Tytuł Zimny wiatr
Autor Arnaldur Indriðason
Lektor Andrzej Ferenc
Wydawca Biblioteka Akustyczna
Czas 9 godz. 34 min.
|
Na jednym z osiedli zostaje znaleziony martwy dziesięcioletni chłopiec tajskiego pochodzenia. Ktoś pchnął go nożem w brzuch i pozostawił na chodniku, gdzie dziecko wykrwawiło się i zamarzło. Okazuje się także, że jego starszego brata nikt nie widział od kilku godzin. Czy jemu także coś się stało, czy też ukrywa się z innego powodu? Policjanci rozpoczynają żmudne śledztwo, podczas którego najważniejszymi wątkami stają się konflikty na tle rasowym w szkole i miejscu zamieszkania obydwu chłopców.
Indriðason przyzwyczaił mnie już do tego, że w każdej ze swoich powieści porusza inny problem społeczny, a popełniona zbrodnia jest niejako pretekstem do snucia refleksji nad kondycją współczesnego islandzkiego społeczeństwa. Do tej pory autor poruszał m.in. problem chorób genetycznych, rozliczenie z komunistyczną przeszłością, fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dziećmi. Tym razem pod lupą znalazł się stosunek rodowitych Islandczyków do imigrantów oraz dzieci mieszanego pochodzenia. Obraz przedstawiony w powieści jest niestety wyjątkowo pesymistyczny, znaczna większość bohaterów okazuje się w pewnym stopniu uprzedzona do obcokrajowców, zwłaszcza tych azjatyckiego pochodzenia. Może ma to związek ze stosunkowo długo trwającą izolacją Islandii? Częściowo z pewnością wynika to także z niechęci dość dużej grupy imigrantów do pełnej asymilacji i problemem z opanowaniem nowego języka.
Śledztwo toczy się żmudnie i powoli, a jego efekt końcowy jest raczej przygnębiający, nie daje pełnej satysfakcji, jaką czasem można odczuć, gdy morderca w końcu zostaje ujawniony. Wspominałam kiedyś, że Indriðason pisze o zbrodniach dokonanych przez zwykłych ludzi i tak jest również w tym przypadku. Jest powieści są aż do bólu realne i niestety przez to tym bardziej przygnębiające.
Obok głównego wątku pojawiają się także historie poboczne, związane z prywatnym życiem Erlendura oraz dwojga jego współpracowników, Sigurdura-Olego oraz Elinborg. Komisarz nadal nie radzi sobie z traumą z dzieciństwa, związaną z zaginięciem jego młodszego brata (na ten temat dowiadujemy się kilku nowych szczegółów). Bez większego sukcesu stara się także podtrzymać skomplikowane relacje z dwojgiem swoich dorosłych już dzieci.
Podobnie jak wszystkie pozostałe powieści z tego cyklu, tak i bieżącą część poznałam w formie audiobooka. Nieodmiennie jestem zauroczona głosem Andrzeja Ferenca, który doskonale oddał klimat tej historii, jak i charakter głównego bohatera. Za każdym razem powtarzam, że jego głos kojarzy mi się nierozerwalnie z Erlendurem i tak już chyba pozostanie na zawsze.
„Zimny wiatr” to ostatni jak dotąd tom cyklu przetłumaczony na język polski. W kolejce czeka kolejnych siedem i mam nadzieję, że wkrótce ukażą się w naszym kraju. Czekam na nie z niecierpliwością, a tymczasem Was zachęcam do sięgnięcia po te części, które są dostępne. Zwłaszcza jeśli jesteście miłośnikami kryminału.
Za możliwość wysłuchania powieści "Zimny wiatr" serdecznie dziękuję Bibliotece Akustycznej.
Szalenie mnie zaciekawiłaś. Islandia jest wyspą, która jawi mi się jako miejsce dosyć utopijne, w którym aż pragnie się mieszkać, głównie przez wzgląd na krajobraz. Jest tam jednak tak jak wszędzie... Szara rzeczywistość z odcieniami czerni. Moja ochota na przeczytanie jest ogromna.
OdpowiedzUsuńJa za takie dosyć utopijne miejsce uważałam wcześniej Szwecję i Norwegię, dopóki znajoma nie otworzyła mi oczu, że wcale tak nie jest. Natomiast książkę jak najbardziej polecam!
UsuńLubię tego autora. Jego książki mają dość ciężki klimat i powolną akcję, ale zawsze niosą jakiś przekaz. To nie zwykłe czytadła, tylko książki, w których trzeba się zanurzyć. Przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMiłośniczką kryminałów nie jestem, ale tak zarysowałaś ją, że nie mogę się jej oprzeć :)
OdpowiedzUsuńZ islandzkich kryminałów czytuję Yrsę Sigurdarttotir i jest świetna, ciekawa jestem tego autora.
OdpowiedzUsuńDopóki nie trafiłam na Indridasona, też znałam jedynie książki Yrsy. Ciężko ich porównać, bo piszą w zupełnie odmienny sposób, ale oboje robią to świetnie.
UsuńWłaśnie, muszę w końcu kupić ten "Zimny Wiatr". Co prawda poprzednio wydany w naszym kraju kryminał z serii Indridasona mnie odrobinę zawiódł, ale wcześniejsze na tyle zafascynowały, że dam mu drugą szansę :) Ale w wersji papierowej, bo próbowałem słuchać wersji audio, jednak lektor mnie odrzuca.
OdpowiedzUsuńA ja właśnie bardzo polubiłam głos pana Ferenca i tak, jak napisałam już kilkukrotnie od razu kojarzy mi się z Erlendurem :)
UsuńSzczerze podziwiam, że jesteś w stanie wysłuchiwać audiobooków i nic Cię nie rozprasza :D Ja próbowałem słuchać 20-minutowego opowiadania i nagle okazywało się, że mam tysiąc rzeczy do zrobienia w międzyczasie. Później zaś nie wiedziałem nawet dobrze czego słuchałem :D
OdpowiedzUsuńTeż tak miałam, dlatego teraz biorę się za audiobooki tylko wtedy, gdy zajmuję się czymś, co nie wymaga myślenia - prasowanie (wyłazi kura domowa), a latem byczenie się na słońcu ;)
Usuń