Blackout.
Bo Rosja to ponoć stan umysłu :D
OdpowiedzUsuńA zajrzałabym, może być i śmiesznie, i strasznie :)
Straszne niestety jest to, że mimo upływu lat i przynajmniej teoretycznej zmiany systemu wiele rzeczy w ogóle się tam nie zmienia...
UsuńChciałam przeczytać, bo Metro 2033 i 2034 były dobre, choć bez szału i jestem ciekawa, co też nowego zaserwował nam młody autor.
OdpowiedzUsuńZ kolei mnie Metro 2033 bardzo się podobało, trudno też porównać te dwie książki,bo dotyczą zupełnie odmiennych tematów
UsuńNie trzeba mnie specjalnie zachęcać, po lekturze "Metra..." polubiłam tego autora i nie wątpię w jego inteligencję i zdolności pisarskie;)
OdpowiedzUsuńI bardzo dobrze :)
UsuńBardzo chciałabym by wpadła w moje ręce ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Udało mi się zdobyć już ,,Metro 2033" tego autora, a przy następnym niespodziewanym przypływie gotówki zainwestuję w ,,Witajcie w Rosji".
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że "Metro 2033" Ci się spodoba :)
UsuńMatka Rosja jest pełna absurdów i zrozumieć jej nie potrafią nawet najtęższe umysły tego świata. Jednak jej jedna rzecz genialna w tym kraju - literatura. Dlatego na pewno sięgnę po tą książkę ;)
OdpowiedzUsuńTO prawda, co jak co, ale pisarzy Rosjanie mająwspaniałych :)
UsuńPóki co jestem nastawiona na recenzję "Metra 2033"... kiedyś :) A jak mi się spodoba, to sięgnę i po inne książki Gluhovsky'ego :)
OdpowiedzUsuńNie ma co tego odkładać :)
UsuńCiekawa jetem metra autora, ale do tej książki jakoś mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńCóż, "Metro 2033" chyba pozostanie jego najlepszą powieścią przez długi czas
UsuńKiedyś będę w końcu musiała zapoznać się z prozą tego pisarza :) Jakoś do tej pory mi umykała.
OdpowiedzUsuńWarto sięgnąć przynajmniej po "Metro 2033", choć i do opowiadań zachęcam :)
UsuńTego autora biorę wszystko w ciemno, więc już ostrzę sobie zęby na tę książkę :) Co do pisowni nazwiska to może właśnie sam autor życzy sobie, żeby zapis był angielski?
OdpowiedzUsuńW sumie to nie wpadłam na takie rozwiązanie, ale może coś w tym jest :)
UsuńZapis angielski jest spoko, gdybyśmy chcieli spolszczać całkowicie nazwisko (na Głuchowski) to warto by go też przemianować na Dymitra, tymczasem funkcjonuje kilka dziwnych hybryd i ujednolicenie do angielskiego (bo uniwersalnego, na grekę czy łacinę byłoby raczej ciężko obecnie) wydawałoby się spoko pomysłem.
OdpowiedzUsuńKsiążka zaś odebrałem jako dramatycznie słabą, oklepane pomysły w objęciach oklepanego humoru zapisane marnym, grafomańskim językiem.
Pozdrawiam
Michał Małysa
Niekoniecznie, Miedwiediew też funkcjonuje w polskich mediach pod imieniem "Dmitrij". Nikt nie robi z niego Dymitra, a tym bardziej nie bawi się w zangielszczanie. O jakich hybrydach mówisz?
UsuńPozdrawiam
O spolszczaniu nazwiska i zostawianiu imienia obcego - brzydkie to estetycznie.
UsuńPozdrawiam
Michał
Tyle, że jest to nie do końca spolszczanie, raczej zapis fonetyczny polskim alfabetem. I uważam to za znacznie lepsze rozwiązanie niż używanie wersji angielskiej, bo niby z jakiej racji mamy to robić?
UsuńJest bardziej uniwersalne.
UsuńBez urazy, ale dla mnie to absurd. Idąc tym tropem powinniśmy np. Sołżenicyna przemianować na Solzhenitsyna, a Putina nazywać Vladimirem.
UsuńSpoko, urazy nie chowam, po prostu dla ciebie to absurd, dla mnie całkowicie logiczna przemiana :) O ile Sołżenicyna nikt inaczej w Polsce nie tytułuje, tak Glukhovsky/Głuchowski jest znany w kilku różnych wariantach i dobrze byłoby to zmienić.
UsuńAngielska wersja jest zaś świetna, ponieważ jest uniwersalna - poczytamy o nim jako Glukhovskym na stronach angielskich, włoskich czy hiszpańskich, nie tylko polskich.
Wiem, że to jest dla większości ludzi mało praktyczny bajer, ale są też czytelnicy, dla których taki uniwersalizm byłby świetnym bajerem. No i biblioteki. Sklepy. Wydawcy. Łatwiej katalogować i w ogóle. Porządek jest bardzo cenny :)
Zacząłem już czytać metro, ale porzuciłem je póki co na rzecz "Gry o Tron". Opowiadanka muszą więc jeszcze dłuuuugo poczekać ;D
OdpowiedzUsuńSpotkanie z autorem pozostaje przede mną, ale na pewno sięgnę.
OdpowiedzUsuń