"Rose Madder" Stephen King

Tytuł Rose Madder
Autor Stephen King
Wydawnictwo Albatros
Data wydania 2014 
Stron
 448 
Przekonywanie Was, że Stephen King jest Królem horroru przez wielkie „K”, jest zupełnie bezcelowe. Podobnie jak oznajmianie, że uwielbiam jego powieści – patrząc na moje poprzedni wpisy, łatwo można się zorientować, ze do jego twórczości podchodzę ze ślepym i bezgranicznym entuzjazmem, którego nie ochładza nawet tych kilka słabszych książek.

Po raz pierwszy czytałam „Rose Madder” przed kilkoma laty i muszę bez bicia przyznać, że nie wywarła wtedy na mnie wielkiego wrażenia. Niewiele też z niej zapamiętałam. Teraz jestem świeżo po jej ponownej lekturze i mam ochotę kopnąć sama siebie w cztery litery za jej wcześniejsze niedocenienie.

Ogólny zarys fabuły pozornie nie zapowiada się zbyt oryginalnie. Oto trzydziestodwuletnia Rose Daniels postanawia opuścić brutalnego męża po czternastu latach koszmaru. W przypadku Normana określenie brutalny jest zresztą dużym niedopowiedzeniem. Mężczyzna ukazujący na co dzień twarz rzetelnego policjanta i śledczego, w zaciszu czterech ścian ujawnia psychopatyczna, sadystyczną naturę, dręcząc i znęcając się nad żoną w sposób, który może przyprawić o mdłości nawet osoby, które niejedno już widziały i słyszały.

Na początku wydaje się, że ucieczka Rose zakończy się powodzeniem. Kobieta przeprowadza się do innego miasta, powraca do panieńskiego nazwiska i po raz pierwszy w swoim życiu znajduje pracę. Kupuje też niezwykły obraz, przedstawiający tajemniczą kobietę w czerwonym chitonie, symboliczny znak odcięcia się od przeszłości i rozpoczęcia wszystkiego na nowo. Niestety, Norman należy do tych mężczyzn, których „się nie porzuca”, rusza w pościg za żoną, krwawo znacząc za sobą trop.

Bardzo ogólnie rzecz ujmując powieści Kinga można podzielić na dwie kategorie – te zawierające wątki fantastyczne („Miasteczko Salem”, „To”, „Cmętarz zwieżąt") oraz te pozbawione elementów nadprzyrodzonych, skupiające się w całości na tym, co tkwi w człowieku („Misery”, „Dolores Claiborne”). „Rose Madder” jest niczym most łączący obydwa typy. Co ciekawe, mimo że zwykle wolę horrory w pierwszym wydaniu, w przypadku tej powieści wątek fantastyczny związany z kupionym przez główną bohaterkę obrazem uważam za niepotrzebny.

King doskonale przedstawił historię Rose, jej trwającą kilkanaście lat gehennę, moment zwrotny będący bodźcem do ucieczki oraz próbę ułożenia życia na nowo. Mamy możliwość wniknięcia w psychikę kobiety zastraszonej i terroryzowanej przez prawie pół swojego życia, która stopniowo zaczyna wierzyć w to, że może być kimś więcej niż workiem treningowym, na którym mąż odreagowuje nawet drobne niepowodzenia. Z drugiej strony mamy wnikliwie przedstawionego Normana, którego człowieczeństwo coraz bardziej zanika w odmętach szalonego, despotycznego i sadystycznego umysłu. Gdyby pozbawić  ją wątku fantastycznego, powieść ta mogłaby być jednym z najlepszych i najmroczniejszych thrillerów psychologicznych.

Wspomniany wątek jednak jest i nie da się go ominąć ani zapomnieć. O ile przez znaczną część książki kryje się gdzieś w tle i można przymknąć na niego oko, o tyle nabiera decydującego znaczenia w zakończeniu tej historii, zwłaszcza na ostatnich jej stronach. Jest to niestety najsłabszy fragment powieści, wprawdzie nie zły, ale psujący nieco ogólne fantastyczne wrażenie.

Smaczkiem dla fanów Kinga jest pojawiająca się kilkukrotnie na kartach powieści jedna z książek autorstwa Paula Sheldona, głównego bohatera wspomnianej wcześniej "Misery". Czyta ją zarówno Rose, jak i jedna z kobiet, które spotyka ona na swojej drodze, wspomnienia o niej pojawiają się również w dość nieoczekiwanych momentach tej historii.

Lekturę „Rose Madder” trudno określić mianem przyjemnej, jest mroczna, brutalna i krwawa, ale trudno się od niej oderwać. W moim prywatnym rankingu powieści Mistrza, wskoczyła na wysoką pozycję i cieszę się, że ponownie po nią sięgnęłam. Wam także gorąco ją polecam!

Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Kinga.

Komentarze

  1. Chyba ponad 10 lat temu czytałam. Ale do dziś pamiętam, jak duże wrażenie na mnie zrobiła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba ja jakaś zamroczona byłam, jak ją czytałam po raz pierwszy... :)

      Usuń
  2. Całkiem niedawno czytałam "Rose Madder". Sięgnęłam po Kinga po wielu latach przerwy. I przyznać muszę, że książka jest niezła. Masz rację - wątek z obrazem jest niepotrzebny. O wiele mocniejsza i mroczniejsza byłaby bez niego :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, zakończenie jakoś tak rozmyło tę prawdziwą, ludzką grozę.

      Usuń
  3. A to ciekawe, że zwracasz uwagę na to, że wątku nadprzyrodzonego mogłoby nie być, ponieważ twórczość Kinga właśnie z tym się zazwyczaj kojarzy i niektórzy narzekają, że jego nowe książki są takie zwykłe. Powieści nie czytałam, ale jestem ciekawa czy mnie też ten wątek będzie raził, zainteresowałaś mnie dodatkowo, chociaż do książek Kinga nie trzeba mnie namawiać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i nie trzeba, ale i tak będę :) Co do nowszych książek, to teraz czytam "Przebudzenie" i... czegoś mi w nim brakuje niestety.

      Usuń
    2. Niestety dużo osób zwraca uwagę na to, że "Przebudzenie" to nie jest do końca to, czego oczekują od pisarza pokroju Kinga. Dostałam tę książkę na święta i choć staram się nie uprzedzać, to jednak troszeczkę się już zniechęciłam.

      Usuń
  4. Aż wstyd przyznać się, że do tej pory nie czytałam żadnej książki Kinga. Chyba czas to nadrobić!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do wstydu to jeszcze od tego daleko, ale warto to zmienić i po Kinga sięgnąć :)

      Usuń
  5. Również czytałam tę książkę wiele lat temu, ale na mnie zrobiła nieco inne wrażenie, podobne do tego, które Ty miałaś za drugim razem :) To jedna z moich ulubionych książek Kinga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moimi ulubionymi nadal pozostają "Cmętarz zwieżąt" i "To", ale "Rose Madder" plasuje się teraz wysoko :)

      Usuń
  6. King świetnie nakreślił sylwetki bohaterów w tej książce, wątek psychologiczny został dopracowany i bardzo mi się to podobało. Ten motyw fantastyczny nie był konieczny, bo i bez niego historia robi wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to psychologiczne dopracowanie zachwyciło mnie najbardziej. Swoją drogą zastanawiam się, co się dzieje w głowie Mistrza, że potrafi tak świetnie oddać psychikę psychopaty... ;)

      Usuń
  7. Jak coś, to ja też mogę Cię kopnąć w cztery litery. Nie żebym czytał i uważał książkę za jakąś świetną lekturę, tylko tak wiesz, jakbyś szukała kogoś, żeby Cię wyręczył... :D

    O cholera, ten komentarz będzie dość niepoprawny pod wpisem o terroryzowanej kobiecie? Shit :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie... kogo sobie wychowałam na swym blogerskim łonie... Się tak nie wychylaj Młody :P

      Usuń
  8. King jest dla mnie nierównym autorem, ale i tak go uwielbiam. Książka stoi na mojej półce i na pewno ją przeczytam, a psychologiczne dopracowanie jest tym co lubię w książkach;)

    OdpowiedzUsuń
  9. I mam mały problem...bo nie do końca pamiętam czy akurat tę książkę czytałam. Chyba nie. Chyba;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz