Podróż po miłośc. Lilianna Dorota Ponińska Nasza Księgarnia, 2015 |
Kończę dzisiaj przygodę z trylogią Podróż po miłość, o której pierwszych dwóch tomach mogliście
przeczytać w tym tygodniu na blogu. Lilianna
to część ostatnia, świeżo wydana, bardzo zgrabnie wieńcząca całą sagę.
Nie ukrywam, że właśnie po tym tomie spodziewałam się
najwięcej, a jednocześnie miałam co do niego pewne obawy, zwłaszcza że pierwszy
rozdział całkowicie mnie zaskoczył i zbił z tropu. W Emilii i Marii czytelnik
może śledzić losy tytułowych bohaterek na bieżąco, fabuła tej ostatniej urywa
się wraz z rokiem 1900, w chwili narodzin maleńkiej Lilianny, której – jak wskazuje
sam tytuł – ma być poświęcona trzecia część. A tu pierwszy rozdział wita nas
początkiem XXI wieku i postacią przebojowej i bezkompromisowej Marty, zdobywającej
kolejne szczeble kariery w międzynarodowej korporacji. Okazuje się, że jest ona
wnuczką Lilianny, a historię tej ostatniej poznajemy poprzez pamiętnik, który kobieta
pozostawiła jej w spadku. I tak oto losy Marty naprzemiennie przeplatają się z
kolejnymi wpisami z dzienniczka jej babci, której nieszczęśliwa młodość przypadała
na lata dwudzieste i która prawdziwie burzliwe przygody przeżywała w latach
trzydziestych podczas pobytu u krewnego w Stanach Zjednoczonych.
Tak jak wspomniałam, zaskoczył mnie ten zamysł autorki,
ale im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej mnie wciągała i teraz
muszę przyznać, że spodobała mi się najbardziej z wszystkich trzech tomów.
Zwłaszcza ze względu na opowieść o Lilce, prześladującym ją pechu, przebudzonej
pewności siebie i fascynacji mężczyzną, który był zwykłym draniem. Uroczym i zniewalającym,
ale jednak draniem przez wielkie D. Świetnym pomysłem okazało się również
zestawienie realiów Polski w latach trzydziestych ubiegłego wieku i postawy
Polaków odbudowujących kraj po długo oczekiwanym odzyskaniu niepodległości z nieco
szaloną Ameryką tego samego okresu. Wraz z Lilką podążamy ku gorącej, parnej
Florydzie, gdzie na Key West przeżywa ona największą przygodę swojego życia.
Opowieść o Marcie nie wciągnęła mnie aż tak bardzo, trąci
z lekka moralizatorstwem i pewną filmową nierealnością, zwłaszcza gdy weźmiemy
pod uwagę jej zakończenie. Szczegółów zdradzać nie będę, by nie psuć Wam
przyjemności z lektury, ale widocznie moja wiara w ludzi jest znacznie mniejsza
niż autorki.
Przy okazji poprzedniej recenzji zastanawiałam się, czy w
ostatni tom również zostanie wpleciony motyw sztuki lub literatury – w Emilii pojawił się wątek perskiego poety
Rumiego, a w Marii rosyjskiego
malarza-marynisty Iwana Ajwazowskiego. W Liliannie
znaczną rolę odgrywa jeden z największych macho amerykańskiego literatury,
Ernest Hemingway, przez niektórych wielbiony, przez innych odsądzany od czci i
wiary za przedmiotowe traktowanie kobiet i fascynację krwawymi polowaniami. Pomysł
nie tylko interesujący, ale i przyjemnie wprowadzony w życie, dzięki czemu cała
powieść nabrała barw i smaczku.
Podsumowując, autorka zgrabnie snuje swą opowieść o
losach kobiet z wileńskiej rodziny poczynając od połowy XIX wieku aż po lata współczesne,
wplatając w ich życie zarówno słodką miłość, jak i gorzkie rozczarowanie, w
różnych proporcjach w zależności od bohaterki. Mimo drobnych niedociągnięć,
całą trylogię gorąco polecam wszystkim miłośniczkom rodzinnych sag.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Autorce oraz Wydawnictwu Nasza Księgarnia.
Komentarze
Prześlij komentarz