Tytuł Dziewczę z sadu Autor Lucy Maud Montgomery Stron 190 Wydawnictwo Egmont Data wydania 2014 |
Ostatnio raczyłam siebie i Was morderstwami, postapokalipsą i wojnami domowymi w fantastycznych światach, pora więc na odskocznię w postaci ciepłej, romantycznej historii, która wyszła spod pióra Lucy Maud Montgomery.
W szczenięcych latach twórczość kanadyjskiej pisarki kojarzyła mi się jedynie z Anią z Zielonego Wzgórza, a pozostałe książki jej autorstwa poznaję dopiero teraz. Rok temu z przyjemnością przeczytałam „Błękitny zamek”, teraz nadeszła kolej na „Dziewczę z sadu”, które ukazało się w nowym przekładzie nakładem wydawnictwa Egmont. Niektórzy czytelnicy znają ją też prawdopodobnie pod tytułem „Kilmeny ze Starego Sadu”.
Jest to opowieść o dwudziestoczteroletnim Eriku Marshallu, który przyjeżdża na Wyspę Księcia Edwarda, by w zastępstwie swego przyjaciela poprowadzić do końca roku miejscową szkołę. Podczas jednego ze spacerów młody mężczyzna spotyka prześliczną dziewczynę grającą na skrzypcach w starym sadzie. Zauroczony zarówno jej grą, jak i urodą postanawia poznać ją bliżej. Nie jest to łatwe – piękna Kilmeny jest bowiem niema, a wychowujący ją ciotka i wuj, uważani powszechnie za dziwaków, stronią od ludzi i ograniczają kontakty dziewczyny ze światem zewnętrznym tak bardzo jak to możliwe.
„Dziewczę z sadu” trudno nazwać pełnowymiarową powieścią – liczy zaledwie 190 stron i to przy niewielkim formacie książki oraz dość dużym druku. Jest to urocza, romantyczna mini-powiastka o sile prawdziwej miłości, która może przezwyciężyć wszelkie bariery i przeszkody, tym razem przedstawiona z punktu widzenia zakochanego mężczyzny, co jest dosyć nietypowe w powieściach Montgomery. Od pierwszych stron książka urzeka przy tym atmosferą i stylem pisania autorki, które są po prostu niemożliwe do podrobienia.
Nie da się jednak nie dostrzec, że na tle cyklu o Ani i „Błękitnego zamku” opowieść ta wypada dosyć naiwnie i blado. Bohaterowie są do bólu jednowymiarowi i doskonali, z wyjątkiem jednego chłopaka, który jako „obcy” okazuje się kryć mroczny charakter i intencje. Sama historia miłości Kilmeny i Erika jest także przewidywalna, poczynając od problemów, jakie przed nimi stają, a na ich rozwiązaniu kończąc. Można odnieść wrażenie, że autorka poszła nieco na skróty, sprawiając, że wyboista pozornie ścieżka do szczęścia dwójki zakochanych niemal błyskawicznie przechodzi w twardą, wygodną drogę.
Są jednak książki, których nie trzeba rozkładać na czynniki pierwsze, ani kręcić nosem nad nadmierną ich cukierkowatością, bo ich lektura zwyczajnie jest bardzo przyjemna. „Dziewczę z sadu” zachowuje ciepły, uroczy klimat pozostałych powieści Montgomery i choć brakowało mi w niej charakterystycznego dla autorki ironicznego poczucia humoru, okazała się miłą odskocznią od codziennych problemów.
Polecam wielbicielkom twórczości autorki oraz poszukiwaczkom historii o romantycznej miłości w klasycznym wydaniu.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literacki Egmont
Mam podobnie jak Ty - w dzieciństwie poznałam i pokochałam Anie, a od paru lat poznaje inne książki autorki. Czytałam Kolejny ze Starego Sadu parę lat temu w przekładzie Naszej Księgarni. Ciekawa jestem jaka jest różnica w odbiorze książki z Egmondu.
OdpowiedzUsuńNie mam niestety porównania, bo nie znam wcześniejszego tłumaczenia...
UsuńMnie również przez wiele lat nazwisko tej pisarki kojarzyło się jedynie z Anią, ale może też zacznę poznawać inne jej książki. W końcu Montgomery to już klasyka :)
OdpowiedzUsuńKlasyka, nie da się ukryć :) Zresztą przyjemnie jest od czasu do czasu wrócić do takich klimatów :)
UsuńMiałam okazję przeczytać "Błękitny zamek" (oczywiście Anię też czytałam ;), z tego co pamiętam książka bardzo mi się podobała, więc może i na "Dziewczę z sadu" się skuszę, okładka bardzo do mnie przemawia ;) szkoda tylko, że przy pozostałych powieściach wypada trochę gorzej, mimo wszystko jestem zainteresowana
OdpowiedzUsuńOkładki z tej serii są naprawdę urocze, ale niestety "Dziewczę z sadu" jest słabsze od "Błękitnego zamku" oraz Ani, więc mam nadzieję, że się nie zawiedziesz.
UsuńMiałam ochotę na tę książkę, ale chyba zmieniłam zdanie. Po pierwsze ilość stron, 190 to za mało na dobrą powieść miłosną, po drugie... naiwność? TO naprawdę coś, co mnie odstrasza...
OdpowiedzUsuńCiężko ją nazwać powieścią, to raczej powiastka, którą się łyka w półtorej godziny - przyjemna, nie powiem, ale dosyć naiwna.
UsuńCzytałam kilka lat temu i odczucia miałam podobne do Twoich.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że nie jestem w niej osamotniona :)
UsuńNie mogę sobie przypomnieć czy czytałam akurat tę książkę pani Montgomery. Prawdopodobnie tak, bo - jak właśnie sprawdziłam - jest ona w mojej bibliotece w dziale dziecięcym...nie podejrzewam się o przeoczenie jednej z powieści mojej ulubionej autorki;) Ale zupełnie nic z tej lektury nie pamiętam, a to chyba o czymś świadczy?
OdpowiedzUsuńNie czytałam, ale chciałabym :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś w jakiś długi zimowy wieczór sięgnę po tą książkę. Co prawda nie za bardzo lubię tego typu literaturę, zwłaszcza jeżeli jest ona dość naiwna, ale od czasu do czasu można przeczytać coś przyjemnego i lekkiego :)
OdpowiedzUsuńKlasyka romansu, może być dość ciekawą odskocznią od książek, które czytam ostatnio :) Będę ją miała na oku
OdpowiedzUsuńUwielbiam serię o Ani, ale też czytałam inne książki autorki- mają swój klimat.
OdpowiedzUsuńChętnie przeczytam ,,Dziewczę z sadu". Uwielbiam Montgomery.
OdpowiedzUsuńJestem świeżo po lekturze tej powieści, niezwykle ciepła i urzekająca:).
OdpowiedzUsuń