"Płonące Ziemie" Bernard Cornwell

Płonące ZiemieBernard Cornwell
Wojny Wikingów. Tom 5
Instytut Wydawniczy Erica, 2015
Nareszcie! Po blisko dwóch latach Uhtred Ragnarsson powrócił i to w pełnej krasie. Instytut Wydawniczy Erica długo wystawił cierpliwość miłośników prozy Bernarda Cornwella na ciężką próbę, ale na kolejny tom rewelacyjnego cyklu Wojny Wikingów naprawdę warto było czekać.

Rok 892. Uhtred z Bebanburga, obecnie mężczyzna w kwiecie wieku, blisko trzydziestosześcioletni, cieszy się zasłużoną sławą niezwyciężonego wojownika i wodza. Niestety, mimo że pragnie w końcu wyruszyć na północ ku ojczystym stronom i rodzinnej posiadłości, stara przysięga wierności nadal zmusza go do służenia królowi Wessexu, Alfredowi, przez potomnych okrzykniętemu Wielkim. Tym razem przyjdzie mu stanąć na czele saskiej armii, by gromić najeżdżających kraj Duńczyków. Znacznie poważniejszym wyzwaniem będzie jednak zmierzenie się z królewskimi zausznikami, dla których zatwardziały poganin cieszący się względami władcy to prawdziwa sól w oku.

Bernard Cornwell ma wybitny talent do kreowania nie tylko pełnych rozmachu fabuł z historią w tle i silnie przemawiających do wyobraźni opisów bitew, ale przede wszystkim do tworzenia postaci, które wzbudzają żywe emocje i na które trudno pozostać obojętnym. Uhtreda polubiłam od pierwszych stron cyklu i sympatia ta wzrasta z tomu na tom. Z jednej strony jest nieco nieokrzesany, butny i arogancki, za nic mający powszechnie uznawane normy i świętości. Nie ma skrupułów przed mordowaniem i z prawdziwą przyjemnością rzuca się w bitewny zgiełk czy karczemną burdę, równie mało wątpliwości ma przed skazaniem na śmierć człowieka, który szkaluje jego honor. Z drugiej strony, czasem wydaje się znacznie lepiej od innych, pozornie bardziej „cywilizowanych” towarzyszy, rozumieć, co naprawdę liczy się w życiu, nie pozwala się stłamsić i mimo wiążących go obietnic i zasad, zachowuje wolność ducha. I za to bardzo go sobie cenię.

Podobnie jak w poprzednich tomach cyklu oraz większości powieści autora, których akcja toczy się w średniowieczu, wyraźnie można odczuć niechęć głównego bohatera do ówczesnego kleru, w znacznej mierze dbającej o wpływy polityczne i pełną kiesę, i niewiele mającego wspólnego z głoszonymi oficjalnie naukami. Nie powinien dziwić taki ich obraz widziany oczami głównego bohatera, będącego jednocześnie narratorem. Uhtred nie tylko wyznaje dawną wiarę, ale mierzy wartość człowieka przede wszystkim oceniając jego odwagę i gotowość do podjęcia walki, niekoniecznie tylko fizycznej. Gardzi przy tym fałszem i snutymi za plecami intrygami, które nieustannie dostrzega w napotykanych księżach, zwłaszcza wśród królewskich doradców. Jednocześnie, nasuwa się też refleksja, na ile taki obraz duchowieństwa wynika z realiów historycznych, a na ile przekładają się na niego osobiste odczucia autora.

Dla osób zainteresowanych nie tyle przygodami Uhtreda, co faktami historycznymi, prawdziwym smaczkiem są załączone do książki dodatki – mapa, lista nazw geograficznych (ówczesnych i ich obecnych odpowiedników) pojawiających się w niej miejsc oraz obszerna nota historyczna, w której autor wyjaśnia, które elementy jego powieści to fikcja, a które ściśle bazują na prawdziwych wydarzeniach. Główny bohater to oczywiście postać, której próżno szukać w encyklopediach czy rozprawach naukowych, przyjemnym zaskoczeniem okazała się natomiast informacja, że od VI do XI wieku twierdza Bebbanburg naprawdę należała do możnego i silnego rodu Uhtredów.

Podsumowując, piąty tom cyklu w niczym nie ustępuje poprzednim i nadal trzyma wysoki poziom, zaostrzając apetyt na więcej. Wojny Wikingów to idealna pozycja dla czytelników lubiących nie tylko historię, ale przede wszystkim wartką akcję, niepokornych bohaterów i żywy, plastyczny język, który sprawia, że zatapiając się w lekturę, można wręcz usłyszeć szczęk oręża i usłyszeć plus fal, gdy mkną  po niej wikińskie łodzie. Gorąco polecam, a sama mam ogromną nadzieję, że na kolejną część nie będziemy musieli długo czekać.

Recenzja napisana dla portalu Duże Ka.

Komentarze