Kroniki Amberu tom II Roger Zelazny Zysk i S-ka, 2015 |
Zaledwie trzy miesiące temu fani Rogera Zelaznego mogli
cieszyć się wznowieniem pierwszego tomu Kronik Amberu, a Wydawnictwo Zysk i S-ka już wypuściło na rynek tom drugi - w
równie świetnym wydaniu. To się nazywa dobre tempo, w przeciwieństwie do
polityki niektórych wydawnictw, wydających serie w odstępach co najmniej roku
(i nie mówię tu o sytuacjach, gdy autor dopiero skrobie kolejne tomy na
bieżąco).
Mówienie o drugim tomie Kronik Amberu może być
nieco mylące, bowiem oryginalnie składają się one z dziesięciu powiązanych ze
sobą tomów. Pierwszych pięć to tak zwane Kroniki
Corwina, a pozostałe to Kroniki
Merlina. W najnowszym wydaniu zostały one podzielone na pół, co osobiście
uznaję za doskonały pomysł. Bieżąca pozycja to nic innego jak pięknie wydane Kroniki Merlina (w ich skład wchodzą: Atuty zguby, Krew Amberu, Znak Chaosu,
Rycerz Cieni, Książę Chaosu), stanowiące spójną i zamkniętą – przynajmniej
do pewnego stopnia – całość.
Zapytacie, czym jest Amber. Jedyną – obok Dworców Chaosu
- prawdziwą rzeczywistością, którą niepodzielnie rządzi książęcy ród, przy
którego intrygach, podstępach i zdradach wszelkie znane nam historie wydają się
jedynie wyblakłymi, mdłymi opowiastkami dla dziewiętnastowiecznych pensjonarek.
Amber otaczają setki, możliwe nawet, że tysiące Cieni, będących jego odbiciem,
bądź po prostu wytworem wyobraźni książąt, Amberytów. Na marginesie dodam, że
Ziemia również do nich należy. Podobnie jak miejsca, które znamy z legend i
mitów, a czasem literatury (w Kronikach
Merlina Zelazny złożył ukłon m.in. prozie Lewisa Carolla).
Wspomniany Merlin, główny bohater i narrator drugiego
tomu Kronik, to syn księcia Amberu
Corwina i władczyni Dworców Chaosu, Dary. Mieszane pochodzenie daje mu podwójne
umiejętności oraz prawo do sukcesji na obydwu dworach. Jednocześnie podwójnie
zwiększa liczbę śmiertelnych wrogów, z których zdecydowana większość to bliscy
krewni, którzy również ostrzą sobie zęby na tron i objęcie władzy.
Merlina poznajemy, gdy od kilku już lat zażywa życia na
Cieniu-Ziemi jako utalentowany informatyk. Niemal od samego początku jego
pobytu tutaj dokładnie 30 kwietnia ktoś urządza zamachy na jego życie.
Pomysłowe, ale niezbyt – jak widać – udane. Tym razem jednak wydarzenia
przybierają bardziej dramatyczny, niż zazwyczaj, przebieg – Julia, była
dziewczyna Merlina zostaje zamordowana przez wilkopodobną bestię, przez co on
sam nie ma już złudzeń odnośnie natury swojego prześladowcy – gdy do gry
wkracza czarna magia, oznacza to, że podpadłeś komuś potężniejszemu niż
przeciętny mafioso czy psychopata.
Zelazny ponownie zabiera czytelnika w niezwykłą podróż,
pokazując, że pokłady jego wyobraźni są niewyczerpane i jednocześnie
potwierdzając, że niewielu jest pisarzy, którzy tak sprawnie i zręcznie snują
swoje opowieści. Kilkaset stron pochłania się w dwa-trzy dni, by ze zdziwieniem
przywitać w końcu ostatnią stronę. Tym, co odróżnia go na tle wielu innych,
jest też lekki, mocno ironiczny i zabarwiony czarnym humorem styl, który dodaje
smaczku pasjonującej historii. Muszę jednak przy tym przyznać, że w porównaniu
z historią Corwina, opowieść o Merlinie – a zwłaszcza jej zakończenie - wypada
nieco gorzej. Choć i tak ogólna ocena jest niezaprzeczalnie wysoka.
Mówi się, że nie szata zdobi człowieka, a książki nie
powinno oceniać się po okładce (co w przypadku pierwszego wydania Kronik… jest jak najbardziej adekwatne i
prawdziwe), jednak w przypadku nowego treść doskonale komponuje się z szatą
graficzną. Podobnie jak w przypadku pierwszego tomu, tak i tym razem dostajemy
do ręki książkę w nieco większym niż standardowo rozmiarze, w sztywnej oprawie
z obwolutą. Grafika też jest przyjemna dla oka, choć akurat ta z pierwszego
tomu bardziej mi odpowiadała.
Krótko mówiąc, fanów autora z pewnością nie trzeba
namawiać do odnowienia przygody z Amberem w końcu w porządnym wizualnie
wydaniu. Z kolei osoby, dla których Zelazny to jeszcze tajemnica, gorąco
zachęcam do jego poznania – jego powieści to jeden z filarów fantastyki i to
całkowicie zasłużenie. Polecam.
Komentarze
Prześlij komentarz