Wilki z Calla, Stephen King Albatros, 2015 |
Wędrówka ku Mrocznej Wieży trwa. Roland i jego ka-tet pokonują długie mile Świata
Pośredniego, a czytelnicy kolejne tomy kluczowego cyklu w dorobku Stephena
Kinga. Jednak o ile pierwszym przychodzi to z mozołem, na drugich czeka tylko i
wyłącznie przyjemność z wciągającej lektury.
Wilki z Calla
to już piąty tom, stąd powinni po niego sięgnąć tylko osoby znające już losy
głównych bohaterów. Sugeruje to nawet sam Autor w krótkim wstępie, w którym
dodatkowo przypomina najważniejsze wydarzenia, jakie rozegrały się w tomach
poprzedzających obecny.
Tym razem droga ku Wieży wiedzie Rolanda, Susannah,
Eddiego i Jake’a ku niewielkiej miejscowości położonej już za granicą Świata
Pośredniego, Calla Bryn Sturgis. Co dwadzieścia kilka lat pojawiają się w niej zamaskowani
jeźdźcy dysponujący morderczą bronią, zwani Wilkami, którzy za każdym razem
porywają kilkanaścioro dzieci i nastolatków. Po pewnym czasie chłopcy i
dziewczynki wracają do domów, ale straszliwie okaleczone psychicznie,
sprowadzone mentalnie do poziomu niepełnosprawnych intelektualnie kilkulatków.
Wiadomo, że po raz kolejny Wilki mają pojawić się w osadzie już za kilkanaście
dni, więc zdesperowani mieszkańcy proszą Rewolwerowców o pomoc, wiedząc, że są
oni ich ostatnią deską ratunku. Mimo że oznacza to przerwę w podróży Roland
decyduje się udzielić im pomocy, czując, że tego wymaga jego ka. Wraz z pozostałymi towarzyszami przeczuwa
również, że nadchodzą zmiany, które mogą wstrząsnąć ich ka-tet, lecz oni sami nie mają na to większego wpływu.
Powieść rozpoczyna się prawdziwie mocnym uderzeniem;
historia związana z Calla i grożącymi jej Wilkami jest mroczna, a przy tym
fascynująca. Niestety wraz z rozwojem akcji (a właściwie od pewnego momentu jej
brakiem), King rozrzutnie prezentuje charakterystyczne dla siebie dłużyzny.
Czytelnicy szukający mocnych wrażeń i żywego tempa mogą się poczuć zniechęceni,
ale miłośnicy prozy Mistrza powinni być już do tego przyzwyczajeni, więc ani
specjalnie nie zakłóca to lektury, ani nie przeszkadza w ogólnym odbiorze książki.
Choć nie ukrywam, że gdyby Wilki…
nieco odchudzić kosztem niektórych przeciągniętych fragmentów, z pewnością by
na tym zyskały.
Dużym atutem książki jest lekkość, z jaką Autor bawi się
konwencjami i motywami popkulturowymi, wykorzystując przy tym również
nawiązania do własnej twórczości i życia prywatnego. Te pierwsze wzbudziły we
mnie raczej mieszane uczucia, ale wplecenie w powieść wątków związanych ściśle
z Kingiem uważam za świetny zabieg. Wielokrotnie pojawia się tu motyw liczb 19
i 99, będących wyraźnym nawiązaniem do roku 1999, w którym Mistrz został
potrącony przez samochód i ledwo z tego wyszedł. Największą „nawiązaniową
perełką” jest jednak wprowadzenie do powieści jednego z bohaterów Miasteczka Salem, ojca Callahana. Z tego
względu po Wilki z Calla nie powinny
sięgać osoby, które jeszcze nie czytały kingowskiej opowieści o wampirach – z
relacji księdza poznajemy przebieg wydarzeń i jej zakończenie.
Podsumowując, mimo pojawiających się w tekście dłużyzn, powieść jako całość prezentuje się naprawdę znakomicie. Dla fanów Mrocznej Wieży to oczywiście pozycja obowiązkowa, a tych, którzy z Rolandem nie mieli jeszcze okazji się spotkać, serdecznie odsyłam do pierwszego tomu cyklu.
Przeczytaj również:
Za ekscytującą podróż przez bezdroża Świata Pośredniego serdecznie dziękuję księgarni internetowej BookMaster - tam też znajdziecie książkę w promocyjnej cenie.
Komentarze
Prześlij komentarz