Jednak dzisiaj – dla odmiany - nie będzie o „Gniewie”, a
o debiucie tak dobrym, że trudno uwierzyć, by pisarz nie popełnił wcześniej co
najmniej dwóch lub trzech książek. „Domofon” krążył za mną już od pewnego
czasu, pobrzękiwał z półki i mrugał krwistoczerwonym tytułem, by ostatecznie
zapewnić gęsią skórkę wieczorową, a potem również nocną porą.
Agnieszka i Robert, jak tysiące innych młodych ludzi,
postanawiają szukać swojego szczęścia w stolicy. Pełni zapału (to o niej), ale również
skrytych obaw (to o nim), wprowadzają się do jednego z bloków na warszawskim
Bródnie. Niestety, już od pierwszego dnia wszystko układa się źle – są świadkami
tragicznej, a jednocześnie nieco groteskowej śmierci jednego z mieszkańców w blokowej
windzie. Potem jest już tylko gorzej. Zarówno Agnieszka, jak i pozostali lokatorzy
zaczynają widzieć i słyszeć rzeczy przyprawiające ich o obłęd. Jedynie Robert
nie sprawia wrażenia przerażonego, po pewnym czasie przestaje jednak
przypominać łagodnego, zabawnego człowieka, jakim był przed przyjazdem do
Warszawy.
Dobrze się domyślacie, w przeciwieństwie do pozostałych
powieści Miłoszewskiego, „Domofon” nie jest kryminałem, a horrorem, w którym
wątek paranormalny odgrywa znaczącą rolę. Autor wykorzystał w nim motywy znane z
literatury i filmu – klątwę sprzed lat, zło przypisane do miejsca, a nie
konkretnej osoby, duchy i opętanie. Pojawia się tu nawet czarna woda na suficie
i kranach. W praktyce udała mu się nie lada sztuka – to, co pozornie jest
oklepane, przekuł na świetnie stworzoną historię, która trzyma w napięciu i najzwyczajniej
w świecie przyprawia o ciarki Jednym słowem doskonale spełnia wymogi gatunku.
Tylko tyle i aż tyle.
Warto wspomnieć też o głównych bohaterów, próbujących odkryć,
co naprawdę dzieje się w nawiedzonym bloku. Wspomniana już Agnieszka to młoda,
pełna optymizmu kobieta, która musi stawić czoła nie tylko swoim lękom, ale
również przemianie ukochanego męża, który dotąd był całym jej światem. Kamil to
maturzysta wiecznie skonfliktowany z despotycznym ojcem, inteligentny, ale
kryjący się pod maską osiedlowego ziomka. No i Wiktor, dawniej znany
dziennikarz, obecnie alkoholik znajdujący się na samym dnie. Całą trójka, podobnie
zresztą jak niektóre postaci drugoplanowe, została nakreślona realistycznie,
mają swoje słabości i lęki, nie są superbohaterami, ale jednocześnie potrafią
wykazać się siłą, o której istnieniu sami nie mieli pojęcia.
Autor udowodnił jedno – aby stworzyć miejsce pełne grozy,
wcale nie trzeba przenosić akcji do leżącego na odludziu domu albo wioski
położonej gdzieś w leśnej dziczy. Stary, ponury blok ze skrzypiącą windą i
ciemnym labiryntem piwnic jest równie dobrym, a nawet lepszym, bo nie tak
wyświechtanym, pomysłem. Przemówi zwłaszcza do wyobraźni osób, które przynajmniej
część życia spędziło właśnie na osiedlu z wielkiej płyty, często pocieszając
się myślą, że w tak bliskim otoczeniu innych ludzi, będą bezpieczniejsi niż
mieszkając w wolnostojącym domu, gdzie sąsiad nie usłyszy tak szybko ich
wołania. Uwierzcie mi, po przeczytaniu tej powieści, stracicie to poczucie komfortu
i pewności siebie. I zastanowicie się dwa razy, zanim zejdziecie do piwnicy, o
skorzystaniu z windy nawet nie wspominając.
Mam nadzieję, że przygoda Zygmunta Miłoszewskiego z
horrorem jeszcze się nie skończyła. Skoro jego debiut porządnie mnie wystraszył,
kolejne pozycje mogłyby przyprawić mnie o atak serca, ale jestem gotowa na to
poświęcenie. Ja zatem czekam, co dalej, a Wy sięgajcie po „Domofon”, zwłaszcza
jeśli lubicie się bać.
A na koniec dwa cytaty – rzadko Was nimi raczę, ale te
naprawdę zwróciły moją uwagę:
"Wiedzą, że powinni walczyć, ale im się nie chce.
Kto wie może na tym polega istota zła. Nie na
tym, że zbyt wielu za nim podąża, lecz na tym, że zbyt wielu nie chce się
stawić mu czoła."
"- To niemożliwe- odezwała się Agnieszka. - W
dwudziestym wieku? To poprostu niemożliwe.
- Ma Pani na mysli
wiek wojen światowych, Holokaustu, łagrów i czystek etnicznych? - zapytałem. - Wiek
niekończących się konfliktów religijnych, bezkarnych pacyfikacji całych
narodów, aborcji, eutanazji i światowego terroryzmu? Raczy Pani żartować."
Horrory to nie do końca mój klimat, ale jestem ciekawa autora. :)
OdpowiedzUsuńZawsze możesz sięgnąć po "Bezcennego" :)
UsuńCytaty rzeczywiście warte uwagi, podpisuję się :) ale gatunek zupełnie nie mój
OdpowiedzUsuńSzkoda, ja bardzo lubię się bać (ale tylko książkowo i filmowo ;))
UsuńNie mamy wielu autorów piszących powieści grozy, ale jak dla mnie wszyscy są fenomenalni :) I mimo, że Miłoszewski tylko jedną książkę w tym klimacie popełnił to zaliczam Go do tego zacnego grona:)
OdpowiedzUsuńMasz rację, niewielu ich mamy, dlatego liczę, że pan Miłoszewski jeszcze coś spłodzi w tym gatunku.
UsuńTeż czekam, choć chyba się na to nie zapowiada.
UsuńOgromnie mnie zaciekawiłaś, uwielbiam horrory, więc chyba wiem po jaką pozycję sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJedyny Miłoszewski, którego jeszcze nie skonsumowałam...
OdpowiedzUsuńJa i bez lektury ,,Domofonu" nie lubię schodzić do piwnicy, a jazda windą to dla mnie czysty terror. Ponieważ mam już trylogię o Szackim oraz ,,Bezcennego", poza tym uwielbiam horrory i powieści z dreszczykiem, to muszę dołączyć do mojej kolekcji ,,Domofon".
OdpowiedzUsuńU mnie windy brak, więc przynajmniej ten problem mam z głowy ;)
UsuńBardzo mi się ta książka podobała i też bym się nie pogniewała, gdyby autor napisał nastepny horror:)
OdpowiedzUsuńMoje wydanie ma ładniejszą okładkę:P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podobało;)
Genialna powieść, jak na razie nie czytałam lepszego horroru polskiego autora. Wciąż mam nadzieję, że Miłoszewski wróci do powieści grozy :)
OdpowiedzUsuńTe cytaty trochę cyniczne - chyba dlatego tak bardzo mi się spodobały :D Recenzji widziałem już mnóstwo - w tym tylko jedną negatywną. Książkę przeczytam, ale póki co kupiłem jakieś 20 pozycji ze zwrotów, więc muszę najpierw odłożyć parę złotych ;P
OdpowiedzUsuńNie lubię się bać, więc "Domofon" raczej sobie daruję.
OdpowiedzUsuńPowoli testuję Miłoszewskiego, ale ten tytuł na pewno odpuszczę, horrory do mnie nie przemawiają :)
OdpowiedzUsuńCałe szczęście udało mi się zakupić wprawdzie w wersji pocketowej, ale druk jest duży jak na wersję mini, więc z pewnością się zapoznam z tym tytułem , jak i innymi autora.
OdpowiedzUsuń