"Kłamca 3. Ochłap sztandaru" Jakub Ćwiek

Tytuł Kłamca 3. Ochłap sztandaru
Autor Jakub Ćwiek
Wydawnictwo Fabryka Słów
Data wydania 2010
Stron 272
Skończyły się dobre dni dla Lokiego, przewrotnego boga kłamstwa i zdrady, od pewnego czasu najemnika wykonującego mokrą robotę dla aniołów. Zresztą nie tylko dla niego, a dla całego świata.

Lucyfer postanawia rozpocząć długo wyczekiwaną przez jego popleczników Apokalipsę – na Ziemię zostają wysłani Czterej Jeźdźcy Apokalipsy, a w Irlandii rodzi się Antychryst. Anielskie i diabelskie zastępy szykują się do walki, a Loki dostaje za zadanie zlikwidować szatańskiego potomka. Problem w tym, że w międzyczasie został on porwany przez elfy, które na jego miejscu pozostawiły pokracznego podrzutka. I właśnie wtedy proste zlecenie okazuje się jednym z najtrudniejszych w karierze Kłamcy.

W przeciwieństwie do poprzednich tomów, „Ochłap sztandaru” nie jest zbiorem opowiadań, a powieścią. I niestety zabieg ten wyraźnie nie posłużył ani autorowi, ani ostatniemu z Asów. O ile Ćwiek doskonale odnalazł się w krótkich tekstach, które bawiły, czasem pozostawiały po sobie nutkę nostalgii oprawionej w sarkazm, ale generalnie zapewniały doskonałą rozrywkę, o tyle długa forma okazała się nie do końca trafionym pomysłem. 


Chociaż fabuła jest w miarę spójna i w ogólnym zarysie oryginalna (z taką wizją Apokalipsy jeszcze się wcześniej nie spotkałam), w znaczący sposób ucierpiały niestety kreacje postaci. Loki stracił swój pazur, jego dwulicowość, sarkazm i to „coś”, co sprawiało, że mimo wyrytej w jego duszy podłości, nie sposób było go nie polubić, gdzieś się rozmyły i uleciały. Eros i Bachus wtopili się w tło, pojawiając się zaledwie kilkukrotnie i gdybym nie znała ich z „Boga marnotrawnego”, pewnie szybko zapomniałabym, że w ogóle istnieją. Bez fajerwerków prezentują się także anielskie zastępy oraz piekielni książęta z Lucyferem na czele, choć akurat ten ostatni wypada najbardziej oryginalnie.

Jednak, choć brzmi to kiepsko, w ogólnym rozrachunku nie jest aż tak źle. Wprawdzie książka wypada blado na tle poprzednich części, ale i tak z pewnością zainteresuje wszystkich fanów Lokiego. Nie można nie docenić tego, z jaką łatwością autor żongluje motywami popkulturowymi oraz elementami zaczerpniętymi z mitologii różnych kultur z całego świata. Nie jest to może mieszanka tak wybuchowa jak poprzednio, ale nadal ciekawa i świeża. 

Zakończenie jest jakby urwane i stanowi wyraźny sygnał, że czwarta część będzie kontynuować powieściowy plan autora. A przynajmniej mam taką nadzieję, w końcu nie można przerwać Apokalipsy w połowie i wrócić do starego porządku świata jak gdyby nigdy nic. Przede mną „Kill’em all” i liczę na to, że mnie Ćwiek zastrzeli mnie nowym pomysłem. 

Przeczytaj także:

Komentarze

  1. No niestety, "trójka" w moim odczuciu jest najsłabszą częścią ze wszystkich. Loki nie jest sobą, jego pomagierzy też jacyś rozmyci... Nawet Lucek nie wywarł na mnie wrażenia, aczkolwiek faktycznie ciekawy z niego... osobnik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czwórka już za mną i zgadzam się - trójka okazała się najsłabsza, ale... i tak cały cykl plasuje się wysoko w moich "ulubionych" ;)

      Usuń
  2. A ja lubię całą serię, a w czwórce TYLE się dzieje, że aż szkoda cokolwiek zdradzać :D Miłego czytania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo kilku drobnych potknięć czwórka (która już jest za mną ;)) mnie usatysfakcjonowała :) Tylko łezka mi się kręci, że to już koniec Lokiego :(

      Usuń

Prześlij komentarz