Mimo że na co dzień najlepiej czuję się w klimatach
fantastyki i grozy, lubię od czasu do czasu wracać do klasycznych lektur,
zwłaszcza klasyki literatury dziecięcej, które – jak się okazuje – nie tracą
swego uroku nie tylko wraz z upływem czasu, ale i dorastaniem czytelnika.
Fabułę Tajemniczego
ogrodu, przynajmniej w ogólnym zarysie, zna niemal każdy. Jej główną
bohaterką jest dziesięcioletnia Mary Lennox, rozpuszczone, ale i bardzo samotne
dziecko zamożnej brytyjskiej pary mieszkającej w Indiach. Osierocona w trakcie
epidemii cholery, dziewczynka wraca do Anglii i trafia pod opiekę zdziwaczałego
wuja, Archibalda Cravena. Pozostawiona niemal całkowicie sama sobie w ogromnej
posiadłości położonej na wrzosowiskach, niemal cały czas spędza na odkrywaniu
tajemnic wielkiego ogrodu otaczającego pałac. Zwłaszcza gdy dowiaduje się o
istnieniu zamkniętej przed dziesięciu laty jego najpiękniejszej części. Nie
mniejsze zagadki czekają na rozwiązanie w samej posiadłości, w której
wieczorami słychać płacz dziecka, a służący natychmiast zmieniają temat, gdy
Mary choćby delikatnie porusza tę kwestię.
Tajemniczy ogród
można rozpatrywać na wiele sposobów. Dla mnie jest to przede wszystkim piękna i
poruszająca opowieść o przyjaźni oraz potrzebie miłości i uwagi, na jakie
zasługuje każde dziecko, a pozbawione ich nie jest w stanie właściwie się rozwijać,
zarówno pod względem psychologicznym i społecznym, jak i czasami fizycznym.
Historia Mary oraz jej nowych znajomych, a wkrótce również przyjaciół chwyta za
serce, przypominając cudowną baśń, w której wszystko jest możliwe, a okazane
drugiej osobie dobro zawsze procentuje.
Jest to również wyraźnie dostrzegalna apoteoza
angielskiej przyrody i życia w bliskim związku z naturą. Główna bohaterka dopiero
na zdrowej, rześkiej wsi wśród wrzosowisk odzyskuje siłę i pełnię zdrowia.
Tajemniczy ogród jest zaś uosobieniem tego, co najpiękniejsze i najsilniejsze,
zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Nie bez znaczenia jest również postać Dicka,
przyjaciela wszystkiego, co żyje, małego przyjaciela zwierząt, który dzięki niezwykłemu
darowi rozumienia zwierząt i ludzi ma niebagatelny wpływ na każdą z pojawiających
się w książce postaci.
Do sięgnięcia po Tajemniczy
ogród, najsłynniejszej i prawdopodobnie najbardziej udanej powieści XIX-wiecznej
brytyjskiej pisarki, Frances Hodgson Burnett, skłoniło mnie jego najnowsze wznowienie,
które ukazało się przed Świętami nakładem Wydawnictwa Zysk i S-ka. Książka
czaruje szatą graficzną już od pierwszych chwil. Duży format, sztywna oprawa i piękne
ilustracje nie tylko uprzyjemniają lekturę i cieszą oko, ale z pewnością będą
też stanowiły dodatkową atrakcję dla każdego młodego czytelnika, pobudzając
jego wyobraźnię i zachęcając do dalszego zagłębiania się w tę historię.
Będąc też przy kwestiach technicznych, warto zwrócić uwagę na drobne różnice pojawiające się w różnych polskich wydaniach Tajemniczego ogrodu, co ciekawe dotyczy to również wydań, w których wykorzystano przekład tego samego tłumacza, Jadwigi Włodarkiewiczowej. Poza dosyć oczywistymi korektami w warstwie stylistycznej, dosyć dużo emocji wzbudza postać pewnego skrzydlatego przyjaciela Mary i Dicka, mającego w powieści symboliczne znaczenie. W oryginale (jak również w bieżącym wydaniu książki) jest to rudzik, natomiast w wielu poprzednich wydaniach, z niepojętych dla mnie względów został on przekształcony w… gila, z którym łączy go wprawdzie czerwony brzuszek, ale niewiele więcej. Dzięki uprzejmości pani Anieli Muszalskiej trafiłam tutaj i okazuje się, że to właśnie pierwsza tłumaczka dokonała tej zmiany, uznając prawdopodobnie, że polskiemu czytelnikowi bliższy będzie swojski gil niż angielski rudzik (choć te w Polsce też występują), a powrót do pierwotnej, zgodnej z oryginałem wersji zawdzięczamy współczesnej korekcie.
Wracając jednak do meritum, Tajemniczy ogród to powieść uniwersalna, skierowana wprawdzie do
młodego czytelnika, ale poruszająca również znacznie starsze i dojrzalsze
dusze. Gorąco polecam, warto go sobie odświeżyć zwłaszcza w tak pięknym wydaniu
jak to.
Komentarze
Prześlij komentarz