Bastion, Stephen King Albatros, 2014 |
Wielu czytelnikom, zwłaszcza tym nie do końca orientującym się w temacie, King kojarzy się przede wszystkim z horrorem, w ludzkim bądź paranormalnym wydaniu. Jednak mimo że w „Bastionie” pojawiają się jego elementy, jest on przede wszystkim powieścią postapokaliptyczną. I trzeba to przyznać – doskonale napisaną.
A zaczęło się tak zwyczajnie… W jednej ze ściśle chronionych baz wojskowych naukowcy opracowali idealną broń biologiczną – wirusa, na którego nie ma lekarstwa ani szczepionki i który doprowadza do śmierci w błyskawicznym tempie. Problem w tym, że coś idzie nie tak i wirus wydostaje się z laboratorium, zbierając krwawe żniwo i zataczając coraz szersze kręgi. Początkowo media donoszą o epidemii supergrypy, na którą zapadają mieszkańcy kolejnych stanów. Niby nic nadzwyczajnego, ale kiedy chorzy zaczynają masowo umierać, do wszystkich zaczyna docierać, że coś jest mocno nie tak.
W ciągu zaledwie dwóch tygodni Ziemia staje się masowym grobowcem, lecz dla tych nielicznych, którzy przetrwali, prawdziwa walka dopiero się rozpoczyna. Upadek cywilizacji w wielu budzi najgorsze i najniższe instynkty, brutalne prawo dżungli chyba nigdy nie było tak wyraźnie wprowadzone w życie. Gdy nie ma już świata, jaki wszyscy znali, obowiązujące w nim prawa również przestają obowiązywać. Człowiek to jednak nieprzewidywalne stworzenie i niejako dla kontrastu, dla niektórych ta ekstremalnie kryzysowa sytuacja staje się punktem zwrotnym w życiu i okazją do ocalenia i wydobycia na światło dzienne dobra tkwiącego głęboko w zakamarkach duszy.
Wśród ludzi ocalałych zarówno po dobrej, jak i tej mrocznej stronie, można znaleźć przedstawicieli niemal wszystkich warstw społecznych. Obozy tych, którzy przetrwali, przypominają więc nieco specyficzne „arki Noego”, w których schronienie znaleźli inżynierowie i wykładowcy akademiccy, zwykli sprzedawcy i mechanicy, policjanci i kryminaliści, lekarze i nauczycielki, studentki i nastolatki z napompowanym ego. Nie brak też całego zastępu najgorszych szumowin i osób chorych psychicznie. Barwny przekrój społeczeństwa w pigułce.
Charakterystyczną cechą twórczości Kinga są doskonale stworzone, wielowymiarowe postaci, a w „Bastionie” pokazał on prawdziwy kunszt. I to nie w przypadku dwóch-trzech głównych postaci, ale całej ich plejady, bowiem znaczącą rolę odgrywa tutaj co najmniej kilkanaście osób, a każda z nich została nakreślona w sposób przemyślany i – co najważniejsze – bardzo realistyczny.
Powiedzieć, że książka jest obszerna to dość znaczne niedopowiedzenie. Najnowsze wydanie „Bastionu” liczy ponad 1160 stron, a gdyby powiększyć nieco czcionkę do rozmiaru zapewniającego naprawdę komfortową lekturę, liczyłoby pewnie kilkaset stron więcej. Niektórych to zraża, ale niepotrzebnie. W przeciwieństwie do niektórych powieści Mistrza, w tej udało mu się uniknąć dłużyzn i – tak wiem, zabrzmi to bardzo sztampowo - powieść czyta się jednym tchem.
Jakiś czas temu z przyjemnością przeczytałam „Łabędzi śpiew” Roberta McCammona, często porównywany właśnie do „Bastionu”. Dopiero teraz jestem w stanie ocenić, na ile trafne jest zestawienie tych dwóch tytułów i ile mają punktów stycznych. I muszę przyznać, że faktycznie coś jest na rzeczy – poczynając od zagłady niemal całej ludzkiej populacji, a na zabarwioną fantastycznymi wątkami walkę Dobra ze Złem kończąc. Na tym jednak podobieństwa się kończą, każda z nich stanowi odrębny, ale napisany z równie wielkim rozmachem, przykład doskonałej literatury postapokaliptycznej.
Podsumowując, „Bastion” to pozycja obowiązkowa nie tylko dla wielbicieli Kinga, ale wszystkich tych, których fascynują prawdopodobne wizje świata po zagładzie. Zwłaszcza, że wersja przedstawiona w tej powieści, a przynajmniej jej pierwsza część poświęcona przyczynom katastrofy i opisom wydarzeń w pierwszych tygodniach, jest przerażająco prawdopodobna. P O L E C A M!
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Kinga.
Pewnym jest, że ta książka prezentuje gatunek, który najlepiej uwydatnia charaktery bohaterów. W skrajnych przypadkach zagrożenia życia ludzie pokazują, jacy są naprawdę i myślę, że właśnie tu King pokazał się z najlepszej strony, bo trzeba przyznać, że książki ma lepsze lub gorsze, a o tej nie czytałam jeszcze ani razu żadnej złej opinii. Lektura wciąż przede mną! :)
OdpowiedzUsuńJa się spotkałam z kilkoma niezbyt pochlebnymi na LC, ale szczerze mówiąc, wydały mi się trochę wydumane, stworzone na zasadzie "wszyscy chwalą, więc ja pokażę, że jestem inny i będę krytykował". A lektury nie ma co odkładać na potem, nie zawiedziesz się:)
UsuńMoja ulubiona (jak dotąd) książka Kinga i jedna z niewielu, które mam zamiar przeczytać raz jeszcze. Genialnie wykreowana. Kunszt sam w sobie.
OdpowiedzUsuńU mnie też plasuje się BARDZO wysoko :)
UsuńKing to nie dla mnie, ale coś takiego w nim jest, że mam ochotę poznać blizej jego twórczosc, tak wszyscy się zachwycają ;)
OdpowiedzUsuńAle dlaczego nie dla Ciebie? Nie sugeruj się tym, że zaszufladkowano go jako pisarza horrorów, bo to zaledwie część jego twóczości :)
UsuńNie wiedziałam, że jest tak obszerna, ale może rozpocznę od czegoś lżejszego i krótszego?
OdpowiedzUsuńZawsze możesz zacząć od mocnego uderzenia :)
UsuńGenialna książka. Sama uważam, że to najlepsza powieść Kinga;)
OdpowiedzUsuńBtw, kiedy byłam akurat w trakcie lektury "Bastionu" i musiałam ruszyć się na jeden dzień z mojej prowincji do Krakowa, zachowywałam się dosyć dziwnie... bo jeśli widziałam na ulicy/w tramwaju ludzi, którzy kichali czy kaszleli, od razu myślałam: "supergrypa!" i starałam się ich omijać:P
Miałam podobnie, tylko u mnie akurat córeczka się rozchorowała i przy każdym ataku kaszlu dostawałam dreszczy...
UsuńMój egzemplarz kwitnie na półce i czeka, aż znajdę chwilę, by zagłębić się w ponad tysiąc stron :). Kinga uwielbiam i słyszałam na temat "Bastionu" same zachwyty, także motywację do lektury mam.
OdpowiedzUsuńMnie zajęła trzy dni, naprawdę nie czuć ilości stron :)
UsuńKsiążka, którą chcę przeczytać po maturze, w najdłuższe wakacje w życiu :)
OdpowiedzUsuńAle CI zazdroszczę...
UsuńDo Kinga nie trzeba mnie przekonywać zbyt długo, wiernie czytuję jego książki od ładnych paru lat. Niemniej Bastion wciąż jeszcze przede mną, ale cieszę się, że to tak świetna powieść. Jej obszerność w tym wypadku to plus, bo zbyt szybko się człowiek z nią nie rozstanie.
OdpowiedzUsuńTak jak wspomniałam wyżej, w czytelniczym ciągu, zajmuje 3-4 dni :)
UsuńStrach się brać za taką cegłę...Moim wydaniem "To" Kinga można by kogoś uśmiercić, a co dopiero "Bastionem". Zabieram się za tą powieść od jakiegoś czasu, ale nie ukrywam, że jej długość i mała czcionka trochę mnie odstraszają.
OdpowiedzUsuńAle tak naprawdę nie ma ogromnej objętościowej różnicy między "Bastionem" a "To", raptem 200 stron :)
UsuńUwielbiam twórczość Kinga i uwielbiam powieści postapokaliptyczne, wiec dla mnie to lektura obowiązkowa. Aż się dziwię, że dotąd jej nie znam. I objętość wcale mnie odstrasza, wręcz przeciwnie, lubię takie opasłe tomy :)
OdpowiedzUsuńMoże jeszcze na nią nie trafiłaś, bo King raczej nie kojarzy się z klimatami postapo, a tu niespodzianka - napisał najlepszą powieść z tego gatunku :)
UsuńDo powieści postapokaliptycznych przekonała mnie "Droga", a jeśli to w dodatku King, to już w ogóle nie mam się nad czym zastanawiać! Nawet objętość mnie nie przeraża (ale tylko z powodu braku czasu)! ;)
OdpowiedzUsuńZnam ten ból... jeśli ktoś znajdzie pomysł, jak rozciągnąć dobę, to będę go wielbić i wielbić ;)
UsuńNie wiedziałam, ze King napisał coś z tego gatunku. Ilość stron trochę przeraża, ale dla dobrej historii nie ma książki za długiej. Na pewno będę miała na uwadze ten tytuł, bo lubię motyw post-apokaliptyczny, jeśli tylko znajdę chwilę czasu na pewno po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńU niego właśnie im dłużej tym lepiej :D Bastion muszę przeczytać. Odkładam sobie póki co tę przyjemność, bo mam mnóstwo lektur do przeczytania, ale jeśli kiedyś zdobędę wersję papierową, to pewnie się nie powstrzymam :)
OdpowiedzUsuńMam swój egzemplarz i czeka na przeczytanie! (mówię to z dumą, bo czekałam na nowe wydanie, wszak książka długo była niedostępna)
OdpowiedzUsuń