Tytuł Mała księżniczka Autor Frances Hodgson Burnett Stron 291 Wydawnictwo Egmont Data wydania 2014 |
Seria „Romantyczna” Wydawnictwa Egmont ponownie dała mi pretekst, by odświeżyć nieco klasykę powieści i powrócić na chwilę do lektur z okresu dzieciństwa. Tym razem w postaci „Małej księżniczki” autorstwa Frances Hodgson Burnett.
Opowieść o Sarze Crewe zna chyba każdy czytelnik. Jako siedmioletnia dziewczynka, ukochana córeczka zamożnego brytyjskiego oficera, rozpoczyna ona naukę na pensji dla dziewcząt prowadzonej w Londynie przez pannę Minchin. Jej ojciec powraca tymczasem do Indii, by tam pomnażać majątek dzięki interesom z bliskim przyjacielem. Przez kilka lat Sara wiedzie życie jak z bajki i cieszy się przywilejami niedostępnymi dla innych podopiecznych. Wszystko zmienia się jednak w chwili, gdy do Anglii dociera wieść o śmierci i bankructwie kapitana Crewe. W jednej chwili jego córka z pupilki staje się niepotrzebnym nikomu podrzutkiem, a panna Minchin nie ma skrupułów, by z czystej zawiści i niechęci upodlić ją jak najbardziej.
Mimo że „Mała księżniczka” liczy już ponad sto lat, nadal urzeka. Historia Sary to jedna z najsmutniejszych i najbardziej wzruszających opowieści mojego dzieciństwa. Niespotykany hart ducha, jakim wykazała się główna bohaterka wobec niesprawiedliwości i okrucieństwa ze strony chciwej właścicielki pensji, poruszył mnie zarówno wiele lat temu, jak i obecnie. Współczesny dorosły czytelnik w powieści Frances H. Burnett dojrzy również wiele naiwności, jednak dla dzieci jest ona ponadczasową opowieścią o sile prawdziwej przyjaźni i o tym, że nigdy nie należy tracić wiary w lepsze jutro.
Akcja powieści toczy się u schyłku XIX wieku, a autorka plastycznie pokazuje bezwzględne, okrutne wręcz warunki życia londyńskich osieroconych dzieci, wykorzystywanych do ciężkiej pracy bądź żyjących na ulicy. Wszechobecny brud, towarzystwo szczurów i insektów, niemijający głód i przemoc zarówno słowna jak i fizyczna to codzienność, z jaką stykało się przeciętne ubogie dziecko oddane na służbę ludziom pokroju panny Minchin. A tacy przeważali przecież nad tymi, dla których służący to także człowiek. Burnett nie jest wprawdzie Dickensem, ale dla bardzo młodych czytelników prawdopodobnie będzie odpowiedniejsza. Opowiedziana przez nią historia porusza i może doprowadzić do łez, ale koniec końców wszystko znajduje dobre rozwiązanie.
„Mała księżniczka” doczekała się aż sześciu przekładów na język polski. Cieszy mnie, że wznawiając powieść, wydawnictwo zdecydowało się na jeden z pierwszych przekładów, którego autorem jest Józef Birkenmajer.
Po powieść Burnett sięgnęłam z sentymentu i okazało się, że nadal ma ona w sobie tę samą magię, dlatego serdecznie polecam Wam jej lekturę.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Literacki Egmont
To jedna z moich ulubionych książek dzieciństwa. Do tej pory stoi na honorowym miejscu, co prawda z innego, trochę starszego wydania, do którego mam spory sentyment ;) Ciesze się że "Egmont" zdecydował się na tę serię. Okładki ma piękne ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam "Małą księżniczkę" czytałam wiele razy i za każdym robi na mnie takie samo, pozytywne wrażenie
OdpowiedzUsuńJa chyba dzieciństwo spędzałam gdzieś indziej, bo książki nie znam, ale nie ma przeszkód by nadrobić zaległości
OdpowiedzUsuńJedna z moich ulubionych historii z dzieciństwa! Cieszę się, że ją przypomniałaś ;)
OdpowiedzUsuńDo klasyki po prostu jeszcze nie dorosłam, może kiedyś przekonam się do tego gatunku
OdpowiedzUsuńOd tej autorki najbardziej cenię sobie "Tajemniczy ogród", ale "Małą Księżniczkę" także znam :) Nie pamiętam w jakim przekładzie czytałam, ale chętnie zwrócę też uwagę na inne.
OdpowiedzUsuńW PBI można przeczytać jej opowiadanie: http://www.pbi.edu.pl/book_reader.php?p=7200
OdpowiedzUsuń