Burzliwa historia Anglii, zwłaszcza okres Wojny Dwu Róż oraz rządy dynastii Tudorów, to wdzięczny i popularny temat wielu powieści. Dzięki opowiadającym o nich książkom Philippa Gregory zdobyła miano królowej powieści historycznej i zaskarbiła sobie serca tysięcy czytelników na całym świecie. Z kolei C.W. Gortner z pasją przenosi nas do XV i XVI-wiecznej Hiszpanii, by przybliżyć historię panowania Królów Katolickich i ich potomstwa. Z wypiekami na twarzy czytamy te powieści, dając się oczarować opowieściom o historii obcych krajów i ich władców. A co z naszym własnym dziedzictwem?
Gdy tylko ukazała się w zapowiedziach, „Korona śniegu i krwi” została okrzyknięta „piastowską grą o tron”, nasuwając nieuchronne, ale i mało fortunne skojarzenie z „Pieśnią Lodu i Ognia” George’a R.R. Martina. Z powieściami amerykańskiego pisarza łączy ją bowiem jedynie prawdziwie imponująca liczba bohaterów, z których żaden nie wysuwa się na pierwszy plan oraz oparcie głównej osi fabuły na bezpardonowych walkach o tron, w tym przypadku polską koronę. Cherezińska umieściła akcję „Korony…” w trudnym i mrocznym momencie naszej historii – okresie rozbicia dzielnicowego i próbach ponownego zjednoczenia królestwa.
Choć początkowo czułam się nieco przytłoczona ilością Henryków i Władysławów, powieść wciągnęła mnie i absolutnie zachwyciła, pozostawiając z lekkim uczuciem rozczarowania, że licząca sobie ponad 700 stron książka skończyła się tak szybko. Dlatego z niekłamanym zachwytem sięgnęłam po jej kontynuację, „Niewidzialną koronę”, licząc na kolejną dawkę niesamowitych wrażeń. I nie zawiodłam się ani trochę. Mało tego, choć zdawało mi się to niemożliwe, kontynuacja okazała się jeszcze lepsza niż pierwszy tom.
„Niewidzialna korona” rozpoczyna się tam, gdzie skończyła się „Korona śniegu i krwi”, czyli tuż po zabójstwie Przemysła II. Wraz z jego śmiercią względny spokój w Królestwie na nowo został zburzony i rozpoczyna się bezwzględna walka o koronę. Najmożniejsze polskie rody wysuwają swoich kandydatów, o swoje prawa dopomina się śląski książę, Henryk III Głogowski, plany przejęcia polskich ziem mają także margrabiowie brandenburscy i czeski król, Vaclav II. Na scenie pojawia się również Zakon Krzyżacki, który w tej Policznej zawierusze próbuje ugrać coś dla siebie. Jednym słowem, dzieje się wiele, intryga goni intrygę, zawiązują się coraz to nowsze spiski, a kolejne przysięgi są łamane, gdy tylko zmienia się układ sił.
Tym razem na pierwszy plan wysuwa się Władysław Łokietek, w powieści występujący określany najczęściej jako „Władek” przez najbliższych, „Mały Książę” przez obcych darzących go szacunkiem, a „Karzeł” przez tych nie mających o nim zbyt wielkiego mniemania. Stopniowo ewoluuje on z porywczego, irytującego książątka w rozumnego, odpowiedzialnego władcę, choć nie da się nie dostrzec, że zawdzięcza to nie tyle swoim niezwykłym atrybutom, a raczej szczęśliwemu splotowi wydarzeń.
O ile Łokietek pojawia się na kartach powieści naprawdę często, nie jest jedynym bohaterem, którego losy czytelnik śledzi z wypiekami na twarzy. Tak naprawdę trudno jest zliczyć wszystkie postaci, które odgrywają znaczącą rolę w tej historii, a równie problematyczne jest wskazanie tych ulubionych. Nie da się także nie dostrzec, że w przeciwieństwie do oficjalnej wersji historii, która w znacznej mierze jest domeną mężczyzn, autorka postanowiła oddać głos kobietom. Jest więc córka Przemysła II, Rikissa Trzy Lwy, charyzmatyczna i zaskakująca swoją przenikliwością oraz opanowaniem mimo bardzo młodego wieku. Jest i Jadwiga Bolesławówna, żona Łokietka, początkowo niezasłużenie niedoceniana przez męża, lecz mogąca poszczycić się umysłem wytrawnego polityka. Są owdowiałe bądź niezamężne Piastówny, które w murach klasztoru klarysek ze swadą, acz inteligentni komentują zarówno bieżącą sytuację polityczną, jak i tajemnice alkowy poszczególnych książęcych i królewskich par. Z drugiej zaś strony mamy m.in. okrutną, spiskującą księżną brandenburską Mechtyldę Askańską, posiłkującą się od czasu do czasu zdolnościami, którymi zasłużyła na miano wiedźmy.
Jednak wbrew temu, co niektórzy sugerują, bądź spodziewają się otrzymać, „Niewidzialna korona” nie jest powieścią stricte historyczną. Owszem, bazuje na faktach, przybliża w znaczący sposób wydarzenia, które rozegrały się na przełomie XIII i XIV wieku, pozwala zorientować się, o co chodziło w rozbiciu dzielnicowym i próbie zjednoczenia kraju, ale nie można jej traktować jako podręcznik do historii. Autorka zręcznie splata fakty z elementami fantastycznymi, które nie przyćmiewają powszechnie znanych wydarzeń, ale dodają im smaczku. Najbardziej intrygującym wątkiem wkraczającym w sferę fantastyki jest potraktowany nieco po macoszemu w poprzednim tomie, motyw ludzi Starej Krwi, wiernych pogańskim bogom i walczących o wolność i swoje prawa, mimo że od chrystianizacji kraju minęły już trzy stulecia. Jestem naprawdę ciekawa jak zostanie on rozwinięty w ostatnim tomie trylogii.
Powiedzieć, że powieść Cherezińskiej oczarowuje, to jakby stwierdzić, że woda jest mokra, a niebo niebieskie. Książka jest wspaniała pod każdym względem – zawartej w niej historii, bohaterów i trzymającego w niepewności napięcia, mimo że opowiada przecież o wydarzeniach znanych przynajmniej w ogólnym zarysie. Gorąco polecam!
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zyska i S-ka.
Przestanę zaglądać na recenzje tej książki. Co jedna to coraz większa zachęta do lektury :)
OdpowiedzUsuńKasiu, zaglądaj, zaglądaj i daj się skusić :)
UsuńFaktycznie zgrałyśmy się idealnie czasowo z recenzją:)
OdpowiedzUsuńI zdanie też mamy na jej temat podobne :)
UsuńKusi, oj kusi. Jednak zacznę od Korony :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie to można czytać "Niewidzialną koronę" nawet bez znajomości "Korony śniegu i krwi", ale masz rację - lepiej zacząć od początku :)
UsuńNiemal w tym samym czasie nasz recenzje wrzuciły się w sieć... ;) Wrażenia masz, jak się zresztą spodziewałem, niemal takie same jak moje. ;) Ale skoro podeszła Ci pierwsza "Korona", niemożliwym było, by i ta nie zrobiła wrażenia. I w sumie nie mam za bardzo czego komentować, bo ze wszystkim się zgadzam... Powieść jest wyśmienita, poziomem nie odstaje od tomu pierwszego, a być może nawet jest nieco lepsza. Boli mnie tylko jedna rzecz, na kontynuację przyjdzie nam pewnie rok, dwa lub trzy, poczekać... A powiem szczerze, że dawno nie było takiej serii, której kolejnych tomów wypatrywałbym z taką niecierpliwością...
OdpowiedzUsuńFaktycznie nieźle się zgraliśmy :) Tylko też mnie boli konieczność czekania...
UsuńO nie, przypomniałaś mi o kolejnej pisarce, której twórczość chcę poznać już od dawna. Jestem pod wrażeniem opinii jakie zbierają powieści Cherezińskiej i tym bardziej jestem zła, że jeszcze tych książek nie czytałam.
OdpowiedzUsuńZ tej złości najlepiej weź się za ich lekturę :)
UsuńDobrze powiedziane :)
UsuńSzukałam gdzieś jakiejś recenzji, która by przekonała mnie do tej serii. Bo przyznając szczerze, książka historyczna brzmi okropnie i nie dziwię się samej sobie, że miałam obiekcje, lecz po Twojej recenzji zdecydowałam się zakupić swoje egzemplarze:)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że Cię przekonałam :) Naprawdę warto!
UsuńPoluję za pierwszym tomem, później biorę się za następny. Chyba kupię od razu oba :)
OdpowiedzUsuńhttp://zakurzone-stronice.blogspot.com/
To bardzo dobry pomysł ;)
UsuńNo i jak się tu Cherezińską nie zachwycać? Dzięki niej jestem dumna z naszej historii jak nigdy w życiu! :)
OdpowiedzUsuńno właśnie nie da się nie zachwycić :)
UsuńDzisiaj skończyłam czytać "Koronę..." i... co ja ze sobą zrobię teraz? :( "Niewidzialna korona" jeszcze do mnie nie dotarła... :(
OdpowiedzUsuńNo to mało komfortowa sytuacja... ;)
UsuńJestem świeżo po lekturze "Niewidzialnej korony" i na wszystkich blogach widzę same zachwyty. A mnie ta książka rozczarowała. Zaznaczam, że Cherezińską bardzo lubię, a od poprzedniej "Korony..." nie mogłam się oderwać. O wrażeniach z lektury "Niewidzialnej korony" piszę tutaj:
OdpowiedzUsuńhttp://czytamtoiowo.blogspot.com/2014/09/elzbieta-cherezinska-niewidzialna.html
Natalia
Pewnie kiedyś przeczytam, w końcu historia to moje hobby. Ale poczekam aż dostępne będą wszystkie trzy tomy, lubię takie pozycje czytać z marszu. A recenzja zachęcająca :)
OdpowiedzUsuń