Tytuł Carrie Autor Stephen King Wydawnictwo Prószyński i S-ka Data wydania 2007 Stron 208 |
Odświeżania Kinga ciąg dalszy. Tym razem sięgnęłam po „Carrie” - debiutancką powieść Mistrza, przez niektórych uznawaną przez kultową, przez innych zaś za jedną ze słabszych w jego dorobku.
Niestety w moim przypadku książka nie wytrzymała próby czasu. Ponowna lektura pozostawiła mnie z mieszanymi uczuciami. Historia zakompleksionej, odrzuconej przez rówieśników szesnastolatki, która odkrywa w sobie zdolności telekinetyczne i krwawo mści się na prześladowcach, wprawdzie przykuwa uwagę, jednak brakuje jej tego „czegoś”, co sprawiło, że pokochałam większość powieści Stephena Kinga.
Przede wszystkim - mimo sporej dawki rozlewanej krwi i niezwykłych zdolności głównej bohaterki - książka ta nie jest horrorem, mało tego, trudno ją nawet nazwać powieścią grozy, bo nie wywołuje dreszczyku strachu. Bliżej jej do dramatu zabarwionego paranormalnym wątkiem. I to dramatu, który wprawdzie wzbudza emocje, ale zupełnie inne niż te, których zwykle oczekuję od prozy Kinga. Tytułowa Carrie, obiekt drwin nie tylko wszystkich rówieśników, ale wręcz całego miasteczka, wzbudza współczucie i litość, zwłaszcza gdy poznajemy bliżej jej ogarniętą religijnym fanatyzmem matkę.
Portrety psychologiczne to chyba najmocniejsza strona powieści. Margaret White to klasyczny wręcz przykład kobiety opanowanej manią grzechu i zbawienia, dopatrującej się oznak zepsucia w korzystaniu z prysznica zamiast wanny, o noszeniu kostiumu kąpielowego nie wspominając. Nie trzeba chyba wyjaśniać, jak bardzo może zniszczyć psychikę dziecka kontakt z osobą nawiedzoną, maniakalną w swych przekonaniach i manipulującą nim od najwcześniejszych lat. Sama Carrie to ciekawy, choć nie do końca zaskakujący, przykład ofiary, która zmienia się w oprawcę. Jednak nawet, gdy krwawo mści się za swoje krzywdy, nadal wzbudza współczucie. Trudno nie przyznać jej racji i nie dać pewnego rozgrzeszenia, bowiem to, co spotykało ją na co dzień nie tylko w domu, ale także (a może przede wszystkim) poza nim przypominało gehennę.
Jak na debiut „Carrie” wypada naprawdę bardzo dobrze, jednak daleko jej do „Cmętarza zwieżąt” czy „Miasteczka Salem”. Skromna objętościowo (liczy zaledwie 200 stron) dobrze nadaje się na jedno popołudnie lub wieczór. Fani Kinga powinni ją znać, ale zdecydowanie nie polecałabym jej na początek przygody z powieściami Mistrza, bo można się lekko rozczarować.
Lubię Kinga, ale nie na tyle, żeby robić sobie powtórkę z rozrywki zwłaszcza że sporo jego książek nie zrobiło na mnie wrażenia, jak np. kochany przez wielu, wymieniony „Cmętarza zwieżąt”.
OdpowiedzUsuń"Cmętarz zwieżąt" kocham - czytałam trzy czy cztery razy i za każdym miałam ciary, a teraz po kolei odświeżam pozostałe Kingi.
UsuńNie zawsze debiut jest porywający;) Ale trzeba przyznać, że portrety psychologiczne od początku były mocną stroną Kinga.
OdpowiedzUsuńTo prawda, a zresztą mimo że nie porywający, to jak na debiut i tak świetna książka.
UsuńZdaje się, że rok temu zrobiłam sobie powtórkę z Carrie, ale i tak było super :)
OdpowiedzUsuńU mnie entuzjazmu zabrakło, ale cieszę się, że Tobie się spodobała nawet w drugiej odsłonie
UsuńKasiu, raczej gdzieś w czwartej :))
UsuńCarrie jest jedną z moich ulubionych książek S. Kinga. Ale to chyba też zależy od podejścia do tematu.
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
Moimi ulubionymi są "To", "Cmętarz zwieżąt", "Miasteczko Salem" i "Zielona mila".
UsuńUwielbiam Kinga,ale do tej jego książki mnie nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńMiałam podobne odczucia, a "Carrie" była kolejną już książką Kinga jaką przeczytałam :) Do tej pory moim faworytem wśród jego powieści jest "Dolores Claiborne", również skromna objętościowo pozycja, ale za to z wielkim emocjonalnym ładunkiem :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, "Dolores..." jest świetna mimo niewielkiej objętości.
UsuńAkurat "Carrie" to jedyna jak do tej pory książka Kinga jaką przeczytałam. Mi szczególnie podobało się to, że oprócz historii napisanej z perspektywy bohaterów, są też fragmenty przesłuchań świadków tamtych wydarzeń, notatki dziennikarskie i opinie lekarzy/ekspertów, przez co można spojrzeć na opisane wydarzenia z szerszej perspektywy. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńFakt, to bardzo ciekawy zabieg. Choć z drugiej strony zdradzam nieco zakończenie, od początku było wiadomo, jak zakończy się ta historia. Pozdrawiam :)
UsuńZakupiłam nie tak dawno, więc na pewno przeczytam. Myślę, że po "Blaze" jestem już zahartowana i nawet te ciut gorsze książki nie zniechęcą mnie do twórczości Kinga :)
OdpowiedzUsuńPamiętam, co o nim pisałaś. "Blaze" jeszcze przede mną, ale i na niego przyjdzie pora.
UsuńKinga jeszcze nigdy nie czytałam, ale sądzę, że zaczęłabym od tej lektury :)
OdpowiedzUsuńAkurat na początek przygody z Kingiem nie polecam, bo można się zniechęcić, co zresztą napisałam dość wyraźnie w tekście...
UsuńWciąż jest przede mną, nie mam jej na półce, ale chciałabym ją przeczytać;)
OdpowiedzUsuńNiestety przyjaciółki namówiły mnie że najpierw zobaczyłam film. Jednak z ogromną chęcią przeczytam książkę oraz nie mogę się doczekać kiedy wpadnie w moje ręce. :D
OdpowiedzUsuńFilmu nie widziałam, więc trudno mi powiedzieć, czy jest wierną adaptacją, dlatego tak czy inaczej lepiej sięgnąć po książkę
UsuńNie czytałam, ale widziałam dwie wersje filmowe. I odniosłam to samo wrażenie co Ty - horrorem tego nazwać nie można. Umiliło czas, ale to nie to, czego oczekuje się od Kinga.
OdpowiedzUsuńNo właśnie... dlatego z rozpędu sięgnęłam też po "Miasteczko Salem" i "To", i nie żałuję ani trochę.
UsuńJa tam odczuwam sentyment do "Carrie", głównie z tego powodu, że była to pierwsza książka Kinga, jaką miałam okazję przeczytać (nie liczę w tym momencie antologii "Tygrys tu, tygrys tam", gdzie z Królem zetknęłam się w ogóle po raz pierwszy) :) Ale powiem szczerze, że nie wiem jakie odniosłabym wrażenie, teraz, po latach znowu sięgając po tą powieść. Całkiem możliwe, że też nie poczułabym się... do końca usatysfakcjonowana :)
OdpowiedzUsuńWięc może lepiej nie psuć sobie dobrych wspomnień ;) Ja takim sentymentem darzę "Miasteczko Salem" i "To" - były pierwszymi powieściami Mistrza, które poznałam.
UsuńNie czytałam niestety jeszcze żadnej książki Kinga, ale miałam w planach rozpoczęcie ich czytania właśnie od tej książki. Dobrze, że tego nie zrobiłam, skoro odradzasz ją na początek ;)
OdpowiedzUsuńJeśli chcesz rozpocząć od "typowego" Kinga, lepiej sięgnąć po "Miasteczko Salem" albo "Cmętarz zwieżąt".
UsuńZamierzam wziąć się za Kinga już sporo czasu, ale wiecznie brak czasu ;D Miasteczko Salem mnie oczarowało swoją atmosferą i ponurym obrazem małej społeczności :)
OdpowiedzUsuńOdświeżyłam sobie też z rozpędu "Miasteczko..." i masz rację - jest świetne :)
UsuńZaczynam dopiero swoją przygodę z King'iem, gdyż nigdy jakoś specjalnie mnie do niego nie ciągnęło. Pokochałam go za "Zieloną milę", po jego debiut na razie nie sięgnę, wolę poczytać jego najlepsze powieści, by zakochać się na zabój :D
OdpowiedzUsuńartemis-shelf.blogspot.com
Bardzo dobre podejście, a w "Carrie" niestety trudno się zakochać...
UsuńObejrzałem film i jakoś nie mam ciśnienia na książkę. Niby klasyka i wypadałoby kiedyś poznać, ale wolę poczekać na nowe powieści od Kinga - przynajmniej gwarantują pewne nieprzekraczalne minimum :)
OdpowiedzUsuńAlbo sięgnij po klasyczne pewniaki - "Miasteczko Salem", "Cmętarz zwieżąt", "Christine".
UsuńA którą wersję filmu widziałaś?
OdpowiedzUsuń