"Fight Club" Chuck Palahniuk

Tytuł Fight Club
Autor Chuck Palahniuk
Wydawnictwo Niebieska Studnia
Data wydania 2013

Stron 255
Dzisiaj nie będzie recenzji (o ile mogę tak nazwać teksty, które zwykle tu wrzucam), a raczej luźne wrażenia z lektury - mocno subiektywne i prawdopodobnie nieco chaotyczne. Skoro jednak książka to swego rodzaju pochwała anarchii, to i napisać można o niej w sposób nie do końca poukładany.

„Fight Club” Chucka Palahniuka to już klasyka. Jeśli go nie czytaliście, to z pewnością oglądaliście film lub przynajmniej tytuł obił Wam się o uszy. Ja zaczęłam przygodę z Podziemnym Kręgiem właśnie od genialnej moim zdaniem ekranizacji w reżyserii Davida Finchera z rewelacyjnymi kreacjami Brada Pitta i Edwarda Nortona. Widziałam go kilkukrotnie, przez co znam go już niemal na pamięć i dlatego podczas zagłębiania się w literacki pierwowzór tej historii, nieustannie miałam przed oczami sceny z filmu.

Twoja praca to nie ty. Ilość pieniędzy, jaką masz w banku to nie ty. Samochód jakim jeździsz, to też nie jesteś ty. Ani zawartość twojego portfela. Ani nawet twoje pieprzone portki. Jesteś rozśpiewanym, roztańczonym odpadkiem tego świata.

Palahniuk bezlitośnie wyszydza konsumpcyjny styl życia, kult pieniądza i posiadania tak mocno zakorzeniony w kulturze Zachodu. Spędzamy całe dnie w pracy, by za zarobione pieniądze kupić przedmioty, które tak naprawdę są zbędne. Definiujemy wartość człowieka ilością zer na koncie. Człowiek bez pracy, bez odpowiednio urządzonego mieszkania czy dobrego samochodu jest automatycznie postrzegany jako gorszy, niespełniony, przegrany. 


Główny bohater także podąża taką ścieżką, zaharowując się w jednej z amerykańskich korporacji, meblując swoje mieszkanie wedle standardów kolejnych katalogów. Wypasiony apartament i pełne konto nie dają mu szczęścia, a wręcz przeciwnie, wywołują poczucie wyobcowania i chroniczną bezsenność. Dzieje się tak do dnia, w którym na jego drodze staje charyzmatyczny Tyler Durden, anarchista i buntownik, odrzucający absolutnie wszystkie normy i zasady. Razem zakładają pierwszy Klub Walki, będącym rajem, miejscem objawionym dla sfrustrowanych księgowych, managerów, czy kucharzy. W klubie nie liczy się, kim jesteś, walka daje upust emocjom, człowiek odkrywa swoją pierwotną naturę, zrzucając płaszczyk tzw. ucywilizowania.

Palahniuk w wielu miejscach ma rację, drwiąc ze współczesnej pogoni za dobrami materialnymi i obnażając coraz powszechniejszą obojętność wobec drugiego człowieka, jednak błędne byłoby założenie, że pokazana przez niego całkowita anarchia jest rozwiązaniem na bolączki tego świata. To raczej drugi biegun, równie zły, o ile nie gorszy od nakręcającego się nieustannie konsumpcjonizmu. 

Książka napisana jest w bardzo specyficzny, dość chaotyczny sposób i trudno mi ocenić, jak odebrałabym ją bez wcześniejszej znajomości filmu. Bez wątpienia jest świetna i oryginalna, ale – choć rzadko zdarza mi się to stwierdzić – ekranizacja okazała się lepsza niż książkowy powieściowy pierwowzór. Niemniej jednak, dla osób znających film powinna być to lektura obowiązkowa.

W maju przyszłego roku ma się ukazać sequel „Fight Clubu” w formie dziesięciotomowej powieści graficznej*. I kurczę, boję się tego. Czy warto kontynuować historię, która stanowi doskonale zamkniętą całość? Pożyjemy, zobaczymy. Mam nadzieję, że nie będzie to zwykłe odcinanie kuponów od sławy i Palahniuk zaserwuje nam coś naprawdę mocnego.

A na zakończenie jeden z moich ulubionych kawałków, który idealnie pasuje i do książki, i do filmu. Enjoy.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Blackout.

Komentarze

  1. Ten tytuł to mój wyrzut sumienia, z tym że nie literacki a filmowy, bo jakoś tak się złożyło, że nie widziałam tego dzieła. Tak mówiąc szczerze to o ile film chciałabym nadrobić, o tyle powieść już nie wydaje mi się tak pociągająca, zwłaszcza po tym jak napisałaś, że ekranizacja wywołuje większe wrażenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest boski, więc bez skrupułów możesz zacząć właśnie od niego :)

      Usuń
  2. Świetna książka, genialny film, fenomenalna rola Pitta ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Film uwielbiam od kiedy zobaczyłam go w kinie po raz pierwszy. Książkę koniecznie przeczytam. Koniecznie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Film wywarł na mnie ogromne wrażenie, z calego serca go uwielbiam, bo to kawał dobrego kina. O książce nawet jakoś nie słyszałam nigdy, może kiedyś to zmienię i zapoznam się z nią. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film jest bardzo wierną ekranizacją, więc książka też z pewnością Ci się spodoba :)

      Usuń
  5. Uwielbiam film. Oglądałam go kilka razy, choć mimo wszystko to wrażenie, które wywarł na mnie za pierwszym razem było jednak najlepsze :)
    Co do książki to zdecydowanie muszę ją kiedyś przeczytać, aczkolwiek jeszcze nigdzie jej nie wypatrzyłam :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też widziałam film kilkakrotnie i jeszcze mi się nie nudzi :) Natomiast książka jest w empikach :)

      Usuń
  6. Film znam niemal na pamięć, o książce słyszałam, ale nigdy i nigdzie jej nie widziałam. Można wiedzieć gdzie została zdobyta? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka była prezentem, ale z tego co wiem, jest w empiku :)

      Usuń
  7. Och tak film uwielbiam ogromnie, tylko powiedz skąd masz tą książkę :D bo też już na nia poluję dłuższy czas

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak napisałam powyżej, książka była prezentem, ale jest dostępna w empiku :)

      Usuń
  8. Film jest jednym z moich ulubionych, ale jeszcze nie udało mi się sięgnąć po książkę. Bardzo się cieszę, że natrafiłam na recenzje tej pozycji, teraz będę miałam motywację żeby ją przeczytać :) Zapraszam do mnie na bloga recenzentkaksiazek.blog.pl Pozdrawiam serdecznie, Gaba

    OdpowiedzUsuń
  9. Też mi luby mówił, że film był zdecydowanie lepszy niż książka.

    OdpowiedzUsuń
  10. Film był wyjątkowy, choć widziałem go tylko raz kilka lat temu i pamiętam, że pomimo nieokreślonego oddziaływania na psychikę i faktu, że wciąż tkwi intensywnie w mojej pamięci, nie zachwycił mnie tak, jak się tego spodziewałem. Wypada więc powtórzyć i tutaj przychodzi kwestia książki - jak ja chcę już przeczytać Palahniuka! ;) Najlepiej przed ponownym seansem filmu, więc w wolnym czasie podrepczę do biblioteki. Wracając jeszcze do filmu: Davida Finchera widziałem do tej pory wszystko, niezwykle równy i godny zaufania reżyser. "Fight Club" w moim prywatnym rankingu mieści się chyba na 3. miejscu, "Gra" i "Ciekawy przypadek..." bardziej do mnie trafiły :]

    Recenzjo-wrażenia krótkie i treściwe, ale świetne, aż ma się ochotę przyśpieszyć pewne plany czytelnicze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innych filmów Finchera nie widziałam, więc nie mogę się odnieść (generalnie mało oglądam ;)). Natomiast zastanawiam się, jak odebrałabym książkę nie znając filmu, trudno mi je od siebie oderwać - tak jak wspomniałam, czytając miałam przed oczami konkretne sceny. Jestem bardzo ciekawa, jak Ty ją odbierzesz, więc trzymam kciuki, by w końcu wpadła wTwoje ręce :)

      Usuń
  11. film jest bardzo dobry, a na książkę mam chrapkę od dłuższego czasu i na pewno w końcu po nią sięgnę. bardzo mnie ciekawi jak zostało tam to wszystko przedstawione i chyba nie boję się tej chaotyczności :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam tę książkę, jest genialna. Poluję na inne tego autora, ale ciężko je zdobyć w bibliotece, a na razie mam inne wydatki :) Bardzo przypadł mi do gustu styl Chucka, więc pewnie inne tytuły też dołączą do grona ulubionych :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz