Słowiańskie fantasy to jedna z tych rzeczy, którym nie
mogę się oprzeć, na równi z kubkiem gorącej kawy i porcją mlecznej czekolady z
orzechami. Przyjemność konsumowania każdej z nich jest równie wysoka, przy czym
ta pierwsza ma jedną istotną przewagę - nie odkłada się w biodrach. Niedawno
odkryłam Olgę Gromyko, autorkę zza naszej wschodniej granicy, której twórczość (doskonale
wpisująca się w moje ulubione klimaty) zafascynowała mnie już od pierwszych
stron powieści Wierni wrogowie. Tym razem w moje ręce wpadła jej najmłodsze
dziecko, czyli Widząca, otwierająca
trylogię Rok szczura.
Główną bohaterkę, Ryskę, poznajemy jako kilkuletnią
dziewczynkę, mieszkającą w jednej z wiosek na pograniczu dwóch państw do
niedawna toczących wyniszczające walki. Podczas jednego z ataków, matka Ryski
została zgwałcona, a dziewczynka jest owocem tej napaści, nieustannie
przypominając wszystkim dookoła o swoim pochodzeniu niezwykłym kolorem oczu,
odziedziczonym po biologicznym ojcu.
Napiętnowana od najmłodszych lat, mimo że nie uczyniła
nic złego, dziewczynka jest wioskowym popychadłem, nawet własna rodzina
nieustannie odpycha ją na boczny tor, czego najlepszym dowodem jest oddanie jej
bogatemu wujowi w charakterze darmowej pracownicy w zamian za umorzenie długów
ojca. Dopiero gdy Ryska odkrywa w sobie dar Widzenia, jej sytuacja nieco się
zmienia. A życie całkowicie wywraca się do góry nogami, gdy zmuszona jest
wyruszyć w podróż w nieznane, mając za towarzystwo drobnego złodziejaszka Żara
oraz… szczura, który jest kimś znacznie więcej niż zwykły gryzoń.
W przeciwieństwie do Wiernych
wrogów, akcja Widzącej nabiera
tempa dosyć powoli. Pierwsze rozdziały wprowadzają czytelnika w świat Ryski,
opowiadają o jej dzieciństwie i zmaganiach z codziennymi przeciwieństwami.
Dopiero gdy na scenę wkracza Alk, szczur znaleziony przez Ryskę przy martwym
Nietoperzu (z małym piszczącym stworkiem latającym za muchami mającym wspólny
tylko fakt posiadania skrzydeł), całość nabiera życia i barw. I to barw bardzo
wyrazistych i soczystych równie mocno jak język, jakim się posługuje.
To właśnie on jest najbardziej wyrazistym bohaterem
powieści i to wokół jego losów prawdopodobnie będzie toczyć akcja drugiego
tomu. Więcej zdradzić nie mogę, by nie psuć Wam przyjemności czytania. Nie
oznacza to jednak, że pozostała dwójka nie zasługuje na uwagę. Żar, niepoprawny
kanciarz i cwaniaczek, ma w sobie urok i budzi sympatię, nawet jeśli jego ręce
kleją się zanadto w sytuacjach, gdy nie powinny. Z kolei Ryska w niczym nie
przypomina twardych, rezolutnych bohaterek w stylu Szeleny z Wiernych wrogów czy wiedźmy Wolhy. Jest
zahukanym, nieporadnym i do bólu naiwnym wioskowym dziewczęciem, które przez
całe swoje życie nie wyściubiło nosa dalej niż do pobliskiego lasu, a nagle
zostało rzucone na głębokie wody z dala od domu. A kolejne twarde w skutkach
konfrontacje z brutalną rzeczywistością niewiele ją uczą. Mimo całkowicie
odmiennych charakterów i spojrzenia na świat z każdą kolejną stroną widać, jak
to nietypowe trio coraz lepiej się uzupełnia i wzbudza w czytającym coraz
większą sympatię.
Widząca nie
jest klasycznym fantasy. Nie znajdziecie tu elfów, krasnoludów czy troli, a i
paranie się magią wygląda nieco inaczej. Bohaterowie nie ratują świata przed
zagładą, nie umykają przed bezlitosnymi prześladowcami, nie stają się w ciągu
tygodnia supermanami o niezwykłych mocach, które w nich tkwiły, lecz nikt tego
nie widział. Nie ma tego wszystkiego i bardzo dobrze, bo ten motyw został
przewałkowany tyle razy, że naprawdę już wystarczy. W zamian za to, Olga
Gromyko postawiła na lekką, zabawną i bardzo przyjemną powieść przygodową, która
– w to nie wątpię ani trochę – zaskoczy nas jeszcze przy okazji kolejnego tomu.
Polecam!
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję księgarni BookMaster
Komentarze
Prześlij komentarz