"Rosyjski Robin Hood" Walerij Paniuszkin

Wiele osób postrzega współczesną Rosję albo przez pryzmat kremlowskiej polityki, albo utrwalonych przed laty obrazów i stereotypów. Jak naprawdę przedstawia się tam codzienna rzeczywistość, nadal dla większości z nas pozostaje tajemnicą. I dlatego publikacje takich autorów jak Walerij Paniuszkin prezentują się naprawdę interesująco.

Ten ceniony rosyjski dziennikarz ma już na swoim koncie kilka znaczących książek-reportaży, z których największą sławę przyniosły mu Michaił Chodorkowski. Więzień ciszy oraz Rublowka. Kilka dni temu polską premierę miał Rosyjski Robin Hood, czyli historia Jewgienija Rojzmana, która – jak można przeczytać na okładce i o dziwo akurat ten slogan reklamowy pokrywa się z rzeczywistością – powinna wydarzyć się na Dzikim Zachodzie, ale miała miejsce na Uralu. I to zaledwie kilka lat temu.

Rok 2000. Jekatynburg to miasto pełne korupcji i mętnych interesów, gdzie narkobiznes kręci się w najlepsze, ku aprobacie miejscowej milicji, czerpiącej z niego pokaźne zyski. Na ironię zakrawa fakt, że walkę z dilerami i narkomanami podejmują nie oficjalne władze, a fundacja Miasto bez narkotyków, do której dołączają lokalni mafiosi oraz ludzie z szemraną i nie do końca jasną przeszłością, tacy jak Jewgienij Rojzman. I o ile przeciętnego handlarza heroiną nie przekona do zwinięcia interesu kolejny martwy przepis, o tyle odwiedziny grupy ubranych na czarno facetów, którzy bez skrupułów usuwają z drogi niewygodnych dla siebie ludzi, już jak najbardziej. Po wypowiedzeniu wojny dilerom, kolejnym krokiem Rojzmana i jego współpracowników było założenie ośrodków odwykowych dla narkomanów. Placówek mocno kontrowersyjnych, w których nierzadko dochodziło do przemocy, a przebywającym tam uzależnionym odmawiano wszelkich praw, łącznie z opuszczeniem budynku, gdy tego chcieli.

Paniuszkin w głównej mierze skupia się na Rojzmanie i jego karierze polityczno-społecznej od chwili przystąpienia do fundacji aż do zdobycia mandatu w Dumie i stanowiska burmistrza Jekatynburga. Jego historia jest przy tym pretekstem do ukazania sytuacji we współczesnej Rosji, gdzie panuje prawo silniejszego, a mariaż mafii z oficjalną władzą państwową jest na porządku dziennym. Można odnieść nieodparte wrażenie, że nie ma tu szans na osiągnięcie czegoś znaczącego bez uciekania się do przemocy bądź wpływowych znajomości, za którymi często stoją grube pieniądze i szemrane interesy.

Zaletą tego reportażu jest brak jednoznacznej oceny ze strony autora. Tytuł i ogólny wydźwięk tej historii mogą sugerować, że Paniuszkin popiera działalność Rojzmana, zwłaszcza gdy w opozycji do niego stoi skorumpowana do szpiku kości władza. A jednak wielokrotnie można natknąć się na wątpliwości, czy obraz ten nie jest nieco wyidealizowany. Paniuszkin trafnie stwierdził, że to media w głównej mierze kreują rzeczywistość, a ten kto ma dostęp do głównych i popularnych kanałów, może z sukcesem przedstawiać własną wersje wydarzeń. Przez długi czas za Rojzmanem stał jeden z wpływowych serwisów Ural.ru, z którego główną redaktorką mężczyzna był blisko związany.

Rosyjski Robin Hood to lektura krótka, ale fascynująca, ukazująca brutalny świat, istniejący nie tak daleko nas, a jednak tak całkowicie odmienny. Takiego obrazu Rosji w naszych wiadomościach nie obejrzymy, a chyba warto go poznać.

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.
Książka przeczytana w ramach wyzwania Rosyjsko mi.

Komentarze