Siedem pożarów Mademoiselle, Esther Vilar Nasza Księgarnia, 2010 |
Do czego zdolna jest kobieta, by zdobyć wymarzonego
mężczyznę? Mówiąc krótko – do wszystkiego.
Siedem pożarów
Mademoiselle okazało się doskonałą lekturą na leniwe, gorące popołudnie. Książka
jest lekka, ale niebanalna. Czyta się ją błyskawicznie i z przyjemnością, i aż się
robi szkoda, gdy nagle pojawia się ostatnia strona.
Historię tytułowej Mademoiselle opowiada jej podopieczna,
Carlotta, która po latach wspomina swoją francuską guwernantkę, Catherine. Wraz
z nią cofamy się do lat 60. Carlotta, córka argentyńskiego dyplomaty, który
właśnie przybył z rodziną do Stanów Zjednoczonych, nie potrafi odnaleźć się w
nowym środowisku. Spędza czas na wymyślaniu nowych (ale nie koniecznie udanych
i trafionych) wynalazków oraz rozmowom z Mademoiselle, której zadaniem jest
nauczyć jej francuskiego.
Oszałamiająco piękna Catherine nie może opędzić się od
adoratorów, nie ma faceta, który na jej widok nie traciłby głowy. To jednak nie
dla niej. Ona szuka Prawdziwego Mężczyzny, bo tylko taki wart jest
zainteresowania, miłości i oddania. Trafia na niego przypadkiem, podczas
pożaru, który przypadkiem wybucha w salonie rodziców Carlotty, a jest nim nie
kto inny, tylko dowódca miejscowej jednostki straży pożarnej, Nick Kowalski. Jednak
ironia losu sprawia, że Ten Jedyny traktuje Mademoiselle jak powietrze. A gdy zdesperowana
zastanawia się, jak wzniecić płomień w jego sercu, do głowy przychodzi jej
pewien plan…
W odróżnieniu od wielu romansów, Siedem pożarów Mademoiselle nie jest ani schematyczna, ani
przewidywalna, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę jej zakończenie. Oczarowuje
lekkim stylem, urokiem i dowcipem. Jest też lekko ironicznym, ale bardzo
trafnym studium kobiecej natury, zwłaszcza natury kobiety zakochanej – nieracjonalnej,
nieco naiwnej, a jednocześnie zdeterminowanej i gotowej na wszystko, by zdobyć ukochanego
mężczyznę. Mamy tu zupełnie szaloną miłość od pierwszego wejrzenia, namiętność
i zazdrość, podane przy tym w tak czarujący sposób, że nie sposób nie trzymać
kciuki za Mademoiselle, niezależnie od zniszczeń, jakie sieje dookoła. Jej
determinacja może fascynować, a nawet jeśli nie, to przynajmniej rozczula.
Dodatkowym smaczkiem są dwa polskie akcenty wplecione w
powieść. Pierwszym jest pochodzenie wybranka pięknej Catherine – jak można
domyśleć się po jego nazwisku, jest on z dziada pradziada Polakiem, w dodatku w
Polsce urodzonym. Drugim jest postać przyjaciółki Carlotty, zapalonej
miłośniczki fantastyki, która na cześć swojego ukochanego pisarza, Lema,
przyjmuje pseudonim Stanisław.
Siedem pożarów
Mademoiselle jest doskonałą propozycją na lekką letnią lekturę – bawi, nie
nuży i zapewnia świetną rozrywkę. Polecam nie tylko paniom.
Komentarze
Prześlij komentarz