Miasteczko Salem. Wersja ilustrowana Stephen King Prószyński i S-ka, 2005 |
Miasteczko Salem to jedna z najbardziej znanych, można by
wręcz stwierdzić, że kluczowych powieści w dorobku Stephena Kinga. Jej lektura
smakuje wyśmienicie, mimo że potrafi naprawdę przerazić, ale prawdziwą
czytelniczą ucztą zapewnia dopiero sięgniecie po poszerzoną Wersję Ilustrowaną.
Na temat samej powieści pisałam dosyć obszernie tutaj,
więc nie ma sensu powtarzać tego samego. Warto przy tym tylko wspomnieć, że
Mistrz doskonale wykorzystał w niej nawiązania do legendy o Draculi i stworzył mrożącą
krew w żyłach historię o opanowanym przez wampiry niewielkim miasteczku na
amerykańskiej prowincji. Pomysł może wydawać się nieco groteskowy, ale
uwierzcie mi, wykonanie jest naprawdę świetne i – jak dla mnie – stanowi kwintesencję
grozy w wykonaniu Kinga.
Po Wersję ilustrowaną sięgnęłam przede wszystkim ze
względu na dodatkowe elementy, które stanowią prawdziwy rarytas dla każdego
kingowskiego fana oraz każdego czytelnika, który miał wcześniej kontakt z Miasteczkiem…
Po pierwsze, książka zawiera nowy wstęp i posłowie
napisane przez autora, w którym opisuje on swoją fascynację historią stworzoną
przez Brama Stokera, okoliczności powstania niniejszej powieści oraz wspomina rolę,
jaką w napisaniu Miasteczka… pośrednio odegrały jego matka i żona. Z
przymrużeniem oka wyjaśnia również, dlaczego został na zawsze zaszufladkowany
jako autor horrorów.
Po drugie, prawdziwym skarbem jest czterdzieści stron
scen usuniętych z pierwotnej wersji powieści, bądź też napisanych zupełnie w
nowy sposób. Każda z nich została krótko opisana – w którym punkcie akcji się
rozgrywa i czego dotyczy. Kilka z nich jest naprawdę wartych uwagi, zwłaszcza te,
które początkowo wyglądały całkowicie inaczej, wśród nich jest między innymi
alternatywne zakończenie tej historii. Czy może być coś smakowitszego dla fanów
powieści i pisarza?
Po trzecie, znalazły się tu dwa opowiadania nawiązujące
do powieści. I o ile Mistrz nie zawsze radzi sobie z krótką formą, tak te
naprawdę świetnie się czyta. Dola Jerusalem kojarzy się prozą Lovecrafta oraz z
Draculą, zarówno pod względem treści, jak i epistolarnej formy. Jest to rozgrywająca
się w połowie XIX wieku historia niejakiego Charlesa Boone’a, który przybywa do
rodowej siedziby i odkrywa, że wiąże się z nią mroczna tajemnica, a okoliczni
mieszkańcy zachowują się co najmniej dziwacznie. Z kolei Strzemiennego to ściśle
nawiązujące do Miasteczka Salem, przetłumaczone na nowo opowiadanie Ktoś na
drodze, które ukazało się także w zbiorze Nocna Zmiana. Jego akcja toczy się dwa
lata po wydarzeniach, którymi zakończyła się powieść. Mimo króciutkiej formy,
naprawdę robi wrażenie.
Po czwarte i ostatnie, jak wskazuje podtytuł oraz zdjęcie powyżej, jest to
wersja ilustrowana, co w tym konkretnym przypadku oznacza wzbogacenie tekstu o
niepokojące fotografie
uznanego fotografika, Jerry`ego Uelsmanna. Nie nawiązują one ściśle do fabuły
powieści, ale budują mroczny nastrój grozy, doskonale komponując się z
atmosferą panującą w Miasteczku Salem.
Podsumowując
krótko i na temat, jest to pozycja, po którą obowiązkowo powinien sięgnąć każdy
kingomaniak. Jest już za mną, więc teraz moim marzeniem jest zdobycie w
podobnej formy Sztormu stulecia i
ogromnie żałuję, że tylko te dwie powieści doczekały się tak cudnego wydania.
Komentarze
Prześlij komentarz