Tajemnica lady Audley, M.E. Braddon Zysk i S-ka, 2016 |
Hasło „najsłynniejsza powieść sensacyjna epoki
wiktoriańskiej” przykuwa uwagę i zobowiązuje, dlatego nie mogłam się oprzeć Tajemnicy lady Audley autorstwa Mary
Elizabeth Braddon. Niestety, mimo interesującego zarysu fabuły, tytułowy sekret
nie okazał się tak intrygujący, jak się spodziewałam.
Połowa XIX wieku. Po latach samotnego życia szanowany i
zamożny sir Michael Audley poślubia ubogą guwernantkę, piękną i uroczą Lucy
Graham. Świeżo upieczona, młodziutka lady Audley zyskuje sympatię wszystkich
dookoła, jednak jej owiana tajemnicą przeszłość niepokoi Roberta Audleya,
bratanka sir Michaela. A jego podejrzenia wobec dawnej panny Graham przybierają
na sile, gdy w dziwnych okolicznościach znika jego przyjaciel, George Talboys,
a ona najprawdopodobniej miała w tym swój udział.
Sam pomysł na fabułę jest naprawdę dobry i zawiera bardzo
duży, choć niewykorzystany niestety potencjał. Książka liczy ponad 560 stron,
ale już na około czterdziestej można domyślić się, jaki sekret skrywa lady
Audley, a każdy kolejny rozdział tylko te przypuszczenia potwierdza. Warto
jednak nadmienić, że po skończonej lekturze interpretacja odnośnie tego, co
jest ową tajemnicą może być różnorodna, urocza Lucy ma bowiem wiele na
sumieniu.
Mimo powyższego mankamentu książkę czyta się w znacznym
stopniu z zainteresowaniem, a to za sprawą śledztwa prowadzonego przez Roberta
– to co dla czytelnika i wszechwiedzącego narratora jest oczywiste, dla bohaterów
powieści już takie nie jest, bo nie znają wszystkich faktów. Można więc śledzić
ich sposób dochodzenia do prawdy. Ponadto, zaletą Tajemnicy lady Audley jest niewątpliwie jej atmosfera, miejscami
nieco mroczna i niepokojąca, świetnie oddająca wiktoriański klimat.
Chociaż powieść jest zazwyczaj określana mianem
sensacyjnej, trudno jednoznacznie przyporządkować ją do jednego gatunku. Łączy
ona w sobie ów wątek sensacyjny z elementami melodramatu i analizy
psychologicznej, co również postrzegam jako plus.
Z kolei na niekorzyść powieści Braddon przemawiają
wspomniana wcześniej przewidywalność fabuły oraz język, jakim została ona
napisana. Nie jestem w stanie ocenić, na ile jest to kwestia tłumaczenia, a na
ile sposób pisania autorki, jednak miejscami ilość powtórzeń oraz dość infantylnych zwrotów
bywa nużąca. Nie da się również nie dostrzec tego, że skrócenie powieści
wyszłoby jej zdecydowanie na dobre. Zwłaszcza środkowa część jest zwyczajnie
przegadana, przez co intryga wyhamowuje i traci swój impet, a czytelnik może
odczuwać pewne znużenie.
Na zakończenie, warto dodać kilka słów odnośnie wydania
powieści, która wizualnie prezentuje się pięknie – twarda oprawa z obwolutą,
piękna okładka i dobrej jakości papier. Niestety, opisy na okładce oraz
skrzydełkach zdradzają znaczną część intrygi, więc lepiej przeczytać je po
skończonej lekturze, jako jej uzupełnienie, dotyczy to zwłaszcza nawiązania
autorki do rzeczywistych wydarzeń związanych ze sprawą Constance Kent.
Podsumowując, nie jestem zaskoczona, że Tajemnica lady Audley wzbudziła sensację
w latach, gdy została wydana po raz pierwszy i jestem w stanie w pełni
zrozumieć jej popularność. Nie jest to jednak powieść, która w równie dużym
stopniu porwie współczesnego czytelnika, jej fabuła jest miejscami zbyt
rozwlekła i przewidywalna. Niemniej, osoby zainteresowane literaturą epoki
wiktoriańskiej z pewnością przeczytają ją z przyjemnością, atmosfery ówczesnych
czasów z pewnością jej nie brakuje.
Za egzemplarz książki do recenzji serdecznie dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
Komentarze
Prześlij komentarz