W łożu z Tudorami, Amy Licence Astra, 2014 |
Losy członków dynastii Tudorów to bardzo wdzięczny temat
nie tylko dla autorów pasjonujących powieści (vide Philippa Gregory), ale
również gorących naukowych dysput, bowiem mimo licznych badań i regularnie
ukazujących się publikacji na temat Henryka VIII oraz jego żon, w ich historii nadal
wiele jest kontrowersji oraz niewyjaśnionych do końca faktów.
Tytuł książki Amy Licence (W łożu z Tudorami) na pierwszy rzut oka sugeruje, że będzie to pozycja
poświecona pikantnym szczegółom z królewskiej sypialni. To jednak tylko pozory,
autorka skupiła się bowiem nie tyle na życiu seksualnym najsłynniejszego
Tudora, co na jego relacjach z żonami i kochankami w kontekście ich płodności i
późniejszego macierzyństwa. Całość prezentuje się naprawdę bardzo dobrze,
zwłaszcza że autorka obrazowo przedstawia codzienne, bardzo prywatne i intymne
aspekty ówczesnego życia, a nie przełomowe wydarzenia historyczne, o których
zwykle jest mowa, gdy poruszany jest temat Tudorów. Próżno tu szukać zagadnień politycznych
czy opisów dworskich intryg, pojawiają się one tylko w kontekście losów
kolejnych kobiet Henryka VIII. Losów, które notabene wyznaczała możliwość
wydania na świat następcy angielskiego tronu.
Książka została podzielona na jedenaście rozdziałów, z
których każdy poświęcony jest kolejnym kobietom w różny sposób związanym z
Henrykiem VIII. Pierwsze dwa dotyczą Elżbiety York, jego matki, Amy Licence
przybliża w nich jej związek z Henrykiem VII oraz okoliczności narodzin ich
dzieci, najbardziej skupiając się na chłopcach, mających prawa do tronu. Zostało
w nich również wzięte na tapet pożycie Artura i Katarzyny Aragońskiej, związek
o tyle kontrowersyjny, że do tej pory nie wiadomo dokładnie, czy do czegokolwiek
między nimi doszło. W kolejnych autorka wzięła pod lupę dramatycznie kończące
się małżeństwa Henryka VIII, a także jego relacje z kochankami, głównie Bessie
Blount, która dała mu syna, Henryka Fitzroya. A na sam koniec zostawiła królewskie
córki, a następnie słynne królowe, Marię i Elżbietę.
W łożu z Tudorami
to bogaty i merytorycznie przygotowany (bibliografia liczy sześć stron) obraz roli
kobiety w ówczesnych czasach, którą było wydanie na świat licznego potomstwa. W
tym przypadku sytuacja królowej była znacznie trudniejsza od zwykłej
szlachcianki czy nawet mieszczki, jej być albo nie być często zależało od tego,
czy jest w stanie zajść w ciążę, donosić ją i urodzić zdrowe dziecko,
oczywiście najlepiej chłopca. Autorka przytacza sposoby pracy akuszerek,
przebieg porodu i metody pracy piętnasto- i szesnastowiecznych akuszerek, wzbogacając
swą opowieść również o historie innych kobiet, nie tylko głównych bohaterek tej
pozycji. I muszę przyznać, że sposoby leczenia i opieki nad ciężarnymi oraz maleńkimi
dziećmi przyprawiają o dreszcze, a przy niektórych z nich obmywanie noworodka w
mleku i nacieranie masłem, a następnie pojenie winem z cukrem to prawdziwa
drobnostka. Największym zaś grzechem ówczesnej opieki prenatalnej, a właściwie medycyny
w ogóle był niemal całkowity brak higieny i to on był główną przyczyną tak
wysokiego wskaźnika śmiertelności podczas porodów oraz komplikacji z nimi
związanych, jak to miało miejsce w przypadku Elżbiety York, a potem Jane Seymour.
Jedynym minusem publikacji jest pewna powtarzalność, z
jaką autorka przytacza niektóre informacje oraz umieszczenie przypisów na końcu
książki, co utrudnia ich odnalezienie i jest na dłuższą metę męczące podczas
czytania. Nie są to jednak zarzuty na tyle poważne, by rzutowały na bardzo
satysfakcjonujący odbiór książki jako całości.
Gorąco polecam książkę
Amy Licence nie tylko miłośnikom opowieści o Tudorach, ale wszystkim
zainteresowanym historią, zwłaszcza w jej społecznym aspekcie.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję księgarni Bonito.pl
Komentarze
Prześlij komentarz