"Czarna lista" Aleksandra Marinina

Czarna lista Aleksandra Marinina
czyta Roch Siemianowski
Biblioteka Akustyczna
10 godz. 10 min.
Od kilku miesięcy regularnie zachwycam się kryminałami Aleksandry Marininy i stworzoną przez nią genialną, aczkolwiek chorobliwie leniwą śledczą Anastazjią Kamińską. Tym razem rosyjska autorka mnie zaskoczyła i dała Nastii wolne, na pierwszy plan wysuwając jej kolegę po fachu, podpułkownika Władimira Stasowa.

Blisko czterdziestoletni Stasow, milicjant utalentowany, choć Kamieńskiej nie dorastający do pięt, po raz pierwszy od dłuższego czasu ma szansę na normalny, relaksujący urlop nad morzem. Na prośbę byłej żony spędza go wraz z ośmioletnią córką w jednej z krymskich miejscowości, gdzie właśnie odbywa się prestiżowy festiwal filmowy. Sielankę przerywa zabójstwo sławnej aktorki, typowanej na zwyciężczynię mającego wkrótce nastąpić rozdania nagród, które stanowi jedynie wstęp do mającego wkrótce nastąpić łańcucha morderstw. Stasow, nieco wbrew sobie, zostaje wciągnięty w prowadzone w tej sprawie śledztwo, szybko jednak orientuje się, że jego udział w toczącym się dochodzeniu sprowadza niebezpieczeństwo nie tyle na niego samego, co jego najbliższych.

Mam już na swoim koncie kilka książek Marininy i za każdym razem zastanawiam się, co takiego mają w sobie, że całkowicie kradną mi serce. Owszem, intryga kryminalna jest zazwyczaj bardzo sprawnie poprowadzona, ale podobnie wygląda sytuacja w przypadku dziesiątek innych tytułów, o których zapominam często już tydzień, czy dwa po odłożeniu ich na półkę. Duże znaczenie ma więc chyba tutaj styl pisania autorki oraz bardzo specyficzny klimat jej powieści, przesycony swojskim, ale jednocześnie jakże obcym, rosyjskim, a właściwie jeszcze radzieckim, klimatem.

Początkowo brakowało mi nieco Kamieńskiej, bądź co bądź głównej bohaterki całego cyklu, jednak wraz z rozwojem akcji okazywało się, że Stasow doskonale sprawdza się w roli protagonisty. Prowadzona z jego punktu widzenia pierwszoosobowa narracja sprawiła, że niemal od razu zapałałam do niego prawdziwą sympatią, która nie zmniejszyła się nawet, gdy kilkukrotnie przegapiał sprawy dosyć oczywiste dla rozwiązania sprawy zabójstwa, które uważny czytelnik (bądź słuchacz) z pewnością dostrzeże na długo przed nim.

Oprócz wątku kryminalnego, uwagę zwraca również (a może przede wszystkim, bo właśnie za to uwielbiam powieści Marininy) wątek obyczajowy, w tym przypadku koncentrujący się na romansie Stasowa z niejaką Tanią, śledczą z Petersburga, wynajmującą pokój w tym samym pensjonacie co on. Co tu dużo ukrywać, uwielbiam przyglądać się obrazowi rosyjskiego społeczeństwo z połowy lat 90., zwłaszcza że pisarka nakreśla go z dużym poczuciem humoru i ironią.

Dlaczego wspomniałam o słuchaczach? Z prostej przyczyny – po raz kolejny z przyjemnością wysłuchałam powieści Marininy w interpretacji Rocha Siemianowskiego. Przyzwyczaiłam się do jego głosu tak bardzo, że chyba trudno byłoby mi się teraz zagłębiać w losy Nastii Kamieńskiej i jej współpracowników na papierze.

Mówiąc krótko, niezależnie od obecności Kamieńskiej w powieści czy też jej braku, rosyjska pisarka nadal trzyma poziom, a jej powieści gorąco polecam miłośnikom zarówno kryminałów, jak i prozy rosyjskiej w ogóle. A teraz czekam na kolejne spotkanie z Nastią, bądź Stasowem, byleby było równie udane. 

Przeczytaj również:

Za możliwość wysłuchania powieści "Czarna lista" serdecznie dziękuję Bibliotece Akustycznej.
Książkę wysłuchałam w ramach wyzwania "Rosyjsko mi".

Komentarze