Colorado Kid, Stephen King Albatros, 2005 |
Po „Colorado Kida” sięgnęłam głównie ze względu na serial „Haven”, którego pierwszy sezon okazał się przyjemnym zaskoczeniem (wrażeniami podzielę się najprawdopodobniej jutro). Jak szumnie głosi lektor oraz napisy, powstał on właśnie na podstawie „Colorado Kida”, choć związki między książką a filmem są więcej niż luźne. I choć jeszcze mi się to nie zdarzyło, tym razem muszę przyznać, że adaptacja telewizyjna okazała się lepsza od powieściowego pierwowzoru.
Akcja toczy się na niewielkiej wyspie Moose-Lookit w stanie Maine (a jakże!), gdzie dwóch doświadczonych dziennikarzy w mocno zaawansowanym wieku (starszy z nich dobił już dziewięćdziesiątki) wprowadza w tajniki zawodu młodą praktykantkę. Dziewczyna zyskuje ich sympatię dociekliwością i bystrością, dlatego postanawiają opowiedzieć jej o najbardziej tajemniczej historii, z jaką mieli do czynienia, a która nigdy nie doczekała się rozwiązania – śmierci mężczyzny zwanego Colorado Kidem.
Nie bez przyczyny Dave i Vince bez przerwy powtarzają, że w tej sprawie więcej jest niewiadomych niż rzeczy oczywistych. Pozostaje tak do samego końca, a rozbudzona ciekawość zarówno ich podopiecznej, jak i czytelnika, niestety nie znajdzie ujścia i pozostanie ogromne uczucie niedosytu. Klimat książki jest naprawdę dobry, powiedziałabym „kingowski”, ale w chwili gdy można by oczekiwać rozwinięcia akcji, pojawia się ostatnia strona. Właściwie, trudno nazwać „Colorado Kida” powieścią, jest to raczej nowelka bądź nieco bardziej rozbudowane opowiadanie, bowiem liczy zaledwie 120 stron.
Był to pierwszy eksperyment Kinga z kryminałem, co więcej powstał na zamówienie wydawnictwa Hard Case Crime, jako jedna z części cyklu mającego na celu odświeżenie klasycznej powieści kryminalnej. Trzeba mieć to na uwadze sięgając po książkę, lecz czy może stanowić to usprawiedliwienie dla średniej jakości efektu końcowego? Chyba nie do końca. Mam nadzieję, że kolejne przygody Mistrza z tym gatunkiem zaowocowały lepszymi powieściami. Sama ocenić nie mogę, bo zarówno „Joyland”, jak i „Pan Mercedes” jeszcze są przede mną.
„Colorado Kid” może stanowić ciekawostkę dla fanów twórczości Kinga, ale z pewnością nie polecam go osobom, które dopiero chcą ją poznać, mogą się niepotrzebnie zrazić.
Książkę przeczytałam w ramach wyzwania Czytam Kinga.
Zamierzam zapoznać się z Kingiem poprzez "Miasteczko Salem" :)
OdpowiedzUsuńBardzo dobry wybór - "Miasteczko.." jest świetne :)
UsuńJedna ze słabszych książek Kinga:) Też byłam zawiedziona:)
OdpowiedzUsuńNawet najlepszym zdażają się wpadki, mówi się trudno ;)
UsuńTytuł tej książki nie jest mi obcy, ale nigdy się jej bliżej nie przyglądałam. Z tego co piszesz, nie jest to pozycja dla mnie.
OdpowiedzUsuńColorado Kid to raczej taka ciekawostka dla fanów Kinga.
UsuńSerial był na podstawie tego nakręcony - z tego co kojarzę też bez szału ;(
OdpowiedzUsuńŁukaszu, Łukaszu, o serialu wspominam w drugim akapicie :P Szału nie robi, ale dobrze odmóżdża, jestem właśnie po drugim sezonie, jutro się podzielę wrażeniami :)
UsuńA no tak, jakoś go pominąłem :D Podobał Ci się ten pierwszy sezon? Mi tylko pierwszy odcinek - w miarę tajemniczy. A później jakoś dużo głupot się zaczęło dziać :D
UsuńNo więc... Jak by to powiedzieć... Hm... Podobał mi się :P
UsuńNawet najlepszym zdarzają się gorsze książki, więc jestem przygotowana na to, że nie zawsze będę zadowolona z powieści Kinga. Ale na pewno i tak przeczytam.
OdpowiedzUsuńCzytałam na razie.tylko Christine i muszę przyznać, że mi się spodobała, ale szału nie było. Na pewno sięgnę jeszcze po książki Kinga, ale colorado kid raczej ominę.
OdpowiedzUsuńMam za sobą tylko jedną książkę Kinga i choć mnie nie zniechęciła do autora, to jednak na kolana też nie powaliła, dlatego ten tytuł sobie odpuszczę ^^
OdpowiedzUsuńJako, że Kinga uwielbiam to wcześniej czy później książkę przeczytam, nie odstrasza mnie nawet mało pozytywna recenzja ;) Serial też mam w planach.
OdpowiedzUsuńJakoś nie miałam okazji przeczytać żądnej książki Kinga...
OdpowiedzUsuńMnie też ta książka wyjątkowo nie przypadła do gustu, choć lubię styl Kinga. Tu coś nie wyszło... "Joyland" i "Pan Mercedes" są lepsze, choć ja jednak zdecydowanie wolę tę "horrorowatą" stronę Króla :)
OdpowiedzUsuńWstyd się przyznać, ale to gigantyczne dzieło odłożyłam w połowie i zabrakło czasu by dokończyć :P
OdpowiedzUsuń